2.07; nieznośne zmęczenie.

1.4K 104 16
                                    





Plan uwolnienia Toph i Aanga z obślizgłych łapsk porywaczy, nie poszedł tak, jak sądzili.

W skrócie było to tak, Mistrz Yu, używając magii ziemi, podał porywaczom worek złota, a ci zwrócili państwu Beifong ich ukochaną córkę. Jednakże stwierdzili, że zatrzymają sobie Aanga, chcąc ugrać więcej na interesach z Narodem Ognia. Ot, cała historia pechowego życia grupki przyjaciół. Leila była niezwykle zirytowana i miała ochotę spuścić manto tym dwóch zakapiorom. Bezsilnie usiadła na ziemi, kiedy przed nią pojawili się inni uczestnicy turnieju, który oglądali poprzedniego dnia. Wszyscy wyglądali na gotowych wybić im kilka zębów.

— Idźcie, poradzę sobie! — zawołał Aang, machając do nich zza krat metalowej klatki.

Podniosła się, nie chcąc dostać kamieniem czy jakąś skałą. Katara i Sokka pobiegli zawołać Toph i poprosić ją o pomoc. Leila poszła ich śladem.

— Toph jest ich zbyt wielu, potrzebujemy pomocy! Potrzebujemy cię!

— Moja córka nie widzi... — zaczął pan Beifong.

Brawo! Jakbyśmy o tym nie wiedzieli — pomyślała ironicznie Leila.

— Jest niewidoma, mała i delikatna — dokończył mężczyzna.

— Bzdura — burknęła pod nosem.

Rodzice podcinali jej skrzydła, nim zdążyła je rozłożyć. Naprawdę przykra sprawa, że nie potrafili dostrzec, jak silne było ich dziecko. Leila znała to skądś, ojciec też często lubował się w umniejszanie jej możliwości, chociaż nie na tak wielką skalę.

— Mogę, tato — oznajmiła Toph, zabierając dłoń, za którą trzymał ojciec.

Toph nie czekała, na odpowiedź ojca, ruszyła za nowo poznanymi dzieciakami, aby walczyć z muskularnym facetami.

— Poddajcie się! — zawołała. — Już raz was pokonałam!

— Głaz się z tym nie zgadza! — odkrzyknął Głaz.

Leila zmrużyła gniewnie oczy.

— NIKOGO NIE OBCHODZI TWOJE ZDANIE — warknęła na Głaza.

Już szykowali się do kontrataku. Widzieli zbliżających się przeciwników, kiedy Toph zatrzymała, ich mówiąc:

— Stop! Oni są moi.

— Twoi czy nie twoi, trzeba jak najszybciej uratować Aanga — wtrąciła zniecierpliwiona Leila. Nie chciała siedzieć bezczynnie, pomimo wrodzonego lenistwa.

— Lei, zostaw, niech sama się tym zajmie — szepnął Sokka, przytrzymując dziewczynę za łokieć. Leila niechętnie pozostała na swoim miejscu.

Rozumiała, Toph chciała się wykazać. Chciała, aby jej rodzice zobaczyli w niej odważną i silną dziewczynę, którą była, a nie słabe dziecko, za jakie ją brali. Ich troska i nadopiekuńczość, przytłacza Toph, w żaden sposób nie była pomocna. Odsuwała ich od córki, bardziej niż mogliby sądzić.

Toph załatwiła tych dwóch półgłówków, a oni zgarnęli Aanga. Leila nie była zbyt pewna czy ten wyczyn Toph przekona jej rodziców, że ich córka może być samodzielna. Raczej bardzo wątpiła w jakiś większy przełom.

— Lubię walczyć, jestem w tym najbadziej dobra, nie chciałam wam mówić, bo nie chciałam was martwic — wyznała swoim rodzicom Toph.

Byli już w domu dziewczyny, czekając na decyzję jej rodziców.

— Ukrywałam przed światem moc, a wy ukrywałyście mnie — kontynuowała. — Wiem, że chcieliście mnie chronić, ale mam dwanaście lat i ani jednego przyjaciela. Znacie już mój sekret. Mam nadzieję, że nadal mnie kochacie.

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now