15; Oblężenie Północy: część druga; uciemiężony księżyc

1.7K 134 14
                                    






Boleśnie wylądowała na trawie, próbując uchylić się przed atakiem ognia. W końcu rozeźlona wykorzystywała technikę, którą dopracowywała podczas nauki u mistrza Pakku. Cisnęła całą falą wody w Zuko, zmieniając ją w lodową ścianę, która pochłonęła prawie całe jego ciało oprócz twarzy i dłoni. Jednak ten wydmuchał w nim dziurę gorącym oddechem, przy czym szybko uwolnił się z pułapki.

— Nieźle — mruknął. — ale to i tak nie wystarczy, żeby mnie pokonać.

— Daj sobie spokój i odejdź — sarknęła.

— Nigdy — odparł stanowczo.

A potem dostał wodą w twarz.

Robiła wszystko, byleby zyskać trochę na czasie. Może Yue zdoła przyprowadzić jakieś wsparcie, zanim Zuko ją spali. Trzasnęła w niego wodnym biczem, gdy niebezpiecznie zbliżył się do Aanga, chcąc złapać za jego ubranie. Chłopiec zaczął coś mamrotać, to odwróciło jej uwagę, a Zuko wykorzystał chwilę jej rozkojarzenia. Cudem uniknęła spłonięcia na popiół i odleciała kawałek dalej, turlając się po lodzie.

— Przykro mi, ale musiałem to zrobić — oznajmił.

Przez chwilę nie potrafiła doprowadzić się do porządku. Nie straciła przytomności, jednak trochę jej zajęło, zanim się podniosła przynajmniej do pozycji siedzącej. Zamglonym wzrokiem odchodzącego Zuko z Aangiem uwieszonym na plecach jak worek kapusty. Zaparła się i ignorując, ból postanowiła, pójść za nimi, wcześniej rzucając okiem na Katare. Czuła, że dziewczynie nie stało się nic poważnego i nie długo sama się wybudzi. Dlatego nie zatrzymywała się dłużej.

Śnieg sprawiał, że zaczynała wariować, irytująco natrętnie sypał jej w twarz. Chodzenie w nim było coraz trudniejsze, mimo że pomagała sobie magią.

Oprócz tego musiał pilnować, żeby Zuko jej czasem nie usłyszał, dlatego trzymała się w dużej odległości od niego. Zastanawiała się tylko jaki chłopak ma plan i co zamierzał zrobić. Podejrzewała, że raczej działał bez głębszego przemyślenia swoich działań, a to wydawało się jeszcze gorsze.

Śnieżna zawierucha zamgliła jej widoczność, schowała się i cudem uniknęła zasypania przez zsypującą się zaspę. Ślady stóp Zuko były widoczne, a przynajmniej na tyle, by mogła się nimi sugerować w swojej dalszej drodze.

— Skretyniały chłopiec z gorącym ego — marudziła pod nosem. — Książątko od siedmiu boleści!

Podeszła do dziwnie wyżłobionej jaskini, w której jak podejrzewała, ukrył się Zuko. Tutaj będzie jej łatwiej go pokonać i odbić Aanga, w końcu wszędzie był śnieg, a ona potrafiła to wykorzystać.

— Wreszcie cię mam — usłyszała przytłumiony głos. — Chociaż ta zamieć sprawiła, że tutaj ugrzęźliśmy. Zawsze coś. Nie zrozumiesz. Jesteś jak moja siostra, wszystko przychodzi ci łatwo. Złote dziecko. Wszyscy ją uwielbiają.

To brzmiało, naprawdę smutno. Tak, Leila mogła opisać to jako smutne. Ona nigdy nie odczuła bycia gorszym od rodzeństwa, co prawda matka wymagała od niej więcej niż od Akki, ale ten był jeszcze tylko dzieckiem.

— To urodzona szczęściara — kontynuował, widziała jego cień wystający z wejścia jaskini, przesunęła się, żeby jej nie zauważył. — Ja, mam szczęście, że żyje. Zawsze walczyłem o swoje i stałem się silny. Stąd mój charakter. Teraz w końcu będę mógł wrócić do domu i odzyskać swój honor.

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now