3.18; nieudane przedstawienie teatralne.

1.4K 95 69
                                    




Leila odetchnęła z ulgą, gdy tylko ujrzała Appę. Jednak nieco zdenerwowała się, kiedy nie spostrzegła w siodle bizona Katary. Widziała, że Aang podzielał jej obawy. Okazała się, że martwiła się na zapas. Powiadomił ich, że Katara zrezygnowała z zemsty i siedziała teraz nad wodą. Niedaleko od obozowiska.

— Kataro? — zawołała ostrożnie Leila, podchodząc do dziewczyny wraz z Aangiem.

— Zuko powiedział nam co się stało — oznajmił bez ogródek. — Jestem z ciebie dumny. Jesteśmy.

— Chciałam to zrobić — wyznała Katara, wpatrując się w wodę. — Chciałam wyładować na nim swój gniew, ale nie mogłam. Nie wiem może jestem zbyt słaba, albo wręcz przeciwnie zbyt silna.

— Żałujesz? — zapytała Leila.

— Nie — odpowiedziała niemalże natychmiastowo.

— Więc postąpiłaś słusznie — uznał Aang. Leila położyła dłoń na ramieniu Katary. Sama nie wiedziała, jak postąpiłaby, gdyby stanęła na jej miejscu. —  Przebaczenie to pierwszy niezbędny krok do oczyszczenia.

Leila zerknęła na Zuko. Nie wiedziała, czy była gotowa całkowicie mu przebaczyć. Jednak obiecała sobie postarać się zrozumieć i chyba jej się to udawało. Czas miał pokazać, czy ich historia powinna trwać nadal.

Katara wstała. Spojrzała na Aanga, marszcząc brwi w lekkim podirytowaniu.

— Ale ja mu nie wybaczyłam — oznajmiła dziewczyna. — Nigdy mu nie wybaczę.

Jej spojrzenie złagodniało, gdy zwróciła wzrok w stronę Zuko.

— Ale wybaczę tobie — powiedziała i przytuliła go.

Odchodząc, Katara zerknęła w stronę Leili i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. Leila była pewna, że w jej uśmiechu było coś jeszcze.

Leila przez chwilę stała w miejscu, aż w końcu zdecydowała się wrócić do obozu. W trakcie drogi odwróciła się, aby zobaczyć czy chłopcy idą za nią. Zauważyła dziwny wyraz twarzy Aanga na to co powiedział mu Zuko. Zmarszczyła brwi i ruszyła ponownie.

Leila nie mogła spać. To była ich ostatnia noc w tym miejscu, wiedzieli, że muszą znaleźć nowe. Siedziała na zewnątrz nie mogąc zasnąć. Jakoś tak bez konkretnego powodu doskwierała jej bezsenność. Wstała, przeszła się kawałek, przez przypadek kopnęła kamień i syknęła z bólu. Złapała się za bolącą nogę i niemal upadła na czyiś namiot. Przybiła mentalną piątkę ze swoim pechem. Szybko dowiedziała się do kogo on należał.

Zuko wysunął ze środka głowę. Jego włosy były w nieładzie. Nic dziwnego, skoro dopiero co smacznie sobie spał.

— Leila? — zapytał zaspanym głosem.

— Och, cześć — wyszeptała. — Wybacz, nie chciałam cię obudzić.

— W porządku — odparł, przetarł twarz dłonią i spojrzał na nią. — Nie śpisz? Coś się stało?

W jego głosie wyczuła zmartwienie.

— Ach, jakoś nie mogę zasnąć — mruknęła, wzruszając ramionami.

— Ja już chyba też nie zasnę — stwierdził cicho Zuko. — Przynajmniej narazie.

— Wybacz, nie chciałam nikogo budzić — oznajmiła z narastającym poczuciem winy.

— Może wejdziesz do mnie... — odchrząknął speszony. — ... znaczy mam na myśli, skoro obydwoje nie śpimy, to może... Ja mieszkam sam, więc...

catharsis || avatar the last airbender Where stories live. Discover now