Przebaczenie(1)

1.3K 72 13
                                    

Draco

Oszołomiony, patrzyłem, jak Granger opada wprost w ramiona Valentine'a.

Chciałem podbiec, ale uprzedził mnie Dumbledore, a po chwili obok nieprzytomnej dziewczyny pojawił się jeszcze Gabriel Valentine.

Ten ostatni wziął ciało Gryfonki na ręce jakby nic nie ważyło i wszyscy opuścili Wielką Salę, zostawiając po sobie ciszę pełną niewypowiedzianych pytań.

Weasley i Potter wyglądali, jakby ktoś wypompował z nich całą krew.

Tak, jak ja, chcieli biec za Granger, ale na ich drodze stanęła McGonagall. Byli wściekli, machali rękami, wskazując na drzwi i wykłócając się, ale kobieta była nieugięta.

Nagle poczułem mocny uścisk dłoni na karku.

- Za mną, Draco - głos mojego ojca chrzestnego nie znosił sprzeciwu. Wyprowadził mnie bocznymi drzwiami. - Musimy przyspieszyć twoją misję, trochę się skomplikowało - warczał, gdy szliśmy przez opustoszałe korytarze wprost do jego gabinetu.

Podszedł do kominka i rzucił garść proszku Fiuu.

- Idź do domu i wróć w przeszłość. Musisz się jak najszybciej dowiedzieć, co ma z tym wspólnego młody Valentine i co próbuje zrobić.

Trafiłem w X wiek, wprost między walczących kochanków Elizabeth.

Jednak tym razem nie byłem Declanem. Obserwowałem z boku, jak zacięcie walczy o swoją kobietę, z ogarniętym nienawiścią i furią Danossem.

To, czego byłem potem świadkiem, było tak cholernie popieprzone, że aż mnie zemdliło.

Sztylet w sercu Declana.

Martwe ciało Elizabeth.

Okaleczony Valentine.

Całe życie Slytherina było usłane cierpieniem. Nie mógł być z kobietą, którą kochał, więc oddał za nią życie, tylko po to, by zobaczyć, jak sama rezygnuje z życia bez niego.

W chory sposób przypominało mi to teraźniejszość.

Nie mogłem być z Granger, póki Czarny Pan żył.

Zdałem sobie sprawę, że pozwolił mi na zbliżenie się do dziewczyny, tylko dlatego, że miał w tym jakiś chory cel. Plan, który ściśle wiązał się z przeszłością. Z ludźmi, którzy zapoczątkowali wszystko, co prowadziło do dnia, gdy Granger i ja stanęliśmy sobie na drodze.

Byliśmy tylko pionkami.

Pionkami w pieprzonej grze Lorda Voldemorta.

Niczym więcej.

Usiadłem na łóżku, próbując opanować szaleńcze bicie serca.

Niemal krzyknąłem, gdy usłyszałem cichy pomruk z tej części sypialni, gdzie panował całkowity mrok.

- Powiedz mi, kim był Danoss Valentine. - Czarny Pan wydawał się zniecierpliwiony. Ciemność, która go otaczała, rozproszyła się za sprawą mdłego świata z różdżki.

- Chyba kim jest - powiedziałem głucho, odrzucając koc.

Wysoka i szczupła postać czarnowłosego mężczyzny, wstąpiła w krąg światła.

- Jak to?

- Daniel Valentine i Danoss to jedna i ta sama osoba. - Wstałem z łóżka i zacząłem zapinać koszulę. - Był aniołem, a teraz jest upadłym - Gdy o nim mówiłem, czułem wszechogarniające obrzydzenie.

To wszystko było tylko jego winą.

Chora miłość do Elizabeth.

Jego szaleństwo.

Zagubieni w czasie / DramioneHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin