Toph, Sokka i Aang po kryjomu wymknęli się, aby nieuczciwie zdobyć w mieście pieniądze.
Leila siedziała przy Appie, ponieważ zrezygnowała w uczestnictwie w tych zabawach. Poprosili, aby ich kryła. Kiedy wrócili z górą pieniędzy, Katara wygłosiła im kazanie. W sumie całkiem słuszne. Jeden raz, czy dwa zabawy w hazard to jeszcze nic takiego, ale kilkanaście było przesadą. Cóż, mogło zrobić się bardzo niebezpiecznie.— I znowu zaczynają... — mruknęła Leila była już zmęczona wysłuchiwaniem kłótni między Katarą a Toph.
Chciała, aby w końcu znalazły porozumienie. To tego jednak była długa i kręta droga.
— Uważasz, że powinnam być taka jak ty? Jak zdziczałe dziecko?! — uniosła się Katara.
— Tak — odparła Toph. — Być może, wtedy zobaczyłabyś jacy jesteśmy ekstra. Popatrz tylko podróżujemy sobie po świecie, zdobywamy pieniądze, dobrze się bawimy. Żadni rodzice nie mówią nam co robić.
— Aaa, rozumiem — odrzekła Katara. — Zachowujesz się tak z powodu rodziców.
— Nie gadaj — mruknęła Toph.
— Za bardzo cię pilnowali, więc uciekłaś, a teraz zachowujesz się, jakby twoi rodzice nie istnieli — mówiła Katara. — Udajesz, że ich nienawidzisz, a tak naprawdę czujesz się po prostu winna.
— Nienawidzę ich! — syknęła Toph.
— Nie wolno tak mówić — powiedział Katara.
Leila przymknęła powieki, czekając na burze, która zaraz miała nastąpić. Katara nadepnęła na grząski temat. — Tęsknisz za nimi, ale nie chcesz o tym myśleć, więc wolisz zachowywać się, jak szalona.— Słuchaj! — warknęła Toph i wstała, stając naprzeciwko Katary. — Uciekłam, żeby pomóc Aangowi!
— Dziewczyny, czy wy naprawdę nie możecie się porozumieć? — wtrąciła ostrożnym tonem Leila, patrząc na przyjaciółki z nadzieją.
— Nie! — warknęły jednocześnie i znów wróciły do zabijania się spojrzeniami.
— Twoje oszustwa sprowadzą na nas niepotrzebne kłopoty — zarzuciła Katara, chaotycznie gestykulując. — Wystarczy, że goni nas jaki dziwny koleś z trzema oczami.
— Skoro o tym mowa to — odezwał się Sokka. — właśnie wymyśliłem dla niego przezwisko, jak wam się podoba: iskru iskru boom ziom? Zastanówcie się...
— Mamy już pieniądze. Musisz z tym skończyć — nakazała stanowczo Katara.
— Skończę z tym kiedy będę chciała! Nie rozkazuj mi — warknęła Toph i zabrała worek ze swoimi pieniędzmi.
Dziewczyna udała się w przeciwną stronę, usiadła i stworzyła skalny namiot, który odgradzać ją przed światem. Leila westchnęła, starając się wymyślić coś co pomoże zneutralizować konflikt dziewczyn.
— Jeśli już mówimy o pieniądzach, ja idę trochę wydać — postanowił Sokka.
— Poczekaj, pójdę z tobą — zawołała Leila i dogoniła go.
Poszli do miejsca w którym sprzedawano sokoły pocztowe. Leila przemilczała kwestię swojego sceptycyzmu w kwestii sensu zakupu tegoż ptaka. Jak Sokka się na coś uprze to trudno go od tego odciągnąć. Poza tym zebrał te pieniądze, więc miał prawo kupić co chciał.
— Dobra Sokkuś, chodźmy teraz...
— Wiem, jak go nazwę — stwierdził Sokka, uśmiechając się z triumfem. — Sokkuś!
— Sokkuś? — zdziwiła się.
— Tak, Sokkuś. Możesz być dumna wykorzystałem twój pomysł — odparł i posmyrał sokoła, czy też Sokkusia po ptasiej głowie. — Witaj w drużynie awatara. Jestem Sokka twój właściciel, a to jest Leila. Przyjaciółka. Musisz wiedzieć, że w naszej paczce znajduje się również lemur. Nie życzę sobie żadnym bójek.
CZYTASZ
catharsis || avatar the last airbender
FanfictionLeila odkąd pamięta zamieszkuje południowe plemię wody. Jako jedna z dwóch pozostałych magów wody w tym rejonie, skrzętnie ukrywa swoje umiejętności, ujawniając je jedynie przed zaufanymi mieszkańcami wioski. Dziewczyna kilka lat temu straciła ważną...