Plan

1.3K 77 29
                                    

Uwaga. Treści 18+

-----------

Draco

Siedziałem na dywanie i upijałem kolejny łyk Whisky z butelki. Alkohol znów zapiekł w gardle, ale przestałem zwracać na to uwagę.

Chciałem zapomnieć.

Chciałem, by przestało boleć.

Chciałem przestać istnieć.

Rzuciłem puste szkło na podłogę i spojrzałem na Zabiniego. Jako jedyny się ode mnie nie odwrócił po tej pieprzonej sylwestrowej nocy.

Siedział na kanapie i patrzył na mnie z całkowitym spokojem.

Rozumiał.

Gdy wróciłem po północy w Nowy Rok, do dormitorium, on już tu był.

Nie musiałem mówić. Wiedział, że wszystko skończone. Poprowadził mnie na kanapę i opowiedział o sobie. O miłości do małej Weasleyówny. O tym, że musiał o niej zapomnieć, bo musi ożenić się z pieprzoną Pansy.

Byliśmy w tym samym gównie.

Kochaliśmy dziewczyny, z którymi nie mogliśmy być.

Dzień w dzień chodził za mną jak cień. Nic nie mówił. Znosił moje humory, odganiał drwiących Ślizgonów. Trochę trwało, zanim wymyślili własną teorię mojego romansu z Granger. Całą złość, jaką do mnie żywili, przelali na Gryfonkę.

Jeszcze bardziej jej dokuczali, jeszcze bardziej szydzili.

Chciałem to powstrzymać, ale udawali, że mnie nie słyszą. Byłem ich królem i czuli, że muszą tak robić.

Granger uwiodła mnie eliksirem miłosnym. To była ich pieprzona teoria. Odurzyła mnie i zmusiła do tego wszystkiego.

Przecież Draco Malfoy nigdy w życiu nie spojrzałby na szlamę, a co dopiero się z nią spotykał!

Tylko że ona nie była szlamą i mało osób o tym wiedziało.

Chwyciłem różdżkę, która leżała obok moich stóp i przywołałem kolejną butelkę Ognistej. Zabini chwycił ją w locie. Spojrzałem na niego oburzony.

- Dość, Smoku - Odstawił alkohol na stolik. - Nie potrzebujesz tego.

- Skąd ty, kurwa, możesz wiedzieć, czego potrzebuję?! - warknąłem bełkotliwie. - Gówno wiesz.

Pokiwał głową pobłażliwie.

- Chyba nie zamierzasz zaczynać wszystkiego od początku? Już o tym gadaliśmy.

- Pieprz się.

Każdej nocy budziłem się zlany potem i z mokrymi policzkami. Męczyły mnie koszmary. Traciłem Granger wciąż na nowo i na nowo. Spadała z Północnej Wieży, błagając mnie o ratunek, a ja nic nie mogłem zrobić. Bezradnie patrzyłem na spadające bezwładne ciało i umierałem wraz z nią.

W dzień widziałem ją na korytarzach i chciałem wyć z bezsilności. Ciągle niesamowicie piękna, spokojna, jakby nasze rozstanie się, wcale ją nie przejęło. Patrzyła na mnie, jakby to, co przeżyliśmy przez ostatnie tygodnie, nie miało miejsca. Nie dziwiłem się.
Mogłem o nas walczyć. Postawić się rodzinie, odepchnąć Astorię. Mogliśmy po prostu rzucić to w cholerę, uciec i być razem.

Ze wstydu nie mogłem patrzeć jej w oczy ani na własne odbicie w lustrze.
Odwracałem się. Próbowałem udawać silnego i nie rozlecieć się na miliony pieprzonych poszarpanych kawałków.

Zagubieni w czasie / DramioneKde žijí příběhy. Začni objevovat