9 - Nie zostawię jej tu!

2.6K 96 17
                                    

*POV ALICE*

Przytuliłam się do mojej ciężko dyszącej klaczy. Nadal nie mogę uwierzyć w to co się tu stało przed chwilą.

Nie dopuszczałam do siebie nawet tej informacji, że Ari miałaby teraz umrzeć.

Nie tu.

Nie teraz.

           

                    ~PRZSZŁOŚĆ~
 

                  - Pięć lat temu-

Kaspian od  małego uczył mnie jak się bronić. Codziennie robił mi treningi, a z czasem stałam się w walce mieczem lepsza od niego.

Ja to mówią? Ach no tak...

Uczeń przerósł mistrza.

- Ice mam dla Ciebie prezent. -  powiedział Kaspian w dniu moich ósmych urodzin. Brat chwycił mnie za rękę i pociągnął, aż do stajni.

Gdy tam weszliśmy ujrzałam tatę, którego odrazu mocno przytuliłam na przywitanie.

Po chwili z jednego z boksów tatuś wyprowadził małego, białego źrebaczka.

-  Urodziła się dzisiejszej nocy.- poinformował mnie ojciec. Powoli podeszłam do zwierzaka.

- To dziewczynka?-  zapytałam głaszcząc konika po jego puszystej, gładkiej, białej sierści.

- Tak- odpowiedział Kaspian podchodząc do mnie.

- A więc będzie Ari!- krzyknęłam uradowana i przytulilam się to konika.- Kocham Cię! Kocham, kocham, kocham!

(Na zdjęciu Ari)


                - Trzy lata później-

- Szybciej Ari! Szybciej!- pośpieszałam konia. Bawiłam się z Kaspianem w berka i już prawie mnie złapał gdyby nie to, że z krzaków wyzskoczył zając.

Koń mojego starszego brata zaczął wierzgać, a on nie przygotowany na to spadł z jego grzbietu na ubitą ziemię.

Zaczęłam się głośno śmiać gdy Kaspian wstał i zaczął masować swoje obolałe pośladki.

- Ty się nie śmiej. Lepiej złap mi Harolda. - powiedział mój braciszek pokazując na uciekającego konia.

Przycisnęłam łydke do boku Ari, a ona ruszyła galopem przed siebie.

Po chwili Ari biegła łeb w łeb z Haroldem.

- Stój Harold!- krzyknęłam, a koń zaczął zwalniać. Chwyciłam za wodzę czarnego Fryza (skrót pełniej nazwy rasy koni Fryzyjskiej) i udałam się w drogę powrotną.

- Dzięki!- mruknął Kaspian wsiadając na konia.

                      - Rok później-

- No co Ice? Wymiękasz?- zapytał Kaspian.

Jechaliśmy przez Las gdy przed nami jakby wyrosło powalone drzewo.

Mój brat bez problemu przeskoczył przez nie. Jak on potrafi... TO JA TEŻ!

Zacisnęłam mocno dłonie na grzywie mojego wierzchowca.

Ari wybiła się. Odruchowo zrobiłam połsiad.  Ta chwila...to było wspaniałe! Czułam się jabym latała mimo, że to Ari odwaliła całą robote.

Gdy klacz wylądowała na grunt przytuliłam się do jej szyji.

- Kocham Ciebie! Nie zostawię Ciebie! NIGDY! - powiedziałam do klaczy klepiąc ją jeszcze raz po szyji za udany skok.

- Wracamy?- zapytał Kaspian przejeżdżając do mnie.

- Tak- powiedziałam po czym zawróciliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną, przy okazji przeskakując po raz kolejny powalone drzewo.

Teraźniejszość

Leżałam na brzuchu Ari uciskając przy tym jej rane oderwanym skrawkiem mojej sukienki.

Płakałam wspominając dzieciństwo przeżyte z tą klaczą. Była i nadal jest moja przyjaciółką i NIGDY jej nie zostawię! Tak jak jej obiecałam niecały rok wcześniej.

-Alice, chodźmy. - powiedział Kaspian. Nawet nie wiem kiedy się zjawił! Ale w kazdym raie próbował oderwać mnie do Ari.

- Nie Kaspianie! Nie mogę jej teraz tu zostawić! Rozumiesz? -Wykrzyczałam mu w twarz.

Kaspian sięgnął do kieszeni, a po chwili szukania czegoś wyciągnął małą fiolke z jasno brązową cieczą w środku.

- Co to?- zapytałam na równo z Zuzanną.

- Leczący Kordiał Łucji. Kazała mi sobie trochę odlać mówiąc, że w każdej chwili może się przydać. I teraz się przyda!- Uśmiechnął się i wlał jedną kroplę płymu do pyska Ari.

Opowieści z Narni ~ Edmund Pevensie {1&2}Where stories live. Discover now