2.15; to czego nie załuję.

1.3K 93 27
                                    






Nigdy nie mamy dostatecznej pewności, która cisza jest tą, która następuje przed burzą.

W tle słychać tylko grzmoty i szepty wiatru.

Obudziła się dopiero nad ranem, a raczej zerwała ze snu. Zuko również otworzył oczy.

— Leila? — spojrzał na nią zdziwiony. — Więc to dlatego...

— Co dlaczego? — zapytała zdezorientowana. Podniósł się, zdejmując głowę z jej kolan i usiadł.

— Czułem to przyjemne uczucie harmonii...

Uśmiechnęła się delikatnie. Jej dłonie, dopóki nie zasnęła głaskały jego włosy. Chciała go w jakiś sposób uspokoić, podczas zamiennych majaczeń i dreszczy spowodowanych tą dziwaczną gorączką. Wuj Iroh określił ją jako ogromną zmianę, czy też wewnętrzną walkę.

Leila wolała określić ten proces rodzajem oczyszczenia. Czy jakkolwiek inaczej. Nie martwiła się, gdyż ufała Iroh, a ten stwierdził, że to coś dobrego. Przynajmniej tak wywnioskowała z jego zachowania. Trudno było to zrobić, Iroh wydawał się być specyficznym człowiekiem. Nigdy nie wiadomo, czego można było się po nim spodziewać. Aczkolwiek bez względu na wszystko, Leila bardzo lubiła tego staruszka.

Szybko wstała przypominając sobie, że jej przyjaciele mają niedługo odlecieć i nie będzie wiedziała, kiedy znów będzie mogła ich zobaczyć. Spodziewała się, że rozłąka nie będzie wiecznością, ale chciała się z nimi pożegnać. To oczywiste, jak komuś na kimś zależało, pożegnania bywały czymś ważnym.

Leila wierzyła w siłę pożegnania. Wierzyła, że spotkanie się z przyjaciółmi na chwilę przed podróżą pozwoli jej przełknąć nieprzyjemny smak tęsknoty. Jakoś przetrwać rozłąkę.

— Muszę iść — poinformowała, spoglądając na Zuko.

— Ale wrócisz...?

— Tak, raczej jutro. Muszę się pożegnać z przyjaciółmi, Sokka leci na spotkanie z ojcem, a Toph zobaczyć rodziców — odpowiedziała, specjalnie pominęła w swojej wypowiedzi Aanga. Nie była w stanie stwierdził, czy poruszanie tematu Awatara byłoby właściwe.
Wątpiła w to, a przynajmniej wolała, aż tak bardzo nie zaryzykować.

Zuko tylko zdołał skinąć ze zrozumieniem głową. Leila posłała mu perlisty uśmiech.

— Stryj otwiera swoją herbaciarnię, przyda nam się pomoc — oznajmił ze szczerością w głosie. Zdziwiła ją jego pogodność.

Jakby kompletnie zmienił nastawienie do wszystkiego co jeszcze kilka dni wcześniej tak usilnie negował. W głowie Leili pojawiło się jedno pytanie: gorączka wyprała mu mózg, czy zrobili to Dai Li kiedy nie patrzyła?

Miała nadzieję, że jednak to pierwsze.

— Przyjdę — zapewniła dziewczyna. Planowała już to wcześniej. — Obiecałam twojemu stryjowi, że to zrobię. Do zobaczenia.

— Do zobaczenia Lei.

Wyruszyła w drogę do pałacu króla, gdzie miała nadzieję jeszcze spotkać się z przyjaciółmi. Miała nadzieję uniknąć sytuacji w której Sokka morduje ją za przyjście o takiej porze. Była już dużym dzieckiem, wiedziała co robiła. Jednak rozumiała, że się martwił. Traktował ją, jak swoją siostrę, ale czasem przesadnie troskliwie. To bywało denerwujące, lecz z jakiegoś powodu miało swoje miłe strony. Sokka cierpiał po stracie Yue, więc obawiał się stracić kogo jeszcze. To zrozumiałe. Choć nawet przed poznanie Yue okazywał podobne paranoiczne zachowania.

Gdy dotarła na miejsce obyło się bez żadnych pretensji. Nie mieli na to czasu, musieli się pożegnać.

— Będę za wami tęsknić... — mówiła, a kiedy spojrzała na twarze swoich przyjaciół, to łzy napłynęły jej do oczu — ... ale gdy znów się spotkamy, będziemy jeszcze silniejsi. Bo będziemy razem.

catharsis || avatar the last airbender Место, где живут истории. Откройте их для себя