2.03; definicja wolności.

1.7K 108 12
                                    






Omashu nie przypominało miejsca, jakie zapamiętała podczas swojego ostatniego pobytu. W powietrzu unosiła się wręcz ponura atmosfera. Nieprzyjemna woń strachu i straconej nadziei. Zresztą nie było w tym nic dziwnego, nad mieszkańcami tego miasta wisiało widmo niepokoju o kolejny dzień. W końcu Naród Ognia ograniczał ich wolność.

Leila czuła ogromną złość, nie wyobrażała sobie tego co musieli przechodzić co wszyscy ludzie. Nie tylko w Omashu, ale również w innych, przejętych lub zaatakowanych przez Naród Ognia miastach czy wioskach.

— Leila, żyjesz? — usłyszała głos Katary.

— Co?

— Zamyśliłaś się i wbijasz paznokcie w moje ramię — oznajmiła dziewczyna.

— Wybacz — mruknęła Leila i zabrała rękę. — Nie chciałam.

— W porządku — odparła i przyłożyła trochę wody do zadrapania. — W takich momentach doceniam lekcje u Yugody.

— Och tak, były przydatne — przyznała.

— Zastanawiamy się gdzie mogliby trzymać Bumi'ego — wyjaśniła Katara widząc jej pytające spojrzenie.

— Pewnie w czymś metalowym — Aang włączył się do rozmowy.

— To dosyć logiczne, chodźmy poszukajmy czegoś co nadaję się na więzienie — zaproponowała.

Reszta zgodziła się z nią i poszli rozglądając się w każdą stronę, aby przypadkiem coś ważnego nie umknęło ich uwadze. Chodzili po ogromnych murach, które już wcześniej mogła obejrzeć z bliska. Robili wszystko, aby jakoś ukryć się w cieniu i nie zostać zauważonym.

Usłyszawszy dźwięk spadających skał, zatrzymali się, Aang ujrzał na dole garstkę ludzi, na których owe kamienie mogły spaść i użył magii powietrza, aby je zdmuchnąć. Niestety zostali przez to zauważeni.

Katara cisnęła wodą w dwóch żołnierzy ognia. Jakaś dziewczyna z grzywką i ciekawie wyglądającą fryzurą wbiegła na wiadukt i zaczęła rzucać w nich ostrzami. Gdyby nie to, że właśnie znajdowali się w niebezpieczeństwie, być może byłaby zafascynowana stylem walki nieznajomej dziewczyny. Kimkolwiek by nie była.

— Leila uważaj! — ostrzegła Katara.

Dzięki temu Leila uniknęła ataku, chociaż jeden z małych sztyletów przeciął jej kosmyk włosów. Nie czekając ani chwili dłużej złapała przyjaciółkę za rękę i razem z Sokką i Aangiem zaczęli biec, aby uniknąć kolejnej walki. Niepotrzebne im były problemy, tylko że zawsze, gdy chcieli ich unikać, one jakby spadały im prosto z nieba.

Uciekali ile sił w nogach, chcąc znaleźć się jak najdalej od problemów i Narodu Ognia. Jednak nie było to na razie możliwe do osiągnięcia.

Bumi — musieli odnaleźć króla Omashu i wiać jak najprędzej z tego miasta, bo już miała go dosyć.

Przystanęli chcąc obronić się przed kolejnym atakiem ze strony dziewczyny. Nim zdołali cokolwiek zrobić, kawałek ziemi pod nimi, zapadł się, a oni wylądowali w zupełnie innym miejscu. Przez chwile nie była pewna co tak naprawdę się stało, a potem dostrzegła sporą grupę ludzi odzianą w barwy Królestwa Ziemi. Leila stwierdziła, że zostali uratowani. Ewentualnie wpadli w jeszcze gorszą pułapkę. Życie bywało przewrotne, zwłaszcza jeżeli podróżowało się z awatarem.

Leila podniosła się z ziemi i otrzepała ubranie z pyłu.

— Powiedzcie mi, że jesteśmy w bezpiecznym miejscu.

— Jesteście — odpowiedział jej czyjś głos.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, do którego wpadli. Dostrzegając przed swoimi oczami ludzi należących do Królestwa Ziemi, odzianych w zielone stroje, odetchnęła z ulgą. W każdym razie napewno znajdowali się w bezpieczniejszym miejscu niż na zewnątrz.

catharsis || avatar the last airbender Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt