23.

71 5 0
                                    

Kolejne dni mijały dosyć intensywnie, ciągnąc za sobą wiele zadań. Drużyna Karasuno intensywnie przygotowywała się do swojego meczu. Może nie wszyscy to okazywali, ale każdemu na nim zależało, dlatego starali się jak najbardziej. 

Toshiko również była tym wydarzeniem bardzo przejęta. Zawsze przychodziła na trening razem z Nishinoyą, przyciągając tym samym na siebie wzrok innych. Niektórzy nie mieli pojęcia, dlaczego ta dwójka jeszcze nie jest razem, biorąc pod uwagę jak bardzo są sobie bliscy. Dziewczyna poza meczem i swoim udziale w nim, myślała też o tym, co będzie działo się dzień przed tym; urodziny jej najdroższego przyjaciela. Niewątpliwie chciała aby w ten dzień poczuł się w jakiś sposób wyróżniony, ale i szczęśliwy. 

Jeśli chodzi o prezent, oczywiste było, że w pierwszej chwili pomyślała o wszystkich zdjęciach, jakie razem zrobili. Wywołanie ich tak dużej ilości trochę ją kosztowało, ale nie chciała na tym szczędzić. Kiedy tylko je zobaczyła, niewiarygodnie się wzruszała. Również babcia popierała jej pomysł. 

-Jak myślisz, ucieszy się, kiedy je zobaczy? -spytała starszą kobietę, kiedy obydwie siedziały razem na kanapie. 

-Na pewno się ucieszy. -uśmiechnęła się do wnuczki. Toshiko spojrzała na fotografie leżące na ławie jeszcze raz. 

-Babciu... jak można powiedzieć komuś, że jest dla Ciebie niezwykle ważny w tym znaczeniu, ale też obawiając się reakcji? -spojrzała na nią ponownie z nikłym uśmiechem. Nie była pewna czy kobieta aby dobrze zrozumiała jej pytanie. 

-To nie jest takie łatwe, prawda? -spytała, a brunetka lekko pokiwała głową. -Przy takich rozmowach trzeba być jedynie całkowicie szczerym. Miłość nie jest zawsze tak oczywista i prosta do zrozumienia. -Toshiko po jej słowach zaczęła się lekko rumienić, co miała nadzieję, że nie było aż tak widoczne. 

-Miłość? -spytała, jakby sama do siebie. 

-No a nie? -staruszka lekko się zaśmiała. Stwierdziła, że zabawnie wygląda to, jak Toshiko udaje, że się zastanawia nad różnymi sprawami, a tak naprawdę dokładnie wie, co ma na myśli. 

-Tylko co na to dziadek... 

-Nim się nie przejmuj. Jedyne co się może stać to jego rozpacz, bo za szybko dorastasz. -pogłaskała wnuczkę po ramieniu, a następnie obydwie razem się zaśmiały, wyobrażając sobie dziadka Kimio, który jedynie roni łzy wzruszenia. 

...

Po tej szczerej rozmowie brunetka stwierdziła, że jej prezent nadal nie jest kompletny. Cieszyła się, że ma jeszcze kilka dni przed tym ważnym, również dla niej dniem, dlatego postanowiła przejść się sama do miasta, w poszukiwaniu czegoś interesującego. W sklepie sportowym o dziwo nie znalazła nic, co przykuwało jej uwagę, ale kiedy patrzyła na piłki do siatkówki, przypominał jej się nikt inny, niż niski libero.  

Kiedy przechodziła koło sklepu z zabawkami, również postanowiła do niego zajrzeć. Czasami Yuu w jej oczach był takim właśnie dzieckiem, może nieco nadpobudliwym, ale nadal niesamowicie uroczym. Ona natomiast czuła się, jak jego opiekunka, która pilnuje, aby nie narozrabiał za dużo. Tam wzrok dziewczyny przyciągnął jeden, niepozorny pluszak. Skończyło się to dla niej tym, że wyszła ze sklepu z pomarańczowo-pasiastym, niewielkim tygryskiem. 

Ledwo udało jej się schować go do plecaka, ponieważ niski brunet pojawił się dosłownie znikąd. Stanął za nią w dość bliskiej odległości, oczekując, aż ta sama go zauważy. 

-Yuu, nie strasz mnie! Baka. -złapała się w miejsce położenia serca, dosyć mocno wzdychając. 

-Przecież nic nie zrobiłem. -stwierdził, śmiejąc się w jej stronę. -Co tu robisz tak całkiem sama? -dopytał z ciekawości. -Chowałaś coś do plecaka? -Toshiko popatrzyła niepewnie. Musiała to rozegrać, tak, aby chłopak niczego się nie domyślił. 

-Może chowałam... ale i tak jeszcze nie dowiesz się, co to jest. -zaśmiała się, patrząc w jego oczy. 

-Nie powiesz mi, Toshi? 

-A w życiu swoim. -odparła stanowczo, zakładając ręce. 

-Nawet Za Twój ukochany na świecie ramen, który postawi Ci twój najlepszy przyjaciel? -Noya zdawał się być nieugięty w uzyskaniu odpowiedzi na swoją ciekawość, jednak Kimio wcale nie była taka prosta do złamania. 

-Nawet za to. 

-Eh, nie ważne. I tak chodźmy zjeść. -uśmiechnął się, chwilę później ciągnąc za sobą dziewczynę do ich ulubionego lokalu. Sprawnie złożyli zamówienie, na które czekali teraz przy wspólnym stole. -O czym tak rozmyślasz? -spytał, spoglądając na Kimio. 

-Wiesz o czym... Wasz mecz, Twoje urodziny, ja jako wasz fotograf... jest sporo rzeczy do obmyślania. 

-Tak szczerze to średnio dochodzi do mnie, że jestem już o rok starszy. Jakoś tego po prostu nie czuję. Mam urodziny, ale nie czuję, że przybywa mi lat. -wytłumaczył. 

-Mówisz, jak jakiś bardzo pewny siebie dorosły. -zaśmiała się. -Ale i tak chciałabym, żebyś miał udane urodziny. I wszyscy razem postaramy się, aby tak było i żebyś poczuł się szczęśliwy wśród swoich. -odparła, starając się, aby jej słowa brzmiały całkowicie szczerze. 

-Jeżeli będzie tak, jak to teraz opisujesz, to ja tam chyba będę ryczał. 

-Nie przesadzaj. Chociaż z drugiej strony to by było urocze, gdybyś się popłakał ze szczęścia. -uśmiechnęła się lekko, wyobrażając sobie właśnie ten widok. -Mam nadzieję, że to Cię trochę podbuduje, żeby dobrze wyjść następnego dnia. 

-O ile nikt nie przekitra alkoholu to będzie dobrze. -prychnął, a Toshiko spojrzała na niego ze zdziwieniem, nie wiedząc przez chwilę czy na pewno dobrze usłyszała. -Żartuję Toshi. Przecież my jesteśmy grzeczni. Mamy nawet osobistego Jezusa. -w tym momencie brunetka odetchnęła z ulgą, ale ostatnie zdanie nieco ją rozbawiło. Od razu niemal wiedziała, że chodzi o Asahiego. 

-No to Amen. 

Po kilkunastu minutach, w których totalnie pochłonęli się rozmową, ich jedzenie zostało przyniesione. Nishinoya prawie jak zawsze podskakiwał na krześle z radości. Nie czekał zbyt długo, bo tego dnia był wyjątkowo głodny. Dziewczyna patrzyła jak wpycha w siebie wszystko bez zastanowienia, brudząc się przy tym. 

-Chodzimy tu przynajmniej raz na tydzień, a Ty nadal nie umiesz jeść jak człowiek. Przynajmniej nie do końca. -spojrzała na Yuu, który nadal przeżuwał. 

-A co ja poradzę? To się nazywa radość  z jedzenia. -odparł, a następnie poczuł, jak chusteczka trzymana przez dziewczynę wyciera jego kącik ust. Starał się nie zawstydzić, tym bardziej jak widział, że jego przyjaciółka się uśmiecha. -Lubię jak tak robisz. 

-A ja lubię, jak się oblizujesz. Ale nie dzisiaj. -wróciła do swojej miski. 

-Toshi... siedzimy razem w autobusie w drodze na mecz? -spytał, mając wrażenie, że odpowiedź jest dość oczywista. 

-Sorki, ale już ktoś mnie zaklepał. -była ciekawa, jak chłopak może zareagować na taką wiadomość, ale jedyne co widziała, to rosnący na jego twarzy smutek, który ją rozczulił. -Yuu, przecież żartuję. Głupolu mój.   

Too Short? | Yuu Nishinoya x OCWhere stories live. Discover now