18. A jakiś chłopak zagościł już w Twoim serduszku?

2.1K 100 111
                                    

Kiedy pojawiły się na ekranie napisy końcowe, Dylan spojrzał na mnie, co zauważyłam kątem oka, a ja sama postanowiłam powtórzyć Jego czyn. Potrząsnął naszymi splecionymi dłońmi, na co się ocknęłam i wzięłam swoją rękę. Blado się uśmiechnęłam w Jego stronę, czując jak moje policzki przybierają kolor purpurowy. Speszona, odwróciłam głowę w drugą stronę, na niby skupiając swoją uwagę na zabraniu mojej kurtki, która leżała zaraz koło mnie.

                                 
🕷2 godziny później🕷

Mia, Joe i Dylan stwierdzili, że zabiorą nas z moim bratem w jedno super miejsce, które jak się okazało, było klubem. Wylądowaliśmy w Kawasaki Rider, w którym roiło się od nastolatków. Mia z kilkoma się przywitała, tym samym przedstawiając mnie.

Wszyscy wylądowaliśmy przy stoliku na kanapach, który znajdował się w kącie całego klubu. Stwierdziłam, że nie będę pić, i wyszło na to, że ja odwiozę całą czwórkę do domu.

Cała moja banda stwierdziła, że chce się napić i wybawić. Leciała tutaj typowa clubowa muzyka, która była przepełniona zremiksowanymi popularnymi utworami. Niestety ja miałam zupełnie inny gust i ledwo tutaj wytrzymywałam. Po bezczynnym siedzeniu samej, ponieważ Mia wraz z James'em poszli się zabawić, a kolejna dwójka chłopaków poszła niewiadomo gdzie, stwierdziłam, że wyjdę się przewietrzyć.

Zarzuciłam swoją kurtkę na ramiona, nie wysilając się, aby ją założyć tak jak trzeba.
Przedarłam się przez garstkę ludzi, wychodząc wprost na drzwi wyjściowe. Kiedy przekroczyłam próg klubu, chłodniejsza fala powietrza we mnie uderzyła. Rozglądając się po całym miejscu, w którym byłam, zauważyłam, że w oddali znajduje się mały pomost, oświetlany przez wiele lamp.

I tak też tam się udałam. Wolnym krokiem kroczyłam w upolowane przeze mnie miejsce, napawając się ciszą i świeżym powietrzem.
Stojąc na drewnianym pomoście, zauważyłam kilka gołębi, które po krótkiej chwili, zaczęły dookoła mnie krążyć. Rozglądając się wokół siebie, zauważyłam bochenek chleba, który leżał na końcu pomostu, a te małe istoty go nie zauważyły. Zwinnym krokiem sięgnęłam po niego, urywając mały kawałek i rzucając pod jednego z gołębi.

- Gołębi nie powinno się karmić chlebem. - usłyszałam za sobą.
Ten charakterystyczny zachrypnięty głos, należał do Dylana.

Na moje wargi wpadł cień uśmiechu, który wyłonił się mimowolnie, a ja sama się obróciłam w stronę chłopaka.

- Nie wiedziałam... dobrze, że rzuciłam tylko jeden okruszek. - skwitowałam, wyrzucając bochenek gdzieś w krzaki.

Cieszyłam się z Jego obecności. Chciałam mu podziękować za ten gest, który wykonał w kinie, a nie miałam kiedy. W końcu byliśmy na osobności, co szło na moją korzyść.

- Nie boisz się, że ktoś Cię może porwać? Wyglądasz bardzo ładnie, więc niejeden osobnik mógłby mieć takie chęci. - wydukał, patrząc na mnie, ale kiedy ja na Niego spojrzałam, uciekł wzrokiem.

Widziałam jednak Jego usta, które były ułożone w charakterystycznym dla nich układzie, przypominającym uśmiech.

- Na przykład Ty? - zagięłam Go, na co parsknął cicho, kręcąc głową przecząco.

- Nie muszę Cię porywać, żeby z Tobą pobyć i porozmawiać. - skwitował.

- Skąd pewność, że nie zrobiłabym tak samo z kimś innym? Może jestem bardziej koleżeńska, niż Ci się wydaje? - zagaiłam, nie wiedząc dokąd ma zmierzać ta rozmowa.

Rok zatraceniaWhere stories live. Discover now