|Chapter 14|

3.6K 156 174
                                    

Rose P.O.V

Jestem na lotnisku, krople deszczu uderzają w moją skórę. Wydało się, wiem wszytsko. Spodziewałabym się wszystkiego, ale to było naprawdę zajebiście przykre. Nie wiem co ze sobą zrobić. Leżę na jednym z pasów startowych wpatrując się w gwiazdy, uwielbiam gwiazdy. Ktoś podchodzi i kładzie się obok. Przekręcam głowę w bok, aby zobaczyć kto to. Nie mam siły wstać. Słucham jego głosu, wytłumaczeń, które nie mają dla mnie już żadnego znaczenia, tak jak on. Płaczę, choć obiecałam sobie, że już nigdy nie będę. To jest silniejsze. Nienawidzę swojej wrażliwości. Podnoszę się i zaczynam biec. W oddali słyszę tylko krzyki.

"Rose, nie odchodź", "daj mi to wszystko wytłumaczyć", "to nie tak jak myślisz"

Uśmiecham się przez łzy. To brzmi tak jak w książkach, które zawsze kończą się szczęśliwie. Ta opowieść nigdy nie będzie miała happy endu...

Podnoszę się do pozycji siedzącej, ja pierdole co to było. Śnił mi się Wolfhard, ale dlaczego? Mam jakąś paranoję, cały czas mam przeczucie, że to niemożliwe, że on próbuje się ze mną dogadać. To bezsens. Cały czas mówił, że mnie nienawidzi, a teraz jeszcze ten sen. To pewnie skutek tego, że ciągle snuje jakieś teorie na ten temat i myślę o najgorszym. Mam nadzieję.

Po 20 minutach postanowiłam się podnieść. Z powodu iż obudziłam się o 5:00 miałam dużo czasu do wyjścia z domu. Na spokojnie się ubrałam, umyłam zęby, uczesałam włosy i zbiegłam na dół. Nikogo już nie było. Luz, przyzwyczaiłam się. Zgarnęłam ze stołu jabłko, kluczyki, założyłam buty i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi, a gdy się odwróciłam za moimi plecami stał mój sąsiad, o ironio.

-Czego chcesz, mendo społeczna? - spojrzał na mnie z wyrzutem.

-Okej, idę sobie.- zaczął iść szybkim krokiem w stronę szkoły.

-Nie licz na to, że będę krzyczała i prosiła żebyś się zatrzymał.

-Nie liczę na to, przyzwyczaiłem się, wiem jaka jesteś humorzasta, wolę przeczekać najgorsze.

-Ah tak? W takim razie się do mnie nie odzywaj.- serio, zabrzmiałam jak mała dziewczynka z fochem, zabijcie mnie.

-Nie trzeba dwa razy powtarzać.- krzyknął i odszedł. Może to i lepiej, nie chcę z nim gadać.

Poszłam inną drogą bo chciałam zajść do jakiegoś sklepu po coś słodkiego. Po 20 minutach byłam pod szkołą.

- Rose, brzydalu, tutaj jesteśmy!- no tak, jak zwykle komplementy od samego rana.

- Zamknij twarz Liv, a ty mnie nie denerwuj Jane.- przewróciłam oczami, przy nich to nieuniknione, wkurzają mnie, ale je kocham.

Pierwsza lekcja to matematyka. Nadchodzę Pani Montgomery!

Finn P.O.V

Wchodzę właśnie na teren szkoły, na boisku miał czekać na mnie Jacob, mówił, że chce ze mną pogadać czy coś.

-Siema

- Mam nadzieję, że to coś naprawdę ważnego. Musiałem wstać 30 minut wcześniej niż zwykle.

-Jak Ci idzie z Rose? Dostanę w końcu moją deskę?- zaczął się śmiać, on chyba nie wie z kim rozmawia. Cwel.

-Będzie moja, już niedługo. Może dzisiaj ją gdzieś zaproszę, jeżeli się zgodzi i spędzi ze mną wieczór, przegrałeś gnido.- robię dobrą minę do złej gry, nie chcę tego robić, śmiejemy się idąc w stronę szkoły.

-Kogo moje oczy widzą, czy to ta słynna pizda? Finn Wolfhard?- ja jebie, jeszcze go tu brakowało.

-Stul pysk frajerze.

Stay With Me Baby; Finn WolfhardWhere stories live. Discover now