19.

93 7 1
                                    

Kolejny dzień Toshiko również chciała spędzić z Nishinoyą. Normą stało się dla niej to, że chłopak sam po nią przychodził, wyciągając w różne miejsca. Przy godzinie południa zaczęła się głowić co do jego nieobecności pod jej domem. Kiedy po kilku wiadomościach nie dostała odzewu, postanowiła do niego zadzwonić, co ku jej zaskoczeniu również nie przyniosło skutku. Nie pozostało jej nic innego, niż pójście do jego domu i zobaczenie, czy może tam się znajduje.

Poinformowała o swoim wyjście jeszcze dziadków, z którymi się też pożegnała. Cieszyła się, że miała do libero tak bliską i łatwą drogę, która nie zajmowała jej dużo czasu. Początkowo zdecydowała się najzwyczajniej zapukać. 

-Co się dzieje? -spytała jakby sama siebie, zaczynając się nieco niepokoić. Stwierdziła, że pozostaje jej tylko wejście do środka. -Przepraszam za najście! -odparła nieco głośniej, powoli zdejmując buty. W całym domu było zaskakująco cicho. Rozejrzała się jeszcze wokół siebie, upewniając się, że nikogo nie ma. Następnie przeszła prosto do pokoju chłopaka, również cicho pukając. Uchyliła delikatnie drzwi, następnie zaglądając do pomieszczenia. Ku jej zdziwieniu na łóżku faktycznie zobaczyła libero, który jak gdyby nigdy nic, spał, szczelnie owinięty pościelą. Kimio odeszła bliżej, zastanawiając się, czy na pewno powinna go budzić. Zauważyła też, że jest nieco czerwony na twarzy. Po chwili lekko szarpnęła za jego ramię. -Yuu...

-Toshi...? -otworzył powieki i półprzytomny spojrzał na nią. -Co tu robisz? 

-Nie przychodziłeś i nie odbierałeś telefonu. -odpowiedziała, patrząc na stan Noyi. Jego włosy były jedną burzą, głos był zachrypnięty, a oddech dość ciężki. -Co ci się stało? 

-Chyba jestem chory. -próbował się podnieść, ale brakowało mu również siły. -Przepraszam, że musiałaś się martwić, ale cały czas spałem. 

-Jak to się stało? -spytała, przysiadając się do niego na łóżku. Następnie położyła swoją rękę na jego czoło, które było dość mocno rozgrzane, na co chłopak nie miał siły reagować. 

-Możliwe, że zjadłem za dużo lodów i dostałem gorączki, a potem wyszedłem z mokrą głową na balkon. -mruknął, unikając jej spojrzenia. Szczerze spodziewał się, jak bardzo dziewczyna może być niezadowolona z jego poczynań. 

-Czyś Ty zgłupiał? -spytała z wyraźną pretensją, marszcząc lekko brwi. Była w tym momencie mocno zmartwione, ale i jednocześnie zła przez nieodpowiedzialne zachowanie przyjaciela. 

-Przepraszam Toshi. -odparł dość smutno, bardziej zaciągając na siebie kołdrę, odczuwając przeraźliwe dreszcze. Sam miał wątpliwości, czy jest mu za zimno, czy za gorąco. Dziewczyna w tym momencie zobaczyła w nim skruchę i pomyślała, że zamiast go pouczać, postara się mu pomóc. 

-Dobra, każdy choruje, umówmy się. -lekko się uśmiechnęła. -Kładź się z powrotem. -poprosiła, a brunet nie zamierzał się jej w żaden sposób sprzeciwiać i opadł ponownie na poduszki. -Jesteś głodny? 

-Bardzo. -odpowiedział bez zastanowienia. Chwilę później dało się usłyszeć burczenie brzucha Noyi, który uśmiechnął się niemrawo. -Toshi, przyniosłabyś mi ramen? Wszytko powinno być w kuchni. -dziewczyna na to pytanie od razu wstała z łóżka, chcąc wyjść z pokoju. Zanim jednak to zrobiła, odwróciła się do Yuu. 

-Nie waż mi się wstawać, zrozumiano? -wskazała na niego palcem, a on bez zastanowienia pokiwał twierdząco głową. Kiedy wyszła, od razu szerzej się uśmiechnął i przymknął jeszcze na chwilę oczy. Pomyślał, że przeżywanie tej choroby wcale nie będzie takie straszne. 

Toshiko w miarę możliwości uwinęła się z przygotowaniem posiłku dosyć szybko. Zrobiła również herbatę i poszukała lekarstw, które mogłyby pomóc obecnemu stanowi przyjaciela. Powoli szła z tacką w rękach, stawiając ją na stoliku obok Noyi. 

-Yuu, obudź się. -zaśmiała się, widząc jak libero przeciera oczy. Osłabienie sprawiało, że był ciągle tak samo zmęczony, ale nieco pobudził się, kiedy poczuł ładny zapach. 

-Dziękuję za opiekę, Toshi-chan. -uśmiechnął się delikatnie, a brunetka biorąc pałeczki w ręce i nabierając mięsa, przybliżyła je do buzi siatkarza, aby spróbował. Ten najpierw się zdziwił ale wziął jedzenie do ust i cicho zamruczał z zadowolenia. -Ale pyszne... -w sercu bardzo spodobała mu się opcja karmienia.

-Potem weźmiesz lekarstwa, Yuu. -odparła stanowczo. Wyraz twarzy chłopaka nieco się zniechęcił. 

-Muszę? 

-No się jeszcze głupio pytasz? -siatkarz przewrócił oczami, wracając do swojego ramenu. -W sumie to trochę moja wina. To ja Ci dałam tak dużo lodów. -zaśmiała się, stwierdzając część prawdy. 

-Ale to ja mogłem ich tak dużo nie jeść. Ale nic nie poradzę, lody sodowe są za dobre. -uśmiechnął się. -Nie sądziłem, że zachoruję od nich i to jeszcze w lato. 

-A to, że jak wyjdziesz z mokrymi włosami na balkon i Cię przewieje nie mogłeś przewidzieć? -spojrzała na niego znacząco, po raz kolejny wypominając mu jego dość głupi błąd. 

-No przepraszam... -na te słowa Toshiko ponownie się zaśmiała. Uwielbiała, kiedy Yuu ją przepraszał z tą jego uroczą skruchą w oczach, jak i głosie. Było widać, że również czuł się winny i rozumiał swój błąd.  

-No już. Jedz. 

Po zjedzonym posiłku, tak jak wcześniej powiedziała, chciała dać chłopakowi lekarstwa. Strasznie bawiła ją jego mina, kiedy potykał gorzkie tabletki, które chciał od razu zapić herbatą. Mimo, że było to tak nieprzyjemne, i tak był Toshiko bardzo wdzięczny. Robiła wszytko, aby poczuł się od lepiej, za co chciał się w niedalekiej przyszłości odwdzięczyć. 

-Dziękuję Ci Toshi-chan. -uśmiechnął się, kończąc swoją herbatę i stawiając na stolik pusty kubek. 

-Mam nadzieję, że poczujesz się trochę lepiej. Zdrzemnij się, a ja trochę posprzątam. -poprosiła, a chłopak znowu wygodnie ułożył się w swoim łóżku. Kimio znowu udała się do kuchni z zamiarem umycia naczyń. 

Nie zajęło jej to szczególnie długo i po jakimś czasie wróciła do jego pokoju. Zauważywszy, że ponownie słodko zasnął, nie chciała go obudzić przypadkowym hałasem. Nie mogła się jednak powstrzymać przed jedną rzeczą. Podeszła do jego łóżka, powoli pochylając się nad śpiącą sylwetką. Następnie złożyła mały pocałunek na jego jeszcze rozgrzanym czole. Kiedy się odsunęła, cieszyła się, że Yuu się przez to nie obudził. Pogładziła jeszcze dłonią jego miękkie włosy, które i tym razem ją nieco śmieszyły przez swoją samowolę. Mogłaby tak patrzeć na niego przez jeszcze bardzo długi czas, dlatego została z nim, dopóki się nie obudził. 

-Toshi-chan? Cały czas tu jesteś? -zwrócił się do niej, cichutko ziewając. 

-Tak, jestem. -zaśmiała się, nadal siedząc obok niego. Ponownie przyłożyła rękę do jego czoła, chcąc sprawdzić temperaturę. -Chyba trochę spadło. 

-To dobrze. Dziękuję, że się mną zaopiekowałaś. -przysunął się do niej bliżej, śmiało obejmując za szyję. Kimio nie wahała się i od razu również go objęła, czując jego ciepło, które mimo wywołane gorączką, nadal było przyjemne.

  

Too Short? | Yuu Nishinoya x OCWhere stories live. Discover now