9

136 13 0
                                    

Otworzył oczy. Keith leżał nieprzytomny na fotelu. Te dziwne kręgi były dziwne. Przez oczy lwa zauważył, że znajdowali się w kosmosie. Niedaleko Ziemi. Była prosto przed nimi. Ten widok był niesamowity. Przypomniał sobie o reszcie drużyny. Wziął w dłoń i próbował skontaktować się z Pidge urządzeniem, który wcześniej mu dał, żeby byli w razie czego w kontakcie. Wydobywał się z niego, aby szum. Musieli być bardzo daleko od nich.

Na pewno jakoś później się znajdą. Wstał z zimnej podłogi i podszedł do śpiącego chłopaka. Szturchnął go w ramię. Od razu zaczął kontaktować ze światem.

- Śpiąca królewna się obudziła?

Na te słowa fochnął się. Stanął za jego plecami. Takashi zachichotał i poczochrał go po głowie. Z jego włosów teraz zrobiła się szopa. Popatrzył na niego gniewnie. Poprawił swoją fryzurę.

- Więcej tak nie rób. Przecież wiesz jak ja tego nie lubię. Masz może gumkę lub coś co można je związać? Nie chce ich na razie ścinać.

Wskazał na za długie włosy. Zaczął przeszukiwać kieszenie. Z jednej poczuł coś ostrego. Przeciął sobie palce. Ajć... Z palca leciała strużka czerwonej cieczy. Podsunął uszkodzoną część ręki do ust Keitha. Zrozumiał co miał zrobić. Wziął całego do buzi. Troszeczkę szczypało. Czarnowłosy się trochę się zagalopował i zamiast zlizać krew rozpoczął go ssać. Chwilę później wyciągnął.

- Masz smaczną krew - na  twarz białej grzywki wdał się lekki rumieniec. Nie wiedział, że do tak intymnego czynu dojdzie.

Rękę ponownie skierował do kieszeni. Tylko tym razem użył metalowej kończyny. Nie mógł określić, jaki to mniej więcej posiadał kształt. Wyjął ową rzecz. Co to takiego? Przyjrzał się temu dokładnie. Wyglądał na mały kryształ, ale dziwną miał barwę. Taką jakby przezroczystą z odrobiną niebieskiego. Świecił. Czy był on magiczny? Pokazał przyjacielowi.

- Co to? - zapytał biorąc ode niego kamień. Oglądał go dokładnie dookoła w poszukiwaniu jakiegoś napisu lub symbolu.

- Chyba kryształ, był w mojej kieszeni. Nie znalazłem nic do związania twoich kołtunów.

Ich zamyślenia zakłóciły uderzenia w Reda. Zerknęli w tym kierunku. Puknięciem były strzały od wrogich statków. Dopiero co od nich uciekli. Kryształ schował do najmniejszej kieszeni. Keith zaczął strzelać w Galra, ale jak to zwykle lew przejął kontrolę. Był dziki. Wszystko robił szybko i płynnie. Przez jego szybkość poruszania się szarooki stracił równowagę. Złapał się oparcia siedzenia pilota. Statek rozpoczął robienie beczek. Na szczęście nie miał choroby lokomocyjnej czy coś podobnego.

- Keith, czy możesz go jakoś uspokoić?

- Próbuje z nim się połączyć, ale ciągle przekazuje mi sygnały, że wie co robi. Mamy mu zaufać?

Przemyślał za i przeciw. Po swoich przemyśleniach kiwnął głową na tak. Przecież tylko on może ich zabrać w bezpieczne miejsce. Red dalej szalał. Omijał lasery i strzały. Wiedział, kiedy zaatakować i zrobić unik. Strzelał swoim promieniem w największy krążownik. Po chwili w jego szczękach pojawiło się ostrze. Przecinał nim myśliwce i przeszkody na swojej drodze. Okręt strzelił działem jonowym w nas. Czerwony przestał się ruszać. Nie zdążył go ominąć. Dalej ich atakowali. Na ekranie wyświetlił się obraz jednego z dowódców, przez którego trafili na długi czas do niewoli.

- Witajcie ponownie uciekinierzy. Poddajcie się. Nie macie ze mną szans - wysyczał, mając pewność, że tak łatwo się poddadzą.

- Nigdy! Nie będziemy nikogo niewolnikami bez własnej woli! - chłopak krzyczał do niego złowrogo. Popatrzył na Keitha. Zauważył, że jego źrenicę zmieniły się niczym u kota.

- Keith czy wszystko z tobą w porządku? - nie zwrócił na mnie uwagi - Keith!

Potrząsnął Kogane. W końcu zwrócił na niego swoją uwagę. Zaczął warczeć. To nie był jego przyjaciel. Coś musiało przejąć kontrolę nad jego ciałem. Mocno odepchnął go. Shiro przywalił o ścianę głową i plecami. Skąd nabrał tyle siły? Nigdy go przecież nie mógł podnieść, zawsze było na odwrót. Nic nie poczuł. Od razu zemdlał z nadzieją, że po moim obudzeniu Keith będzie już sobą.

Kiedy chłopak zaatakował mężczyznę, zobaczył, że stracił przytomność. Uważał, że jest nieszkodliwy. Tak podpowiadał mu instynkt. Tym razem lew pozwolił swojemu paladynowi przejąć stery. Powróciła energia Czerwonego. Pół Galra poczuł, że przez jego ciało przepływa ogromna moc. Użył jej. Red zaryczał gotowy do ataku. Część Voltrona wystrzeliła niczym torpeda. Strzelał laserem wymieszany z ogniem w główny statek wroga. Rozpadł się na kawałki w mgnieniu oka. Zostało kilka myśliwców. Z nim nie miał problemu.

Pozbył się ich. Galrańska połowa czarnowłosego zaczęła znikać. Keith wybudził się z transu. Światło wybuchu było zbyt jasne. Nie mógł wytrzymać i ręką zakrył oczy. Po skończeniu pobojowiska osunął kończynę w dół. Nie zauważył nigdzie Shiro. Wstał z siedzenia i udał się w kierunku wyjścia do dalszej części lwa. Jednak kiedy to planował przy przejściu zobaczył nieprzytomnego czarnego paladyna.

Szybko do niego podbiegł i sprawdził w jakim był stanie. Martwił się czy przeżyje. Głowa zaczęła go boleć. Dostał przebłyski wspomnień sprzed odzyskaniem świadomości jak zaatakował przyjaciela. Przeraził się tym. Na dodatek nie wiedział, że Sendak przeżył w kapsule ratunkowej i leciał do Zarkona z wiadomością, że czerwony lew został uruchomiony i znalazł swojego paladyna.

_xXx_

To nie byłem ja! Na pewno!

Wewnętrznie krzyczał. Spojrzał na swoje ręce. Lała się z nich krew. Nie... Czuł, że z jego ciałem jest coś nie tak. Przy nodze poczuł coś długiego. Zerknął w dół. Pociągnął za ową rzecz. Zabolało. Był to fioletowy ogon przyczepiony do niego. Co się z jego ciałem działo? Przechodził jakąś transformacje, czy dorastał? Nie mógł nad tym rozmyślać. Musiał zająć się Takashim.

Był w gorszej sytuacji niż on. Podparł go do ściany. Rozpoczął badania nad jego ciałem w poszukiwaniu jakiegoś dużego obrażenia, ale na szczęście takowego nie znalazł. Położył się na jego kolanach. 

Niech jak najszybciej się obudzi. Proszę....

Gwiazdy Wokół Nas // Voltron ✔Where stories live. Discover now