25.

68 5 0
                                    

Kimio nie byłaby sobą, gdyby nie ustaliła szczegółów tego dnia razem z resztą drużyny. Omówiła z nimi wszystko, mając nadzieję, że jej plan się powiedzie. Korzystała z faktu, że jesienią dość wcześnie w ciągu dnia zaczyna się ściemniać. Na przerwie powiedziała chłopakowi, aby ten zwyczajnie przyszedł do sali na trening. Ten nie mając o niczym pojęcia, zgodził się.

Przez cały dzień rozmyślał o tym, że dzisiaj wyzna Kimio swoje uczucia. Pomimo, że był to jego dobrowolny wybór, stresował się przed tym. Nigdy nie pytał dziewczyny, jaki jest jej ideał chłopaka. Miał nadzieję, że w dzisiejszym dniu ta relacja ulegnie jest większemu pogłębieniu. W końcu miał z nią tyle wspólnego. Chciał się stać dla niej kimś ważnym, ale z drugiej strony co, jeśli ona nie myśli tak samo?

Z tą myślą przewodnią podążał w kierunku sali gimnastycznej. Szedł w miarę szybko, w duchu pocieszając się faktem swoich urodzin. Był zdziwiony, kiedy zobaczył, że światła nie są włączone, a dookoła jest bardzo cicho. Żadnego dźwięku odbijanej piłki, krzyków czy pisków butów. Absolutna cisza. Zaczął w głowie coś podejrzewać, ale pomyślał, że wszyscy znajdują się w środku. Pociągnął za klamkę od drzwi, lekko je uchylając. Zajrzał do środka, ale wszędzie było jedynie ciemno i głucho.

-Źle zrozumiałem? A może pomyliłem godzinę? -spytał, jakby sam siebie, stojąc idealnie na środku sali. -Hej! -krzyknął, chcąc uzyskać odpowiedź. Dalej jednak nic.

-Raz, dwa, trzy... -usłyszał za sobą cichy szept, dlatego powoli odwrócił się w stronę drzwi.

-Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam... -w jednej chwili zauważył wchodzącą do sali, znajomą grupkę. Śpiewali bardzo głośno, a na środku stała jedna osoba, rozświetlona przez blask świeczek, umieszczonych na torcie, który trzymała. Toshiko głośno śpiewała razem z drużyną, zbliżając się do niego. Yuu wpierw otworzył usta najszerzej, jak potrafił, a następnie zakrył je sobie dłonią. Zamknął na chwilę oczy, nie dowierzając swojemu szczęściu. Wzruszenie w jednej chwili chwyciło go za serce, a jednocześnie w kącikach oczu zbierały mu się małe łezki. -A kto?! Nishinoya! -skończyli śpiewać, a część chłopaków podeszła do libero, zaczynając na niego skakać, przytulać, a bardziej dusić i klepać po plecach. Wszystko jednak w akcie wiernej przyjaźni.

-Aaahh, już starczy! -wydukał błagalnie. Próbował uspokoić oddech i jakoś opanować emocje. -Ja nie wiem, co mam...

-Nic nie mów, tylko pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki. -zwróciła się do niego brunetka, szeroko uśmiechając. Yuu spojrzał na nią z tą samą radością na twarzy. Przypatrywał się jej oczom, uzmysławiając sobie, jak bardzo je kocha. Następnie zauważył obok siebie Daichi'ego, który trzymał aparat Kimio. -No dalej aniołku... -ponagliła go, lekko się śmiejąc. Libero zamknął oczy i za jednym oddechem zdmuchnął wszystkie świeczki. W tej samej chwili kapitan zrobił zdjecie, a cała reszta zaczęła klaskać. Ukai podszedł do ściany, włączając światło.

-Dziękuję Toshi-chan. I wam wszystkim. -odparł, lekko skinając głową. Do dziewczyny podszedł Sugawara, a ta podała mu tort. Mając już wolne ręce, otworzyła dla bruneta swoja ramiona, chcąc go jak najszybciej przytulić.

-No chodź. -na jej prośbę Yuu momentalnie znalazł się przy niej. W tej chwili było to najszczęśliwsze miejsce na ziemi. -Wszystkiego najlepszego, Yuu. -przycisnęła go do siebie trochę mocniej.

-Dziękuję, Toshi-chan. Strasznie dziękuję. -schował twarz w jej włosy. Próbował nie płakać ze szczęścia, ale było to dla niego widocznie za trudne. Malutkie łezki zaczęły spływać po jego policzkach, a brunetka poczuła, jak chłopak minimalnie się trzęsie.

-Nie płacz. -zaśmiała się lekko, odsuwając go od siebie. Spojrzała na niego jeszcze raz, opuszkiem palca wycierając jeden z mokrych śladów z zaróżowionej skóry. -Yuu, zauważyłeś coś? -spytała.

-Co takiego?

-Mam spódniczkę. -odparła w jego stronę. Noya mimowolnie spojrzał w dół. Radość na jego twarzy z tego powodu objawiła się tym razem krwistym rumieńcem. -Tylko nie krwaw, proszę.

-Toshi... w barwach Karasuno. Ja nie mogę... -poczuł się lekko skrępowany całą sytuacją, dlatego nieco się odsunął. Popatrzył na przyjaciółkę, uznając, że bardzo jej pasuje. -Ślicznie wyglądasz, Toshi.

-Dziękuję Yuu.

-Toshiko, daj mu swój prezent. -podparł w jej stronę kapitan. Dziewczyna w jednej chwili przypomniała sobie o pudełku. Poszła do magazynu z piłkami, gdzie było tymczasowo schowane i po krótkiej chwili wróciła.

-Proszę, Yuu. -odparła, podając w jego stronę pomarańczowe, zapakowane pudełko. spojrzał na nią jeszcze raz, jakby pytająco. Brunetka jedynie pokiwała głową, chcąc go zachęcić do otworzenia. Chłopak powoli rozwiązał czarną wstążkę, ściągając nakrycie. Po tym, co zobaczył, znowu zachciało mu się płakać. Wyciągnął średniej wielkości, pluszowego tygryska.

-Toshi-chan... Kto Ci powiedział, że zawsze takiego chciałem? -zaśmiał się, spoglądając raz na maskotkę, raz na nią.

-Absolutnie nikt. Dlatego cieszę się, że dobrze Cię znam. -uśmiechnęła się ponownie. Chłopak zaczął coraz głębiej brnąć w zawartość pudełka. Widząc swoje pierwsze zrobione przez przyjaciółkę zdjecie, domyślał się, co jest dalej.

-Toshi, czy to są...

-Tak, wszystkie zdjęcia, jakie razem zrobiliśmy. -odparła stanowczo, a libero znowu poczuł, jak zbiera mu się na łzy. To był najbardziej wzruszający prezent, jaki dostał w swoim życiu. Stwierdził, że przypomnienie sobie tych wszystkich momentów, jakie razem przeżyli właśnie w tym dniu, to najlepsze, co może być mu dane. Noya przekładał w rękach kolejne zdjęcia, a wokół ich dwójki zrobiło się spore zamieszanie.

-No to może się razem pośmiejemy, co? -Tanaka podszedł do siatkarza, jak zwykle mocno klepiąc go w plecy. -Pokaż najgłupsze, jakie macie!

Wszyscy usiedli w kółku. Przeglądali fotografie, z niektórych się głośno śmiejąc, a inne uznając za urocze i wzruszające. Następnie przyszedł czas na rozdanie prezentów od reszty drużyny i podjadanie przy tym urodzinowego tortu. Nishinoya w zasadzie nigdy nie przypuszczał, że jest aż tak ważny dla drużny. Oczywiście wiedział, że jest jej częścią, ale że tak bardzo istotną? Niektóre prezenty wydawały się naprawdę głupie, jak te od Tanaki, czyli kapcie z nakładką, przypominającą mopa do sprzątania, inne natomiast bardziej przydatne, jak koszulki lub pomarańczowy szalik od Sugi, który usprawiedliwił się tym, że dba o swoje dzieci w trakcie zimnej pogody.

-No to jak już sobie odpoczęliście, to brać piłki i jazda! -krzyknął kapitan, a większość z jękiem najpierw kładła się na ziemi, po czym niechętnie z niej wstając. Wiedzieli, że to ostatnia szansa możliwości ćwiczeń przed meczem, więc mimo wszystko musieli się spiąć i starać z całego serca.

Too Short? | Yuu Nishinoya x OCWhere stories live. Discover now