12- Gdy zawsze potrzebuje...

1.7K 75 6
                                    


*POV ALICE*

W tym momencie byłam zdziwiona i w pewnym sensie sie się obawiałam.

- Ostrzec? O czym?- zapytałam a duch mojej matki usiadł obok mnie.

- Alice tylko spokojnie...- zaczęła spokojnym i kojącym głosem, którego brakowało mi przez te wszystkie lata.- Wszyscy zostaniecie poddani próbie, ale to na Ciebie spada odpowiedzialność. Wiem, że Kaspian jest starszy, ale to Ty jesteś odpowiedzialna i silna psychicznie za pół wioski. Pilnuj brata i trzymaj się blisko Edmunda Sprawiedliwego. On jest dla Ciebie taki dobry...- zaczęła się nim zachwycać. - To jedna sprawa. Teraz czas na drugą. Otusz przyjdzie czas kiedy władcy Narnii, opuszczą swój kraj. Na to niestety nie masz wpływu. Oni moją swój rodzinę, bliskich i przyjaciół. Będą musieli do nich wrócić. Ty jednak masz wybór, który zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Otóż czy chcesz iść za głosem serca i wybrać miłość swojego życia, czy zostać w Narnii z bratem i zapomnieć o Edku. Wybór jest twój. Ciężka decyzja. Pamiętaj tylko, że obojętnie co wybierasz jedną z tych osób zostawisz.

- Wiem to mamo...- westchnęłam i oparłam brodę o łokieć. - Tylko ja nie wiem co mam zrobić. To taka ciężka decyzja...Z jednej strony nie chce opuszczać Edmunda, lecz z drugiej strony Kaspian dnia będę mnie nie przeżyje, a ja bez niego. - mówiąc to rozpłakałam się.

- Wybieraj mądrze i pamiętaj to od Ciebie zależy twoja teraźniejszość i przyszłość. Przeszłości już nie zmienisz...- powiedziała i zniknęła zostawiając mnie w płaczu.

Wybiegłam z kajuty na pokład. Chciałam chociaż przez chwilę być sama. Przemyśleć wszystko.

- Księżniczko wracaj do siebie tu nie jest bezpiecznie w czasie sztormu. - powiedział Drinian i dopiero po tych słowach zoriętowałam się, że na morzu rozpętał się ogromny sztorm jednak mimo wszystko nie chciałam wracać do łóżka.

- Dobrze.- odpowiedziałam cicho i udałam sie do kajuty Kaspiana, Ryczypiska, Eustachego i tymczasowo też Edka. Mój brat rozmawiał z młodym Pevensie niewiem o czym, ale zbytnio mnie to nie interesowało. Podeszłam do Króla i usiadłam obok niego na chamaku.

- Coś się stało?- zapytał z troską, a ja oparła głowę na jego ramieniu.
- Nie, wszystko w porządku.

- Ej, przecież widzę.- mruknął podnosząc palcem mój podbródek i spojrzał w moje załzawione oczy, które były aż czerwone i opuchnięte od płaczu.


Z mojego niedbałego koka wychodziły pojedyńcze kosmyki padające mi na policzki. Chłopak odgarnął jeden za moje ucho i oparł swoje czoło i moje.

- Spokojnie tylko nie płacz. Mi możesz wszystko powiedzieć. -  Przytuliłam się do niego, a on wziął mnie na kolana.

- Hej, siostrzyczko....Nie płacz to nic nie da.- szepnął mi do ucha Kaspian. - Edmund zaprowadź ją do siebie.- rozkazał.

- Nie licz na to, że wrócę.- zaśmiał się.

- Dziękuję.- szepnęłam.

- Za co? - zapytał zdziłiony kładąc mnie na łóżku.

- Za to, że zawsze jesteś gdy Ciebie potrzebuje. Za to, że mi pomagasz i jesteś dla mnie taki dobry. Za to, że się mogę tobie wygadać  i jak potrzebie (a potrzebuję dosyć często) mnie przytulisz. Kocham Cię

Opowieści z Narni ~ Edmund Pevensie {1&2}Where stories live. Discover now