5

223 11 0
                                    

Ostatnie co pamiętał to mocne uderzenie w tył głowy przez ich porywaczy. Rozmasował kark i zaczął rozglądać się za ojcem.

Zauważył, że był sam zdany na siebie. Matt pobiegł do krat i krzyczał.

- Gdzie jest mój ojciec?!

Odpowiedział mu tylko śmiech galrańskich żołnierzy, którzy ich złapali.

Zrobiło mu się smutno na sercu. Gdzie oni go zabrali? Czy zrobili mu coś złego? Oby nie... Żeby był cały i zdrowy.

Miał również nadzieję, że ktoś z Garnizonu uratuje złapanych. Pomyślał o mamie i swojej małej siostrzyczce Katie. Na jego twarzy zagościł uśmiech.

Jak ktoś ich nie uratuje, to spróbuję sam uratować. Oczywiście jak jakiś sensowny plan przyjdzie mu do głowy, by chociaż ostatni raz spojrzeć na siostrę i patrzeć jak dorasta.

Znajdzie sobie chłopaka, potem on się jej oświadczy, ożenią się... Czekaj! Nie pozwoli, by jakiś koleś współżył z Katie!

Oparł się o zimną ścianę, która chłodziła głowę przed przegrzaniem i plecy. Tego potrzebował. Czy mama i Katie tęskniły za nim i Samem?

_xXx_

Poczuł jakby ożył i dostał drugie życie. Nic go nie bolało. Mógł swobodnie oddychać. Zaraz! Przecież prawie umarł, więc jak tak szybko wrócił do zdrowia oraz pełni sił?

Spojrzał dookoła siebie. Znowu znajdował się w tej samej celi co na początku. Czuł się samotnie, oddzielony od reszty grupy a w szczególności od Shiro...

Po chwili w ciemnościach w kącie zobaczył gwałtowny ruch. Przybrał pozycje obronną. Usłyszał jęk. Powoli zaczął przybliżać się do ciemnego zarysu sylwetki.

- Keith? - usłyszał swoje imię. Po tym z ciemności zauważył czarne kosmyki. Od razu podbiegł do niego i wtulił się w odkrytą pierś mężczyzny.

Kiedy oddał tą czynność coś mu nie pasowało. Jedna z jego rąk była bardzo twarda i zimna. Odepchnął go na chwilę. Wziął prawą rękę Takashiego w obie dłonie. To co zobaczył przeraziło mnie. Czarnowłosy posiadał stalową protezę zamiast własnego ramienia.

- Co ci się stało? - cichy głos wydobył się z niego. Dłonie skierował na policzki czarnego paladyna.

-Umierałeś... Nie mogłem ci pozwolić odejść na tamten świat i poświęciłem dla ciebie kończynę. Proszę, nie gniewaj się na mnie.

- Jak mógłbym być na ciebie zły, Shiro? Jesteś ostatnią osobą, na która mógłbym się gniewać, a teraz bądź cicho.

Przyłożył palec do jego ust. Ponownie się w niego wtulił. Tym razem tak łatwo go nie wypuści z tego uścisku.

Musieli w końcu się stąd uwolnić. Same złe rzeczy im się przytrafiały. Już nawet zapomniał jak się żyje na Ziemi i jak ona wygląda.

_xXx_

Po przebudzeniu czuł, że nie mógł oddychać. Powodem duszenia były ręce Takashiego. Był zbyt mocno w niego wtulony. Mieli trzymać się blisko, ale bez przesady. Ledwie potrafił się ruszyć.

Próbował go obudzić. Najpierw potrząsaniem, potem krzyczeniem mu do ucha. Musiał przyznać, że sen to miał mocny. Nic nie podziałało, więc została jeszcze jedna opcja. Uszczypnął go w szyję. Od razu wstał jak poparzony. Zachichotał. Nagle usłyszał nieznajomy głos.

- Tylko nie krzyczcie. Przyszedłem was uratować. Jestem Ulaz - rzekł próbując otworzyć laserowe kraty.

- Nie jesteś po stronie Galra?

Pokręcił głową. Nagle poczuł ciepło wydobywające się ze swojego sztyletu. Wyjął je. Po wyjęciu od razu się powiększyło. Wybawca uczynił to samo. Oba ostrza zalśniły na fioletowo.

- Widać twoje ostrze niedawno zostało przebudzone i było nie używane przez bardzo długi czas. Tak się dzieje, gdy sztylet próbuje znaleźć drugi - po wytłumaczeniu obaj schowali miecze. Udało mu się dezaktywować kraty. Shiro wstał i oparł się o lewe ramię chłopaka.

- Na co czekamy? Ruszaj - wydał rozkaz. Od przebudzenia czułem jakby ktoś mnie do siebie wolał. Przypomniałem sobie o Macie i Samuelu.

- Czekajcie! A gdzie Holtowie?

- Ta dwójka, która była wcześniej z wami? Obecnie nie ma ich na tym statku. Zostali przeniesieni na drugi koniec galaktyki. Kawałek drogi stąd. Sami nie możecie ich znaleźć. Jest to zbyt niebezpieczne - przytaknął głową. Znowu poczuł tą dziwną energię.

- Nie wytrzymam tego dłużej! Od mojego przebudzenia cały czas czuje jak by ktoś mnie wolał - miał tego dość, więc się im wyżalił.

- To chyba powinniśmy się tam udać. Prowadź - kiwnął głową i gestem ręki pokazał, w którą stronę mieli się kierować.

_xXx_

- To za tymi drzwiami.

Rękę położyłna laserze jakby dłoni. Wcześniej dowiedziałe się od Ulaza, że był pół Galrą. Każde urządzenia rozpoznawania dłoni na statkach fioletowych gostków mógł złamać. Widać bycie hybrydą miało swoje zalety.

Gdy drzwi otworzyły się na oścież, zauważył wielkiego, czerwonego przerośniętego kota. Więc to on go wolał. Jako jedyny przybliżył się do pola siłowego.

Kiedy tego dotknął, rozproszyło się. Oczy lwa zalśniły na żółto. Schylił głowę w dół i otworzył swoją metalową paszcze.

Po chwili usłyszał krzyki wydobywające się z ust Shiro. Żołnierze trzymali go.

- O mnie się nie martw. Jakoś się uwolnię. Leć!

Krzyczał. Ulaza nigdzie nie było. Chciał mu podziękować. Wszedł szybko do Reda. Przed wejściem do środka ukazała mu się wizja mówiąca o Voltronie. A ten lew był jedną z pięciu części tego kolosa. Bez żadnego myślenia zaczął klikać wszystko co się dało. Lew się poruszył i kierował w kierunku wyjścia na wolność. Powiedział mu gdzie ma lecieć. Cel - Ziemia.

_xXx_

Proteza zawładnęła jego ciałem, ale nie umysłem. Bez własnej woli posiekał roboty. Nie panował nad sobą.

Kiedy odzyskał władze nad ciałem, zaczął głęboko oddychać. Tym razem obiecał Keithowi wrócić. Musiał tylko znaleźć jakiś statek lub coś podobnego.

_xXx_

Trudno było je znaleźć. Co chwilę chodzili w kółko Galra. Kiedy zauważył kapsuły ratunkowe, udał się do jednej z nich. Wybrał drugą od ściany. Wyglądała na dość solidną.

Wszedł do środka i usiadł na wygodnym siedzeniu. Dał współrzędne do domu. Po wyleceniu z wrogiego statku od razu go zestrzelili. Na ekranie pojazdu pokazywał się czerwony pulpit z wykrzyknikiem w trójkącie.

Przed sobą widział dziwną jasną obręcz. Nie kontrolował statkiem. Wleciał w nią. Zamknął oczy z zbyt jasnego światła. Miał uczucie mdłości. Gdy przeleciał przez kółko, otworzył oczy. Przed nim ukazała się planeta. Na twarzy pojawił się uśmiech. Ziemia. Czerwony ekran nie znikał. Wszedł w atmosferę ziemską. Leciał z dużą prędkością w dół. Było ogromne prawdopodobieństwo, że się rozbije. Na dodatek jeszcze przed oczami zaczęły się pojawiać mroczki. Miał nadzieję, że ujdzie z życiem. Nie chciał zostawiać Keitha samego. Wiedział, że chłopak załamałby się na wieść o jego śmierci. Nie miał nikogo bliskiego po za nim.

Gwiazdy Wokół Nas // Voltron ✔Where stories live. Discover now