Rozdział 5

860 31 83
                                    

OSTRZEŻENIE: Ten rozdział zawiera dużo yaoi. Jeżeli nie tolerujesz - nie czytaj.

Minął już miesiąc, a Feliks dalej nie mógł się zebrać i powiedzieć ukochanemu tych dwóch prostych słów, które raz na zawsze zmieniłyby ich przyjaźń w pełnoprawny i oficjalny związek.

Podobała mu się psychologia. Czasem nawet, kiedy brało go na naukę, potrafił siedzieć nad książkami kilka godzin z rzędu, co było do niego w ogóle niepodobne. Tolys z każdym dniem dziwił się coraz bardziej, bo nigdy by nie przypuszczał, że Polak jest do tego zdolny. Może w końcu wydoroślał i nie będzie się już zachowywać jak rozwydrzony małolat?

Ostatnimi czasy, pogoda nie dopisywała. Bezustannie padało lub wiało, a o słońcu można było tylko pomarzyć. Felek się przeziębił, dlatego musiał opuścić cały tydzień wykładów i warsztatów, nad czym bardzo ubolewał, jednak z drugiej strony cieszył się, ponieważ jego Licia cały czas się nim opiekował. Robił mu ciepłą herbatę, dbał o to, czy jest mu ciepło i poświęcał mu cały swój wolny czas. Polak był z tego bardzo zadowolony, ponieważ jeszcze bardziej się do niego zbliżył. Zawsze, gdy siedział sam w pokoju, układał w głowie dokładną wypowiedź, która posłuży mu do wyznania uczuć Tolysowi.

***

To była niedziela. Feliksowi przeszły wszystkie objawy choroby, więc mógł wychodzić na dwór. Zaciągnął Licię na spacer po jego ulubionym parku, w którym, o dziwo, nie było chyba wtedy nikogo oprócz nich samych, no i oczywiście starszej pani dokarmiającej gołębie. Mimo, że miło im się rozmawiało, atmosfera między nimi była napięta.

Kiedy wrócili do akademika i rozebrali się z kurtek, blondyn czym prędzej zamknął drzwi na klucz.

- Dlaczego zamykasz na klucz? Przecież i tak nikt tu nie wejdzie - zapytał Litwin.

Nie otrzymał odpowiedzi. Feliks usiadł na łóżku współlokatora i gestem ręki wskazał, aby ten również usiadł. Gdy brunet to zrobił, oboje usiedli po turecku na przeciwko siebie. Polak złapał ukochanego za dłonie i spojrzał mu w oczy. To był ten moment. Moment, który zmieni ich relację.

- Nie wiem jak zacząć... - powiedział cicho Feliks. - Bo wiesz... Jest taka sprawa, że... Ja...

Nie mógł tego z siebie wydusić, chociaż bardzo chciał. Nie mógł, po prostu nie mógł. Spuścił głowę, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy.

"Dlaczego jestem takim debilem, że dwóch prostych słów nie umiem powiedzieć?!" - myślał.

- Feliś... Co się stało? - zapytał zaniepokojony szlochem przyjaciela Litwin.

"Czy ja go właśnie nazwałem "Feliś" ?!" - pomyślał z lekkim niedowierzaniem.

Chłopak wtulił się w wyższego i dalej cicho szlochał. Było mu smutno, ale przede wszystkim był wściekły na siebie, za to że nie był w stanie wyznać Tolysowi swojej miłości. Ten też przytulił się do niego i wierzchem dłoni otarł jego łzy.

- Cicho już... Feliś, co się stało? Powiedz mi o tym - mówiąc to, brunet zaczął lekko kiwać się na boki, aby uspokoić przyjaciela.

Feliks przestał szlochać i odsunął się od Litwina.

- Ja cię kocham, rozumiesz?! - w jego głosie było słychać złość. - Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, ale to prawda. Kocham cię Tolys, kocham cię od dawna, ale dopiero teraz jestem w stanie ci to powiedzieć - jego głos był o wiele spokojniejszy, niż na początku.

Tolys patrzył na niego z osłupieniem.

"On... On mnie kocha?" - jego myśli były bardzo chaotyczne - "I co teraz?... Co ja do niego czuję? Może to samo co on do mnie? To już na pewno nie jest przyjaźń, tylko coś więcej. Wiem to od dawna. O wiele więcej."

A ty Liciu?... | LietPol [Hetalia]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora