26.

74 5 1
                                    

Toshiko, siedząc jak zwykle jako obserwator całego treningu na ławce, miała wrażenie, że tym razem Karasuno dawało z siebie co najmniej trzy razy tyle, ile zazwyczaj. Wiedziała oczywiście, dlaczego. Przed tak ważnym meczem wyćwiczenie wszystkiego do perfekcji było niemal niemożliwe, ale i tak bardzo ich podziwiała. Szczególnie tą jedną, najniższą osobą, której uśmiech tego dnia nie schodził z twarzy ani na moment. Widząc zapał, energię i jego ciągłą miłość do tego sportu, była nim po prostu oczarowana i niemal pewna, że jutro wszystko uda się po ich myśli. 

-Zbiórka! -krzyknął kapitan na sam koniec. Wszyscy zebrali się w kółku a Kimio jedynie wstała z ławki i stoła w miejscu, jakby nie wiedząc, czy podejść. 

-Ty też, Toshi-chan. -odparł w jej stronę Noya. Dziewczyna spojrzała na niego, uśmiechając się lekko, po chwili idąc w jego stronę i zatrzymując się w niedalekiej od niego odległości. 

-Jutro mamy ważną misję do wypełnienia. Kruki, które wzniosły się przez te wszystkie treningi, jutro mają swój występ, który mam nadzieję, że zostanie dobrze uwieczniony. -Daichi w tym momencie spojrzał na brunetkę. 

-Oczywiście! -odparła z entuzjazmem. 

-Więc nie pozostaje nam nie innego, jak odesłać Was do domu, abyście się wyspali! -wtrącił się Ukai. -Na śpiochów nie czekamy! 

-Słyszysz Toshi? -zaśmiał się libero w stronę dziewczyny, która tylko przewróciła oczami. Niektórzy zawodnicy również zaczęli chichotać, co wprawiło ją w małe zakłopotanie. Stojąc w kole wszyscy zaczęli składać ręce do jego środka, kładąc je jedna na drugą. 

-Karasuno, fight! 

-FIGHT! -cała drużyna powtórzyła głośno za kapitanem. Był to dla nich bardzo ważny moment. Była to swego rodzaju obietnica, dotycząca tego, że będą walczyć do samego końca i nie poddadzą się nawet w kiepskiej sytuacji. Takiej właśnie siły nabrało Karasuno. Jednak wszystko miało się okazać dopiero następnego dnia, który zapowiadał się ciężko, ale na cale szczęście mieli bardzo dużo źródeł motywacji, niektórzy nawet tych osobistych. 

Po wymopowaniu całej sali, schowaniu piłek i uporaniu się z siatką, wszyscy byli gotowi, aby udać się do domów. Wyszli przed salę, żegnając się i rozchodząc w swoich kierunkach. W końcu libero został zupełnie sam na sam z Toshiko. Wiedział, że za chwilę czeka go bardzo poważna rozmowa. Czuł, jak jego serce z każdą chwilą bije nieco szybciej, a ciało, pomimo chłodu panującego za dworze, nagrzewa się a on czuje na sobie lekki gorąc. 

Dziewczyna odwróciła się do chłopaka, po tym, jak machała ostatniemu członkowi drużyny, który odszedł od nich. W którymś momencie jednocześnie spojrzeli sobie w oczy, a brunetka uśmiechnęła się, powodując nieme speszenie u chłopaka. 

-Jak oceniasz dzisiejszy dzień, Yuu? -spytała, chcąc uzyskać szczerą odpowiedź. Była bardzo ciekawa, jakie teraz emocje w nim siedzą i czy na pewno jest szczęśliwy. 

-Jeśli mam mówić prawdę, to... były najlepsze i najbardziej urocze urodziny, jakie miałem. Dziękuję Ci, Toshi. -zrobił to ponownie sam z siebie. Podszedł do jednej z najważniejszych w ciągu ostatnich miesięcy osób i delikatnie przytulił do siebie. Kimio nie stawiała żadnego oporu, wręcz odwrotnie, owinęła swoje ramiona wokół jego pasa. Nawet lekki wiatr nie sprawiał jej problemu, bo czuła to przyjemne ciepło bijące od siatkarza. 

 -Yuu, możesz mnie na chwilę puścić? -spytała cicho, wprost do jego ucha. Brunet lekko posmutniał, bo chciał, aby to zbliżenie trwało nieco dłużej. 

-Dlaczego? 

-Chciałabym Ci spojrzeć w oczy. -odparła. Nishinoya po usłyszeniu tego zdania był lekko zaskoczony. Odsunął się powoli, spoglądając na jej twarz. Dziewczyna natomiast widziała, że jego mina coś ukrywa. I niewątpliwie chciała się dowiedzieć, co to takiego. -Chcesz mi coś powiedzieć. Widzę to wyraźnie. -uśmiechnęła się, a libero lekko spuścił swój wzrok. 

-Tak Toshi-chan. Chciałbym Ci coś powiedzieć, już od bardzo dawna. Ale właściwie nie wiem, jak zacząć. -wymamrotał lekko łamiącym się głosem, czując jak przez jego niewielkie fizycznie ciało ponownie przechodzi fala gorąca.  

-Poradzę sobie z tym, Yuu. Powiedz to. Jestem gotowa. -wtedy już wiedziała, o co w tej całej sytuacji właściwie chodzi. Co innego może się kryć pod takim stresem, zdenerwowaniem i niepewnością, niż wyznanie komuś swoich szczerych uczuć i intencji? Toshiko pomyślała, że nie czeka teraz na nic innego, niż usłyszenie tego wprost od Nishinoyi. 

-Toshi-chan... -chwycił delikatnie za jej drobną dłoń i mocniej ścisnął ją w palcach. Czekoladowe tęczówki przeniósł na jej twarz, aby móc w pełni obserwować jej reakcję, której mimo wszystko trochę się bał. Ale z drugiej strony jej słowa zachęty brzmiały całkiem prawdziwie. -Zostaniesz moją dziewczyną? -pierwsze, co zobaczył to najpiękniejszy uśmiech, jaki znał.

-A czy Ty zostaniesz moim aniołkiem? -zaśmiała się lekko, odwzajemniając uścisk na jego dłoni. Chłopak nie mógł z siebie chwilowo nic wydusić, więc jedynie pokiwał głową. -Tak Yuu, zostanę. -ponownie z przypływu emocji szczęścia przytulił dziewczynę do siebie, tym razem podnosząc i kręcąc się z nią w ramionach. Usłyszał wtedy najpiękniejszy śmiech na świecie. Po chwili odstawił ją na ziemię. -Wszystkiego najlepszego...

-Dziękuję Toshi. -nadal obejmował ją w pasie, a ona trzymała swoje ręce na jego ramionach. Kimio zauważyła wtedy jedną, malutką łzę na jego różowym policzku. Starła ją szybko kciukiem. 

-Nie płacz... 

-Ten dzień był zbyt szczęśliwy. -stwierdził. Inaczej nie umiał opisać tego, jak się czuł. Jego serce nadal biło jak oszalałe. -Czyli teraz jesteśmy... -urwał na moment. 

-Dokładnie Yuu. Jesteśmy parą. -uśmiechnęła się z satysfakcją, potwierdzając sentencję, którą chciał wypowiedzieć. 

-W zasadzie to nie wiem, co powinienem teraz zrobić, Toshi... -słysząc tę skruchę, dziewczyna tym bardziej nabrała odwagi. Pociągnęła lekko za pomarańczowy szalik, który miał zawiązany na szyi, przyciągając do siebie. W zasadzie była szczęśliwa, mogąc inicjować ich pierwszy, wspólny pocałunek. Zamknęła oczy, domyślając się, że Yuu jest teraz bardzo zaskoczony. Poczuła jednak, jak oddaje słodką pieszczotę. Jego usta były jedną z najmilszych w dotyku rzeczy, z jakimi miała i będzie miała do czynienia. I to wcale nie rzadko. Odsunęła się dopiero po dłuższej chwili. 

-To, co robią wszystkie pary. -uśmiechnęła się. Libero przez te słowa zrozumiał jedno. Zdjął z siebie, szalik i zawiązał go na jej szyi. Kimio poczuła natychmiast, jaki jest miły i ciepły w dotyku. -Dziękuję, aniołku. 

-Jest chłodno. Jeśli będziesz chciała go nosić, to powiedz. -zaśmiał się w jej stronę. -Ładnie Ci w nim. -tym razem brunetka się zarumieniła. 

-Robi się późno. Powinniśmy wracać. -przybliżyła się nieco do niego. -Jutro nasz dzień. -ostatnie zdanie niemal wyszeptała. Siatkarz wziął jedynie głębszy oddech, uświadamiając sobie tę rację. Objął dziewczynę ramieniem, chcąc pokazać swoją troskę wobec niej. Kimio wtuliła się w niego, czując się niesamowicie bezpiecznie. Zaczęli iść w stronę swojej dzielnicy, aby chłopak mógł odprowadzić swój największy skarb prosto do domu. 

Too Short? | Yuu Nishinoya x OCWhere stories live. Discover now