ROZDZIAŁ IX

1.1K 101 5
                                    

Przebrałam się w legginsy z motywem flagi amerykańskiej i czarną koszulkę z napisem "Queen" poczym spakowałam moją podróżną walizkę. Wzięłam pare kosmetyków do torby i wszyłam wraz z Oliverem z mieszkania mojej siostry. Chwile potem moja komurka zaczęła dzwonić.

- Czego chcesz ?- odezwałam się do Emily.

- Wracaj i to natychmiast.

- Jestem pełnoletnia. Decyduje sama za siebie. Cześć. - rozłączyłam się i wtuliłam w Oliego.

-Ciii nie przejmuj się. - uspokajał mnie, głaszcząc po plecach.

-Możemy jechać? - chłopak kiwną głową i zabrał ode mnie walizkę oraz torbę. Nie jechaliśmy długo, oraz nie dojechaliśmy do celu. Oliver podjechał pod McDrive'a.

- Musze ci powiedzieć że nie wyglądasz na stałego gościa McDonalda. - powiedziałam, gdy odbierał zamuwienie.

-Nie ty jedna mi to mówisz. Chłopaki też to ciągle powtarzają. - mrugnął do mnie po czym zaczął jeść burgera na parkingu. Jedliśmy i rozmawialiśmy o błachostkach. Zbliżała się 12, więc pojechaliśmy do mieszkania Olivera. Zadzwoniłam do mojego nauczyciela i zawiadomiłam go o zmianie adresu. Ucieszył się z tego powodu, ponieważ on nie zabardzo lubił moją siostre. Poza tym mieszkał niedaleko, więc przesuneliśmy lekcję na 8:30.

W domu Oliver pomógł mi wnieść moje rzeczy i pokazał mi dzie moge je rozpakować. Jego telefon zadzwonił, więc zostałam sama. Włączyłam VIVę i zaczęłam układać ubrania w szafie. Po paru minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a po drugiej stronie zobaczyłam wypindrowaną lalunie. Miała czarne włosy i była wytatułowana na ramionach. Nie licząc kusej, czarnej sukienki, czarnych szpilek oraz masy tapety na twarzy.

-Eee a ty to?- Zapytała się mnie, mieżąc wzrokiem.

-Larrie. Pomieszkam tu jakiś czas. A ty kim jesteś?- zapytałam, opierając się o wejście.

-Hannah. Nie pomieszkasz chyba. Jestem dziewczyną Olivera. Kazał mi tu przyjść dzisaj. Jest może ?

- Nie. Wyszedł. Przekarze że wpadłaś. - posłałam jej wymuszony uśmiech i zamknęłam drzwi na klucz. Pobiegłam do łazienki. Nie mogłam znaleść żyletki, ponieważ moje oczy były zamglone łzami.

Po chwili trzymałam metalowy przedmiot w dłoni. Podwinęłam rękawy od bluzy i zrobiłam pare kresek. Poczułam nieprzyjemne szczypanie i ból, do którego się już przyzwyczaiłam.

Jak on mógł? Jak on mógł być takim głupkiem ? Jak ja mogłam się zgodzić, żeby on mu pomógł? Jestem zbyt głupia i naiwna. Naciełam skóre jeszcze pare razy. Za każdym razem szczypanie było mocniejsze, a ból narastał.

Wyrzuciłam żyletkę w kąt i zskuliłam sie w drugim. Zaczęłam płakać. Ręka krwawiła coraz mocniej, ale już przyzwyczaiłam się do widoku krwi i do bólu który sprawiają bliskie mi osoby. Słyszałam jak ktoś wchodzi do domu.

- Larrie? - usłyszałam głos Olivera. Był rozwścieczony.- Larrie do cholery, dzie jesteś? - był coraz bliżej łazienki. Nie odezwałam się ani słowem. Po chwili usłyszałam jak jakiś szklany przedmiot rozwala się na kawałki.

-Kurwa Larrie, wyjdź prosze. - Jego głos był już normalny. Po chwili ciszy podszedł pod drzwi łazienki, otworzył je i spojrzał na mnie.

-Larrie, obiecałaś mi... - powiedział bardzo sookojnie i cicho. Rozpłakałam się na dobre. Moja ręka bolała i szczypała bardziej niż wcześniej. Nic nie mówiąc wyszłam z łazienki omijając Olivera. Nie udało mi się to, ponieważ złapał za rozciętą ręke. Syknęłam, a Oli puścił rękę. Spojrzałam na niego ze złością i odeszłam.

---_-------------------

hey ;3

chciałabym was poinformować, że jadę 10.07 do polski i nie wiem czy będą rozdziały. dostałam tablet, a u babci nie ma dobrego połązeniamz internetem. może być tak że nie będę nic dodawała do sierpnia.

no to tyle :)

sorka za błędy

I can't do it on my own (BMTH)Where stories live. Discover now