3~ Miecz o miecz, stal o stal

2.6K 86 3
                                    

*POV ALICE*

W momęcie, w której Kaspian pokazywał władcą Narnii mapę naszego świata ja siedziałam w swojej kajucie czytając książkę. "Narnijskie baśnie", bo tak się nazywała, dostałam od mamy na piąte urodziny. Krótko po tym zmarła.

Lubiłam wracać do tej książki, gdyż przypominała mi moje beztroskie dzieciństwo. Bo gdy straciłam rodziców wszystko się wtedy zmieniło. Pamiętam jak zamknąłem się w swej komnacie i płakałam...płacz u mnie jest taką żadkością...nawet Mój brat uważa mnie za zimną jak lód, gdyż czasami mimo, że chce nie umem płakać.

Mój charakter naprawdę przez te samotne lata spędzone samemu w komnacie lub na długich kilku godzinnych przejażdżkach konnych po lesie. Zamknęłam się w sobie. Stałam się jak to już wcześniej powiedziałam zimna  jak lód.

Czemu się zmieniłam?

To proste...po prostu odejście z Narnii czterech prawowitych jej władców mną wcząsnęła. Tak strasznie mi ich brakowało...a w  szczególności Edka.

*POV KASPIAN*

Jedno uderzenie. Drugie. Trzecie.

Miecz uderzał o miecz. Stal o stal. Zamachnąłem się i narzędzie niemal zetknęło się z głową Edmunda, gdyby nie jego unik.

- No chodź. - zachęciłem, a chłopak uniusł miecz nad głowę. Zamachnął się pół- obrotem.

Kolejny cios zadałem ja, lecz Edek ponownie unikną to przkucając.

Kopniak, którego znowu ominął i znowu słychać charakterystyczne odgłosy obijającej się i siebie stali.

Nasza szermierka kończy się remisem.

- Nabrałeś krzepy moj drogi.- pochwaliłem chłopaka klepać go po ramieniu.

- Na to wygląda.- uśmiechnął się.

- No dobrze. Wracać do pracy! - krzyknął Drinian, a każdy wziął się do pracy.

*POV EDMUND*

- Wasza wysokość.- usłyszałem za sobą. Koło mnie stał członek załogi w wyciągniętą ręką, w której miał kubek z wodą.

- A dziękuję. - powiedziałem biorac z jego dłoni przedmiot i ubijając łyk cieczy.

- Edmund? Czy gdyby ciągle trzymać kurs na wschód dopłynęłoby się...na koniec świata?- zapytała Łucja gdy tylko do nie podszedłem.

- Nie przejmuj się! To kawał drogi stąd! - zaśmiałem się.

- A ci swoje, jak zwykle gadają bzdury.- oburzył się Eustachy, który pojawił się koło nas.

- Czujesz się trochę lepiej?- zapytała z troską Łusia.

- Tak, ale to nie jest wasza zasługa. Całe szczęście, że mam stalowe nerwy. - odburknął.

- No proszę. Wreszcie wstało nasze słoneczko! Polubiłem już morze?- zapytał Ryczypisk widząc głową w dół na jednej z lin.

- Zawsze je kochałem. To zrozumiałe, że byłem zaskoczony.- spojrzałem na niego krzywo- Matka mówi, że jestem wybitnie wrażliwy. Jak to jednostki wybitne.- przez to co powiedział mało co nie zakszrusiłem się wodą.

- A w każdym razie wybitnie irytujace.- skomętował Ryczypisk, a Scrubb nie był mu dłużny.

- Wypraszam sobie! Jak tylko dotrzemy do jakieś cywilizacji pójdę do Brytyjskiego konsula i aresztują was za porwanie.

- Za porwanie powiadasz? Dziwne. Uratowaliśmy Ci przecież życie!- rzekł Kaspian.

- Trzymaliście mnie tu w brew mojej woli.

- Ależ skąd!

- A na dodatek w nie chigienicznych warunkach.

- Straszny z niego malkontent, prawda?- zaśmiał się Ryczypisk.

- Dziś to tryska chumorem.- powiedziałem gdyż taką była prawda.

- Widać ląd! - krzyknął ktoś z gniazda bociana.

- Wszyscy na pozycje!!- rozkazał kapitan.

Opowieści z Narni ~ Edmund Pevensie {1&2}Where stories live. Discover now