18- Trzeba będzie go zjeść.

1.5K 65 6
                                    


*POV ŁUCJA*

- Łucjo, Łucjo! Wstawaj.- obudził mnie glos Gael. - Patrz!- pokazała mi palcem na niebo gdzie znajdowała się błękitny, mały punkt.

- Błękitna gwiazda!- krzyknęłam ucieszona. - Obudzcie się!

- O co chodzi?

- Co się drzesz? Daj spać!- krzyknęła Ice, wywołując u mnie śmiech.

- Szybko! Wstawianie błękitna gwiazda! - krzyknęłam w czasie gdy Ryczypisk budził Eustachego.

*POV ALICE*

***

Gdy byliśmy już na statku zaczęliśmy płynąć za gwiazdą. Była ona bardzo widoczna i tak jasna, że aż raziła w oczy. Stałam właśnie z Łucją na balkonie naszego salonu. Za naszym statkiem płynęły syreny. Wyskakiwały ponad wodę śpiewając i machając do nas. Jednak jedną z nich zatrzymała pozostałe i zaczęła machać ręką w dosyć niepokojący sposób. Wyglądała jakby chciała nas przed czymś ostrzec.

Wyszłam na pokład do Kaspiana.

- Wiatr nas zawiódł.- powiedział do niego i Edka Drinian.

- Więc jak dotrzemy teraz na Ramandu? - zapytał ten drugi.

- Na mój nos coś nie chce, żebyśmy tam dotarli. - Stwierdził tajemniczo. Spojrzeliśmy wszyscy po sobie.

- Jak myślicie...O co mu chodziło? - zapytałem cicho, na co chłopcy bezradnie wzruszyli ramionami.

- Jestem taki głodny, że chętnie bym tego smoka zjadł! - krzyknął, któryś z marynarzy patrząc na Eustachego.

- Nic się nie bój Eustachy! Najpierw będą mieli do czynienia ze mną. - zapewnił go Ryczypisk.

- Jeśli nie dotrzemy do lądu, trzeba będzie go zjeść.- złośliwie skomentował kapitan.

Nagle coś bardzo mocno szarpnęło łodzią. Wszyscy upadli i gdyby nie Edmund, który pociągnął mnie tak żebym wylądowała na nim, mocno uderzyłabym głową w maszt.

- Wpadliśmy na rafe? - zapytał Kaspian.

- Co się dzieje? Co to było? - wszyscy krzykneli.

- Eustachy! Jesteś genialny!- krzyknął Edek. Smok ciałgnął naszą łódź, dzięki czemu płynaliśmy bardzo szybko z lekko uniesionym dziobem w górę.

***

- Nie wiemy nawet czy pozostli lordowie tam wogóle dotarli...- powiedział Książę gdy dopływaliśmy do brzegu wyspy już bez pomocy smoka. 

Robiło się już ciemno, a wszyscy wyszli ze statku. Na szczycie góry  był nakryty kilku metrowy stół. Duża ilość jedzenia przyprawiała mnie o dreszcze.

- Mmmmm, ale uczta.- ucieszył się Tauros.

- Czekaj! - rozkazał Drinian.

Nagle Edmund w krzakach dostrzegł trzy postacie. Lordów.

- Lord Rywinian. Lord Manemor. Lord Orgus. - powiedział Kaspian patrząc na sygnety owych lordów. - Oddycha!

- Oni także. - mruknął Edek. - Rzucono na nich urok.

-  Nie dotykać jedzenia!- krzyknęłam.

- Kaspian patrz! Kamienny nóż. To jest stół Aslana! - zawołał radośnie Edek.

- Miecze lordów. - tyle wystarczyło, każdy zaczął ich szukać. Gdy było ich sześć położyliśmy je na stole.

- Jednego brakuje. - nagle z nieba zazela spadać błękitna gwiazda. Odruchowo wyciągnęłam miecz. Na ziemi stanęła piękna Pani.

- Witajcie przybysze z Narni! Powstańcie. - przemówiła dzwięcznym czarujący głosem.

Opowieści z Narni ~ Edmund Pevensie {1&2}Where stories live. Discover now