Draco
Oszołomiony, patrzyłem, jak Granger opada wprost w ramiona Valentine'a.
Chciałem podbiec, ale uprzedził mnie Dumbledore, a po chwili obok nieprzytomnej dziewczyny pojawił się jeszcze Gabriel Valentine.
Ten ostatni wziął ciało Gryfonki na ręce jakby nic nie ważyło i wszyscy opuścili Wielką Salę, zostawiając po sobie ciszę pełną niewypowiedzianych pytań.
Weasley i Potter wyglądali, jakby ktoś wypompował z nich całą krew.
Tak, jak ja, chcieli biec za Granger, ale na ich drodze stanęła McGonagall. Byli wściekli, machali rękami, wskazując na drzwi i wykłócając się, ale kobieta była nieugięta.
Nagle poczułem mocny uścisk dłoni na karku.
- Za mną, Draco - głos mojego ojca chrzestnego nie znosił sprzeciwu. Wyprowadził mnie bocznymi drzwiami. - Musimy przyspieszyć twoją misję, trochę się skomplikowało - warczał, gdy szliśmy przez opustoszałe korytarze wprost do jego gabinetu.
Podszedł do kominka i rzucił garść proszku Fiuu.
- Idź do domu i wróć w przeszłość. Musisz się jak najszybciej dowiedzieć, co ma z tym wspólnego młody Valentine i co próbuje zrobić.
Trafiłem w X wiek, wprost między walczących kochanków Elizabeth.
Jednak tym razem nie byłem Declanem. Obserwowałem z boku, jak zacięcie walczy o swoją kobietę, z ogarniętym nienawiścią i furią Danossem.
To, czego byłem potem świadkiem, było tak cholernie popieprzone, że aż mnie zemdliło.
Sztylet w sercu Declana.
Martwe ciało Elizabeth.
Okaleczony Valentine.
Całe życie Slytherina było usłane cierpieniem. Nie mógł być z kobietą, którą kochał, więc oddał za nią życie, tylko po to, by zobaczyć, jak sama rezygnuje z życia bez niego.
W chory sposób przypominało mi to teraźniejszość.
Nie mogłem być z Granger, póki Czarny Pan żył.
Zdałem sobie sprawę, że pozwolił mi na zbliżenie się do dziewczyny, tylko dlatego, że miał w tym jakiś chory cel. Plan, który ściśle wiązał się z przeszłością. Z ludźmi, którzy zapoczątkowali wszystko, co prowadziło do dnia, gdy Granger i ja stanęliśmy sobie na drodze.
Byliśmy tylko pionkami.
Pionkami w pieprzonej grze Lorda Voldemorta.
Niczym więcej.
Usiadłem na łóżku, próbując opanować szaleńcze bicie serca.
Niemal krzyknąłem, gdy usłyszałem cichy pomruk z tej części sypialni, gdzie panował całkowity mrok.
- Powiedz mi, kim był Danoss Valentine. - Czarny Pan wydawał się zniecierpliwiony. Ciemność, która go otaczała, rozproszyła się za sprawą mdłego świata z różdżki.
- Chyba kim jest - powiedziałem głucho, odrzucając koc.
Wysoka i szczupła postać czarnowłosego mężczyzny, wstąpiła w krąg światła.
- Jak to?
- Daniel Valentine i Danoss to jedna i ta sama osoba. - Wstałem z łóżka i zacząłem zapinać koszulę. - Był aniołem, a teraz jest upadłym - Gdy o nim mówiłem, czułem wszechogarniające obrzydzenie.
To wszystko było tylko jego winą.
Chora miłość do Elizabeth.
Jego szaleństwo.
![](https://img.wattpad.com/cover/213001572-288-k548897.jpg)
ŞİMDİ OKUDUĞUN
Zagubieni w czasie / Dramione
Hayran Kurgu"Obydwoje nie wiedzieliśmy, w którym momencie przekroczyliśmy granicę. Linię łączącą czystą nienawiść od nieskalanej miłości. Gdzie popełniliśmy błąd? W którym momencie nasze dusze przestały należeć tylko do nas? Na którym rozstaju dróg wybraliśmy z...