8; przeciwieństwa i trudy

1.9K 119 18
                                    








Musiało minąć trochę czasu, aby Katara otrząśnięcia się po rozczarowaniu związanym z Jetem. Leila dobrze wiedziała, że dziewczyna przez kilka dni była smutna, bo osoba, którą tak uparcie broniła i była przez nią idealizowana okazała się kompletnym rozczarowaniem. Ale kiedy ma się przy sobie najlepszych przyjaciół, wszystko zmienia postać rzeczy i wszelkie trudności zostają pokonane, w sposób szybszy, niżeli mielibyśmy radzić sobie z nim samotnie.

Leila zrozumiała, że z Katarą było już całkowicie w porządku, kiedy dziewczyna znowu zaczęła wykłócać się o wszystko z Sokką. I wróciła do zachowywania porządku, wszelkiej czystości. Także bycie miłym dla brata, właśnie dobiegło końca. Leila aż momentami zaczynała tęsknić za tymi wrzaskami. Mimo to na szczęście wszystko powróciło do normalności.

Leila nie czuła się zbyt dobrze, trochę bolała ją głowa, a jej noga po upadku, który zaliczyła tamtego dnia, nadal była nieco opuchnięta. Mniej, niż wcześniej, ale, jednak nadal kiedy chodziła nieco kulała, a każdy krok powodował niemały ból.Dlatego mogła siedzieć bezczynnie, podczas gdy Sokka usiłował rozłożyć namiot, a Katara wyruszyła po jakieś kawałki drewna.

Leila utworzyła sobie krople i inne uformowania z wody, którą niedawno ponownie napełniła swój bukłak. Nie wymagało to używania nóg, więc mogła swobodnie ćwiczyć mięśnie nadgarstków.

— A brezent? — usłyszała głos Katary.

— Już biorę — powiedział Sokka i schylił się po wyznaczony przedmiot, jednym ruchem wrzucił go prosto do namiotu.

— Powinieneś nałożyć go na namiot, żeby nie przemakał — poinstruowała.

— Mamy susze, Kataro — stwierdził beztrosko. — Mogę wykorzystać brezent jako coś czym się przykryje, żeby nie było mi zimno.

— A jeśli się rozpada? To przecież możliwe.

— A jeśli nie? Mam rozkładać go na marne, bo nie potrafisz sobie odpuścić?

— Jesteś irytujący! — burknęła, tupiąc nogą jak obrażone ciele. — Leila powiedz mu coś, to prawda, że powinniśmy rozłożyć brezent?

— Wiesz, Kataro...

— Daj jej spokój — wtrącił Sokka. — Jak się rozpada będziesz w swoim żywiole, przecież tak uwielbiasz taplać się w wodzie.

Leila wstała i pokuśtykała na bezpieczniejszą odległość w razie, gdyby kłótnia rodzeństwa rozgrzała się do tego stopnia, że zaczęliby czymś w siebie rzucać.

— Może skup się na drewnie — ciągnął Sokka. — Kiepska ta podpałka, same witki.

— Jak ci się nie podoba... — Katara rzuciła w niego wszystkimi gałązkami, które jeszcze przed chwilą trzymała w dłoniach.

Sokka, żeby się zemścić, zepsuł wcześniej złożony namiot. Całe szczęście wczas pojawił się Aang, który był niczym promyczek w najciemniejszym z zawalonych kamieniami tuneli.

— Zajmę się jedzeniem, jeśli... — przerwał, rozglądając się, a kiedy jego wzrok dosięgnął Leile ta wzruszyła ramionami. — Gdzie ognisko? Co z naszym namiotem?

— Zapytaj Królowej Witek — rzucił kpiąco Sokka.

— Ach tak? A może leniwego króla... — rzuciła w niego gałązką. — ... namiotów.

— Kłótnie nie rozwiążą sporów — powiedział Aang, głosem wszechwiedzącego mędrca. — Ale czyny owszem. Kataro, może ty zajmiesz się namiotem, a Sokka rozpali ognisko?

— Dobra — zgodziło się rodzeństwo, nadal na siebie obrażone.

Leila odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że niemusi wysłuchiwać ich kłótni. Czasem bywa śmiesznie, jednak aktualnie obawiała się, że dostanie czymś ciężkim. Zbyt mocno bolała ją noga, by mogła sobie pozwolić na dodatkowe cierpienie.

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now