29 - Koniec

85 6 2
                                    

Dwójka kochanków posiadała takie same naszyjniki. Dzięki nim mogli się odnaleźć nawet na końcu kosmosu. Zarkon potrafił go odblokować, jak był sobą jeszcze przed 10 tysiącami lat temu. Razem z Honervą przysięgli sobie, że nigdy ich nie zdejmą. Dla swojego syna niestety nie mieli.

Błyskotki wynaleźli kiedy się jeszcze nie narodził, nie planowali, wtedy nawet posiadać dziecka, a ten materiał był tak rzadki, że mogli to znaleźć raz na milion przypadków. Te mini skałki latały sobie w najbardziej opuszczonych zakątkach galaktyk.

Imperator jak najszybciej znalazł się przy swojej prawdziwej żonie i zabrał ją do środka małego statku.

Nic nie pamiętał sprzed tyloma latami. Nie poznawał nawet miejsca, gdzie się znajdował. Stare wspomnienia pozostały i się w ogóle nie zmieniły. Dalej pamiętał o swojej planecie, ale nie wiedział, że od bardzo dawna już nie istniała, o swoim najlepszym przyjacielu Alforze czy lwach Voltrona, które stworzył Altean.

Mroczna moc tak go zaślepiła, że zabił niewinny lud Altei. Ale pojawiła się szansa na lepsze jutro, wszechświat z tego bardzo dobrze skorzysta.

Kobieta odzyskała przytomność i gwałtownie próbowała nabrać tlenu.  Po paru sekundach mogła swobodnie i bez problemu oddychać. Spojrzała na swojego wybawce. Zobaczyła tam męża. Zachciało się jej płakać ze szczęścia. Tyle lat się nie widzieli.

- Kochanie...

Zarkon położył dłoń na jej małym policzku, porównując jego rękę do niej, była drobna. Ciepło ją przyjęła. Namiętnie pocałowała go w usta. Złapał jej talię i przytulił ją do siebie.

Nie zauważyli ogromnej części z wraku statku i trafili wprost na jego element rozbijając się. Dla tysięcy istnień ktoś musi się poświęcić, by zapanował spokój i harmonia.

_xXx_

Cały wszechświat poczuł nagły przepływ dobrej energii, a osoby dotknięte tą mocą straciły pamięć. Oni również posiadali wspomnienia przed wtargnięciem zła na ich planetę, wyjątkami byli ludzie z Ostrza Marmory.

Na Olkarionie z bezskazitelnego nieba zaczęły spadać płatki najróżniejszych  kwiatów, podobnych znajdujących się na Ziemi.

- Czy wy też to poczuliście?

Cała drużyna Voltrona kiwnęła na tak. Księżniczka  złapała jeden z płatków. Bardzo przypominał jej czasy, gdy była jeszcze dzieckiem oraz żyli jej rodzice. Bawiła się razem z nimi na dużej łące niedaleko zamku i dworu.

Powróciła razem z Coranem do swojego pokoju.

Nagle przed wszystkimi pojawiły się duchy pierwszych paladynów oprócz czarnego paladyna. Ich dusze zostały uwolnione, ale nie odzyskały swoich stałych ciał. Były jedynie powietrzem, którego nie można dotknąć.

Alfor zjawił się tuż przed swoją córką. Nie mieli za wiele czasu na pogaduchy.

- Alluro, wyrosłaś na wspaniałą kobietę - rudy wąsik słysząc znajomy głos, szybko się obrócił i ukląkł na jedno kolano.

- Panie... - zakręciła mu się jedna łezka w oku, a następnie cały potok, mogąc zapełnić basen olimpijski.

- Wstań Coranie - wykonał prośbę. Szarowłosy wyciągnął rękę do niego, robiąc żółwika. Za młodu zawsze się tak witali.

Allura przybliżyła się do niego, chcąc go mocno przytulia, ale przeszła przez króla. Nie był elementem żywym. Powoli zaczynali się rozpływać, robiąc się bardziej przezroczyści.

- Tyle chciałabym ci opowiedzieć...

- Ale widać za bardzo nie mamy czasu - dał jej udawany pocałunek na czole. Po tym kompletnie znikł zamieniając się w jaskrawe iskierki.

Znajdowali się we dwójkę w komnacie Alteanki. Inni tego nie mogli zobaczyć. Byli zbyt zafascynowani nie codziennym zjawiskiem.

_xXx_ 

Haggar ciągle była zła, że jej plan nie wypalił. Moc miała być nie kończąca się.

Wpadła na inny pomysł, który w przyszłości planowała zrealizować, a do tego potrzebowała kogoś młodego. Najlepiej dziecka.

_xXx_ 

Minęło 3 tygodnie. Po tym czasie nie było żadnego dużego zła zagrażającego w kosmosie.

Shiro i Keith nie mogli już wrócić na Ziemie. Nie wyglądali jak ludzie. Jak mieli, wtedy wyjaśnić Garnizonowi ich fioletowe futro?

Czarny paladyn na początku tej całej przygody powiedział pewne słowa:

Zamieszkamy razem na wsi, w spokojnym miejscu, z dala od Garnizonu, hałasu i związanego z kosmosem...

Może na wsi nie mogli zamieszkać, ale Olkarion wydawał się podobnym, spokojnym...

Wcześniej gdzie Keith razem z lwami żył tymczasowo było idealnym miejscem na dobry początek. Nie potrzebowali zbyt wymyślnych rzeczy. Wystarczyło im jedynie ciepło rodzinne, którego żaden z nich w młodym wieku nie doświadczył.

Reszta drużyny postanowiła wrócić do swojego prawdziwego domu, do swoich rodzin. Ta planeta nie została odwiedzona przez Galra, jedynie przez Krolie.

Lud Olkari chętnie pomagał świeżo upieczony rodzicom. Z pomocą natury wybudowali im niewielki domek w środku drzewa.

Lwy od czasu do czasu zmieniały się w swoje większe formy. Cosmo nie był taki. Gdy rodzina planowała gdzieś wyjść, on zostawał na straży, często wymieniał się tym z lwami.

Biała grzywka potrzebował pomocy Ryner. Chciał, by dała mu jakieś wskazówki. Więc zostawił ich i udał się do miasta na herbatkę do Olkarianki.

_xXx_ 

Podziękował jej, wręczyła mu odpowiedni prezent. Był jednocześnie szczęśliwy i przerażony. Nie wiedział czy czarnowłosy się zgodzi.

Po cichu wszedł do domku. Była pora, gdzie dzieciaki prawdopodobnie spały jak kamień. Sen mieli po ojcu. Black od razu wziął głowę w górę. Leżał razem z Redem i Cosmo na podłogę blisko maluchów. Im najwidoczniej też pojawił się instynkt macierzyński lub coś podobnego do chronienia.

Takashi znalazł swojego kochanka w ich pokoju. Patrzył leniwie przez okno. Pogoda powoli się zmieniała. Pojawiały się pierwsze ciemne chmury, zanosiło się na deszcz.

Starszy zapukał w drzwi, oznajmiając, że właśnie wrócił. Niższy odwrócił się w jego stronę. Podszedł do niego i się przytulił. W tej pozycji pozostali na kilka cichych chwil. Żaden z nich nie chciał psuć tej przyjemnej atmosfery, ale Japończyk chciał jak najszybciej znać odpowiedź.

- Keith, mam do ciebie bardzo ważne pytanie... - chłopak odsunął się od niego i spojrzał z miłością w oczach. Kiwnął głową na znak, żeby mówił.

Czarny paladyn wyciągnął małe zawiniątko z tylnej kieszeni i ukląkł na jedno kolano przed młodszym.

- Keithcie Kogane, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną w kosmosie i zostaniesz moim mężem?- bardzo się bał, że powie nie. W jego oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Nic nie odpowiedział, tylko rzucił się na Shiro pozwalając go na łóżko i namiętnie całując -Uznam to za tak.

---

I oto koniec opowiadania. Mam nadzieje, że wam się spodobało. W przyszłości może kiedyś wyjdzie druga część, jeśli tak to nosiłaby nazwę: Przez kosmos // Sheith.

Gwiazdy Wokół Nas // Voltron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz