3.09; Dzień Czarnego Słońca

1.1K 88 15
                                    





Razem z Katarą i innymi magami wody stworzyły zasłonę mgielną. Brama Azulona uaktywniła się i zaczęła płonąc.

Zeszli pod pokład do łodzi podwodnych, skonstruowanych według pomysłu Sokki. Były napędzane magią wody, dzięki czemu były w stanie pływać pod wodą. Według ojca Teo, łodzie miały jeden szkopuł, ograniczony dostęp do powietrza. Niedługo później byli zmuszeni się wynurzyć na powierzchnie.

Chwilę po tym, dołączył do nich Aang.

— I co, zaczęło się? — zagadał chłopiec.

— Jesteś gotów pokazać Narodowi Ognia, że awatar żyje? — zapytał Sokka.

— Jestem gotów — odparł Aang z zaciętym wyrazem twarzy. Przytulili się do siebie.

— Mam nadzieję, że wpuścisz Władcy Ognia porządne manto — wyznała Toph.

Słysząc głos Hakody, odsunęli się od siebie. Mężczyzna zawiadomił ich, że następnym razem kiedy się wynurzą, będą już na brzegu. Polecił zachować czujność. Przerwa się skończyła, musieli wejść do łodzi

Kiedy Leila była już przy zejściu na dół zauważyła, że odwiązała się jej kokarda. Więc
odwróciła się, aby po nią wrócić i od razu tego pożałowała. Przekręciła głowę z niedowierzaniem. Nie spodziewała się tego.

Aang właśnie nachylił się w stronę zdezorientowanej Katary, aby pocałować dziewczynę w usta. Leila zakryła oczy, chcąc uniknąć tego widoku. Było jej niezręcznie.

Rozumiała już, jak Katara czuła się w katakumbach Ba Sing Se. Podeszła do Katary, kiedy Aang już odleciał.

Schyliła się po swoją kokardę.

— Ktoś tutaj ma rumieńce — rzuciła do Katary i sugestywnie poruszała brwiami.

— Coś ty...

W końcu zawołał je Sokka musiały więc pójść na Appe, aby stworzyć mu przestrzeń, która pomoże mu oddychać pod wodą. 

Bez większych przeszkód, przedostali się do środka. Póki co, wszystko szło zgodnie z utworzonym planem. Ostrzeliwano ich, to oczywiste, że nie pozwoliliby im tak łatwo przedostać się na miejsce.

Pozostawili łodzie przy brzegu. Katara i Leila wyładowały z Appą. Walka trwała. Raz po raz ktoś dostawał łomot. Razem z Sokką, Katarą i Hakodą starali się zniszczyć umocnienia wroga. Wylądowali na murze, rozbiegli się do trzech wieżyczek. Musieli je zniszczyć i unieszkodliwić żołnierzy w środku.

Postanowiła pobiec sama, zamroziła jakąś kobiety od pasa w dół w wodzie, a potem zrobiła to samo z drugą żołnierką. Po czym wróciła do Sokki i Katary. Rodzeństwo przykucnęła obok swojego ojca, który najwidoczniej został ranny. Wsadzili mężczyznę na Appę, a potem wylądowali w bezpieczniejszym miejscu. W którym Katara starała się uzdrowić swojego ojca.

— Tutaj będzie bezpieczniej, nie możesz iść dalej — zwróciła się do niego Leila.

— Czuję się lepiej, muszę dołączyć do swoich żołnierzy — drążył uparcie Hakoda.

— Jesteś ranny — odezwała się zmartwiona Katara. — Poważnie, nie możesz już walczyć.

— Liczą na mnie. Jestem dowódcą — zarzekał się Hakoda. Spróbował wstać, lecz nie mógł, gdyż wzdrygnął się z bólu.

— Nie możesz go szybciej uzdrawiać? — pospieszał siostrę Sokka.

— Robię co mogę — odparła Katara.

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now