7

160 12 0
                                    

Jechali przez dłuższą chwilę, aż nie dostrzegli dużego zarysu lwa i zniszczonego mieszkania. Jedna część budynku dalej była nie naruszona. Lance się już obudził.

- Kto może w takim czymś mieszkać? Musi być nieźle zwariowany - czy czasami nie mógł trzymać języka za zębami?

-Wiesz... dzięki, że uważasz mnie na zwariowanego zjeba.

Więcej się nie odezwał. Gdy byli na miejscu, pasażerowie zsiedli i zaczęli gawędzić, jaka piękna dziś pogoda. Zauważył jak Latynos się na niego smutno patrzył. Zignorował go. Udał się do niezniszczonej połowy budynku. Może znalazłby coś przydatnego. Shiro dalej siedział na ścigaczu i dokładnie przyglądał się Redowi. Za pewnie jeszcze za dobrze się nie czuł. Czasami miał bladą twarz.

Kompanów zostawił na jakiś czas samych. Przeszukiwał każdą możliwą szufladę czy schowek. Jedynie przydatnego co znalazł to ubrania w dobrych stanie. Prawie nienaruszone. Nie miał zamiaru chodzić w tych szmatach, które nosił przez długi czas, będąc więźniem na statku Galra. Przebrał się w czarną bluzkę z czerwono białą kurtką oraz czarne spodnie i biało, czarno, czerwone kozaki. Dla Takashiego wziął czarno, szarą bluzkę z długimi rękawami, zakrywająca protezę, czarne spodnie i czarno szare buty. Były to ubrania jego ojca, który obecnie nie żył.

W rogu ściany leżał w połowie przedziurawiony koc o dużych rozmiarach. Wszystkie rzeczy, które trzymał w dłoniach położył na kawałku spróchniałego drewna. Wyjął ostrze i wyciął prawie równy prostokąt. Zniszczoną część rzucił w kąt. Nie przyda mu się. Zabrał zebrane przedmioty i udał się do reszty.

_xXx_

Kiedy dotarł na miejsce, uklęknął przy siedzącym Shiro na zimnym piasku. Podał mu nowe ubrania. Bez wahania przyjął je. Zaczął się przy nich przebierać. Zasłonił rękoma oczy i się odwrócił zarumieniony. Dobrze, że nikt nie mógł tego zobaczyć na jego twarzy, gdyż było już dawno ciemno. Inni się gapili na białą grzywkę z dużymi oczami. Pewnie myśląc jakie posiadał mięśnie. 

Kiedy skończył, stare ubrania rzucił gdzieś na piasek. Wylądowały na skale. 

-Co to jest? - ciemnoskóry wskazał na przerośniętego czerwonego kota.

- Jedna z części Voltrona.

- Część Voltrona? Słyszałem coś o Voltronie, że podobno jest to jakaś potężna broń - wyciągnęła swój komputer.

Po zmierzchu na pustyni robiło się strasznie zimno, w dzień był tu skwar. W nocy temperatura dochodziła prawie do 0 stopni Celsjusza. Jedynym schronieniem przed zmarznięciem był Red. Keith poprosił go w myślach, by się zniżył i otworzył paszczę. Wykonał prośbę z lekkim mruknięciem. Potem zaryczał się, jakby śmiejąc z mojej czerwonej twarzy.

A to sierściuch! Całą piątką weszli do jego środka. Czarnowłosy usiadł na fotelu. Lance i Hunk chcieli zacząć wciskać kolorowe guziczki, ale ich wcześniej ostrzegł, że coś ruszą bez jego zgody, to wylecą i spędzą noc na zewnątrz. Sam dokładnie nie wiedział do czego jeszcze te przyciski służyły, a oni prawdopodobnie mogli ich wysadzić w powietrze albo coś gorszego.

Pidge zachwycała się całą tak rozbudowaną technologią. 

Red ostrzeż mnie, gdy w pobliżu zjawi się niebezpieczeństwo. 

Ten, aby cicho mruknął i włączył barierę. Więcej nic nie odpowiedział. Był chyba w swoim śnie czy coś podobnego. Zabrał wszystkich w głąb statku w poszukiwaniu czegoś do pokoju lub kajuty, by przespać w spokoju noc. Musiał przyznać, że ledwo mógł się już utrzymać na nogach. Był zbyt zmęczony dzisiejszym dniem. Najpierw ucieczka od kosmitów, potem podróż na Ziemie, uratowanie Shiro i zgubienie pojazdów z Garnizonu.

Przed nimi otworzyło się przejście do pomieszczenia, z jakby materacami. Były tylko cztery, a ich była piątka. Lance, Hunk i Pidge zajęli po jednym z materacy. Został ostatni. Oddał go Takashiemu. Był w gorszym stanie niż on. Miał nową rękę, a to było duże obciążenie dla jego organizmu.

Podziękował mu. Podał na dodatek koc. Mężczyzna miał jedną warstwę na sobie, a Kogane dwie, bluzka i kurtka.

- Keith, jak chcesz możemy razem spać. Nic ci nie zrobię - zaproponował Latynos, zauważył dziwny błysk w jego oku. Wolał już spać na podłodze i nie ryzykować utratą dziewictwa przez niego.

- Podziękuje.

Położył się na twardej i zimnej podłodze. Był przyzwyczajony do niej. Kiedy byli więźniami, co dziennie spali na tej powierzchni może na twardszej przez bardzo długi okres. Ułożył się w wygodnej pozycji. Sen od razu przyszedł.

_xXx_

Kiedy przyleciał do głównej siedziby Ostrza Marmory, szybko udał się do przywódcy organizacji. Przy wrotach stałą dwójka ochroniarzy. Gdy go zobaczyli dokładnie wiedzieli, że należy do Ostrza i współpracuje z nimi, więc nie musieli się go pytać kim był.

Udał się do pokoju Kolivana. Wszedł do środka. Uklęknął na jedno kolana, po czym wstał. Tak oddawali szacunek do przywódcy. Mówił im wiele razy, by tak nie robili. Byli jedną, wielką rodziną. Dzięki niemu powstało Ostrze Marmory. Nie musieli podlegać Imperatorowi.

Wszystkich dobrze wyszkolił i dał nadzieje do pokonania wroga wszechświata numer jeden, Zarkona. Warkoczyk przed swoimi uczniami chodził bez maski. Aktualnie siedział w swoim pokoju z opuszczoną głową do dołu.

- Kolivanie, chciałem się , aby upewnić czy ten chłopak jest z naszej organizacji. Posiada ów sztylet, który każdy z nas tu posiada - Ulaz pokazał mu nagranie twarzy ziemianina, walczącego na arenie w trakcie używania ostrza.

- Nigdy nie miałem go w swoich szeregach. Kim on jest? Masz jakieś dane o nim? - jego twarz przybrała zaciekawiony wyraz. Jakby się nad czymś również zastanawiał.

- Wiem tylko, że jest pół Galrą to świadczy, że może używać tego sztyletu. Był więźniem Zarkona i ma na imię Keith. Obecnie jest na swojej planecie bezpieczny - opowiedział wszystko, co wiedział przywódcy. Nie pomijając żadnego ze szczegółów. Od razu wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem po pomieszczeniu. Myślał o czymś ważnym. Zawsze tak robił.

- Słyszałem o tym imieniu, tylko nie pamiętam gdzie i od kogo. Było to dawno temu, kilkanaście lat temu.

- Zostawię cie już samego. Mam dalszą misję do wykonania - wyszedł z jego pokoju i udał się na swój statek, kontynuując dalsze poczynania.

Gwiazdy Wokół Nas // Voltron ✔Où les histoires vivent. Découvrez maintenant