14. Chciałam poznać Dylana

2.5K 99 55
                                    




- Dzieciaczku, mam sprawę. - Joe zaburzył mój sen, wparowując hucznie do mojego pokoju, bez wcześniejszego pukania.

Niechętnie przewróciłam się w jego stronę i uchyliłam powieki, jęcząc z niezadowolenia.

- Czego chcesz?! - warknęłam - Dopiero jest ósma rano, powaliło Cię? - uniosłam głos, wcześniej patrząc na godzinę w telefonie.

- Jesteś mi potrzebna. - stwierdził, siadając na skraju łóżka i trzymając jakąś kartkę w dłoniach, nic nie robiąc sobie z mojego niezadowolenia.

- W niedzielę o ósmej rano? Naprawdę? - moje pytanie było przesiąknięte jadem.

- Przepraszam. - wywrócił dłońmi w geście pokazania „trudno".

- Więc, czego chcesz? - spytałam sucho, podnosząc się do siadu. Teraz patrzyliśmy wprost na siebie.

- Chcę, żebyś zaniosła to do domu Mii, dokładnie Dylanowi. - wskazał na zlepek papieru, którym była koperta - Ja nie dam rady, jadę z Twoim ojcem do firmy. - Nie kryłam zszokowania na swojej twarzy.

- Żartujesz? - parsknęłam - Nie ma mowy, idę spać. - stwierdziłam, kładąc się znów pod kołdrę.

- Zrobię co tylko zechcesz, tylko proszę zanieś to Dylanowi. - jęknął błagalnie - Dobrze wiem, że wiesz gdzie mieszka Mia.

- Dlaczego sam sobie po to nie przyjdzie, albo nie dasz tego później, albo sam mu tego nie podwieziesz?! - warknęłam, zostawiając w tyle to, że Joe wiedział skądś o tym, że Mia mnie podwiozła.

- Jedziemy w inną stronę, a on nie da rady, bo cały dzień ćwiczy utwory, a później mu tego nie dam, ponieważ czas nas ponagla. - westchnął.

Po przeanalizowaniu wszystkiego, zmusiłam się mu pomóc. Znów siadając do siadu, sfrustrowana popatrzyłam na niego, na co ten posłał mi zwycięski uśmiech.

- Dobra, dawaj to - warknęłam, wyciągając z jego rąk daną rzecz - wypełniasz za mnie cały mój grafik przez miesiąc, zgoda? - zasugerowałam, unosząc brwi i patrząc na niego nieprzychylnie.

- Ughhhhh. Zgoda. - ostatecznie się zgodził, przewracając oczyma.

- Deal. - posłałam w stronę jasnowłosego złożoną pięść, w geście przybicia żółwika.

- Deal. - przytaknął, oddając mój gest, a następnie wstał - Dzięki. Jesteś wielka! - krzyknął uradowany - No dobra, może nie taka wielka. - cofnął słowa, lustrując mój dekolt.

- Jesteś niemożliwy, Chryste! - rzuciłam sfrustrowana - Wyjdź już, bo zaraz się rozmyślę. - ostrzegłam, na co ochoczo się zaśmiał i wyszedł.

                                ✨✨✨

- Cześć, z tej strony Mia. Nie mogę teraz rozmawiać, przykro mi. - sekretarka głosowa włączyła się kolejny raz.

Przed opuszczeniem pokoju, skontrolowałam swój wygląd na szybko w lustrze. Nie miałam na sobie żadnego makijażu, ponieważ na codzień nie malowałam się. Rozważałam opcję pomalowania się, bo przez chwilę przeszła mi durna myśl, że przecież idę do Dylana. Skarciłam się jednak w myślach. Co ja chciałam do jasnej cholery wyczyniać? Szłam tylko zanieść jakiś papier, do chłopaka z którym jestem tylko na „Cześć, co tam"- a nawet i nie. Przeanalizowałam swój ubiór, który składał się z grubej, czarnej bluzy i tego samego koloru spodni z wysokim stanem. Dziś w Gold Coast było pochmurno i trochę wiało.

Przemierzałam ulice, w drodze do domu Brown'ów. Wiedziałam gdzie Mia mieszkała, i także wiedziałam to, że droga do pokonania, to jakieś dziesięć minut piechotą ode mnie. Prędko jednak pożałowałam, że zdecydowałam się na spacer, zamiast wybrać się autobusem lub samochodem, do którego miałam uprawnienia w postaci prawa jazdy. Jesienna pogoda nie rozpieszczała i w każdej chwili mogłam spodziewać się deszczu.

Rok zatraceniaWhere stories live. Discover now