Rozdział 17, część 1

301 11 87
                                    

- Licia wstawaj! No wstaaaaań! No dalej! - Feliks starał się siłą ściągnąć współlokatora z łóżka.

Tolys przeciągnął się, usiadł i spojrzał na niego bardzo zaspanym wzrokiem. Jego spojrzenie wyrażało jedną wielką niechęć do życia i zdenerwowanie tym, że jego chłopak z jakiegoś powodu tego dnia postanowił obudzić go tak wcześnie.

- Jest. Piąta. Trzydzieści.

- No ale nie będziemy marnować dnia - Polak ponownie pociągnął go za ramię, chcąc wywlec go z pościeli. - No wstawaj. Wstań, proszę - powiedział słodkim głosem, siadając na kolanach na podłodze i opierając łokcie na brzegu materaca.

- Gdzie ci się tak śpieszy? Zawsze jest tak, że to ja muszę cię budzić, a dzisiaj wymyśliłeś sobie, że wstaniesz tak wcześnie i będziesz naskakiwał mi na głowę. Nie bardzo rozumiem, po co to wszystko.

- Popatrz. Dzisiaj jest poniedziałek. Do zakończenia roku został tydzień, więc chcę wykorzystać totalnie każdą chwilę, żeby wakacje były dłuższe!

Brunet nie był w stanie stwierdzić, co Feliks ma na myśli. Jego tok myślenia był dla niego często bardzo niezrozumiały. Ale cóż, tak było, jest i zawsze będzie.

Litwin przetarł oczy, zamrugał parę razy i jeszcze raz na niego spojrzał. Obraz, który widział dalej był rozmazany, a jego mózg jeszcze dobrze się nie rozbudził.

- Posłuchaj, nie mam zielonego pojęcia, o co ci chodzi, ale błagam, daj mi się wyspać.

- W takim razie pójdę się przejść.

- Co? Przejść? O tej godzinie?

- Tak. Generalnie, dlaczego nie?

Tolys był zbyt niewyspany, żeby wdawać się w jakiekolwiek dyskusje, więc po prostu zignorował zachowanie Polaka. Położył się na łóżku i zaraz zapadł w sen.

***

Niebieskooki student psychologii właśnie mył zęby. Wypluł spienioną pastę i wypłukał usta wodą, po czym spojrzał w lustro.

"Kolejny dzień. Możliwe, że będzie dobry. Możliwe też, że będzie zły, ale najpewniej będzie neutralny. Będę miał tyle samo pecha, co szczęścia. Czyli jak zawsze. No, może prawie. W sumie to, statystycznie rzecz biorąc, odkąd jestem z Feliksem współczynnik mojej codziennej dawki szczęścia chyba się podniósł" - zaczął swoje poranne rozmyślania.

Nagle Feliks wszedł do łazienki.

- Siema Liciu! Co porabiasz? - zawisł mu na ramieniu.

- Myję zęby. Właściwe, to już skończyłem je myć - odrzekł całkowicie obojętnie Litwin.

Blondyn stanął na przeciwko niego, wspinając się na palce. Spojrzał mu się prosto w oczy.

- Nie bądź takim pesymistą - powiedział najciszej, jak tylko potrafił.

Tolys nieznacznie zmarszczył brwi.

- Wiem, że chodzi ci o to, że obudziłem cię o 5:30. Dobrze, mój błąd. Totalnie cię przepraszam. W ramach przeprosin mogę ładnie cię uczesać.

- Nie wiem czy to taki dobry pomysł.

- Zgódź się, zgódź, proszę - Polak zrobił słodkie kocie oczka i złożył ręce jak do modlitwy.

A ty Liciu?... | LietPol [Hetalia]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon