Rozdział 17, część 2

242 10 81
                                    

- Mam pewien pomysł - odezwał się Ivan. - Pomysł, który nie może się nie udać - na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech. - Ale najpierw jeszcze jedno - Gilbert spojrzał na niego pytająco. - Trzeba się pozbyć Tolysa, bo ta dwójka się za bardzo o sebie wzajemnie troszczy. On będzie nam tylko przeszkadzał.

***

Feliks poczuł nieprzyjemne szturchanie czymś drewnianym w głowę i przeszywające go od podłoża, na którym leżał, zimno. Otworzył oczy. Wszystko dookoła go raziło, więc przysłonił twarz dłonią. W dalszym ciągu coś nie znośnie uderzało go w czaszkę.

- Co się...? - powiedział cicho, lekko zachrypniętym głosem.

Odsunął rękę od oczu, tak, aby widzieć swoje otoczenie. Nad sobą zobaczył czyjąś sylwetkę. Szerzej otworzył powieki, aby do jego źrenic dotarło więcej światła.

- Dziecko, co ty tu robisz? - usłyszał głos starszej kobiety.

Blondyn usiadł i rozejrzał się dookoła, próbując przypomnieć sobie, co się właściwie stało i, co ważniejsze, określić miejsce, w którym się aktualnie znajduje.

- Gdzie ja jestem? - zapytał, spoglądając w górę na kobietę.

- Jak to gdzie? Na cmentarzu. Tylko powiedz mi, chłopcze, co ty tu w ogóle robisz.

- Też chciałbym wiedzieć - Feliks wstał i otrzepał się z ziemi i piasku.

- Same problemy z tą dzisiejszą młodzieżą! Lezą w miejsca, gdzie ich nie powinno być, później nie wiedzą, gdzie są i co tam robią. Ty się weź chłopie do pracy, a nie po cmentarzach chodzisz. Jeszcze śpisz za ziemi! No kto to widział! Ty się ogarnij w końcu - babcia odchodząc zdzieliła chłopaka laską po tyłku.

"Co ja tu robię?" - pomyślał Polak, rozglądając się i obserwując otaczające go groby. - "Chciałbym też wiedzieć, jak się tu znalazłem. Może jak wrócę to... No właśnie, tylko jak wrócę? Może pójdę na autobus" - zielonooki przystąpił do realizacji swojego pomysłu, czyli do udania się na przystanek.

***

Pierwszą rzeczą, jaką Tolys zobaczył po przebudzeniu był biały sufit, z którego odchodziły płaty farby. Rozejrzał się. Leżał w wannie praktycznie zasypany pustymi butelkami głównie od piwa, ale również innych napojów, które występują w możliwości zakupienia w szkle. Usiadł i złapał się za głowę, czując w niej uciążliwe pulsowanie. Ponownie się rozejrzał. Teraz był już pewien, że znajdował się w łazience w jednym z pokojów będących w akademiku. Wstał, wysypując przy tym zawartość wanny, która zadudniła o podłogę, drażniąc uszy Litwina i wywołując na jego twarzy skrzywioną minę.

Chłopak podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Zamknięte. Przekręcił zamek, a w zasadzie chciał przekręcić zamek, bo nic z jego zamierzeń nie wyszło. Ktoś zamknął go w łazience i zepsuł zamek, tak żeby nie można było wyjść od środka.

- Czy ktoś mnie może stąd wypuścić? - powiedział głośno brunet, uderzając pięścią w drzwi.

Cisza.

- Halo? - znów walnął w drzwi, po czym przyłożył do nich ucho.

Znów cisza.

A ty Liciu?... | LietPol [Hetalia]Where stories live. Discover now