26. Charakterystyczny odgłos aparatu

2K 75 35
                                    


Święta w czerwcu? Dlaczego nie. P.S zostawiajcie gwiazdki i komentarze♥!

                                ✨✨✨  


Połowa listopada zaczęła być mroźna, rzekłabym nawet, że bardzo. Jednak najgorszą rzeczą, jaką było można spotkać w Australii, to sinusoida temperatury w ciągu dnia. Poważnie! Idąc z rana do pracy mogło być kilkanaście stopni na plusie, a wracając się z niej mogła panować zerowa temperatura. Nikt nie wiedział jak odpowiednio się ubrać.

Przemieszczając się ulicami Gold Coast, w puchowej kurtce, butach za kostkę, którymi nie były trapery czy kozaki, a tylko zwykłe adidasy, kierowałam się do domu Petera, u którego odprawialiśmy nasze prywatne święta w gronie najbliższych przyjaciół.

Na jednym z wyjść na miasto, Mia wraz z Joe'm zarzucili pomysłem, aby odprawić prowizoryczne święta w wąskim gronie. I to był naprawdę dobry pomysł, klimat świąt w domu, który był na uboczu, nieopodal lasu - to już wydawało się właściwe.

Będąc tuż koło werandy, otrzepałam swoje buty o krawędź drewna, a następnie wspięłam się po trzech schodkach, tuż do drzwi wejściowych. Nie wysilając się na dzwonienie dzwonkiem, po prostu nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Już w tle było słychać donośny głos Petera, który był przyozdobiony w śmiech Mii. Po rozebraniu się z okryć wierzchnich w przedpokoju, skierowałam się za słyszanymi głosami, które prowadziły do kuchni.

Zapukałam o framugę trzy razy, uśmiechając się od ucha do ucha, kiedy wzrok dziewczyny i chłopaka spoczął na mnie.

- No i jest nasza zguba! - odezwał się brodacz, podchodząc do mnie, aby przytulić mnie na przywitanie.

- Jestem, jestem. - odparłam, kiedy wyswobodziłam się z uścisku, a następnie podeszłam do blondynki i powtórzyłam gest chłopaka.

- Joe i Dylan są w salonie, próbują ubrać choinkę. - wytłumaczyła, przewracając oczami, chociaż jej kąciki ust były podniesione ku górze.

Kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem i posłałam obecnej dwójce ciepły uśmiech.

- Napijesz się czegoś? Wszyscy już łyknęli coś, Ty także musisz. - popatrzył na mnie wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu i zaprezentował dłonią trunki, jakie znajdowały się na blacie.

- Daj mi sok pomarańczowy, tyle wystarczy. - pogładziłam dłońmi swoje spodnie, czując dziwny stres.

Chłopak zajął się przygotowaniem dla mnie napoju, a ja wyłapałam spojrzenie Mii, która patrzyła na mnie z cwaniackim uśmiechem.

- Hm? - mruknęłam do niej, na co pokręciłam z rezygnowaniem głową, dalej się uśmiechając.

- Nic, nic. - westchnęła, upijając łyk jakiejś brązowej cieszy, zapewne było to piwo.

- No mów, jak już powiedziałaś A, powiedz B. - zgromiłam ją wzrokiem, odbierając od Petera sok i dziękując mu niemo skinieniem.

- Już trzecią imprezę nie pijesz, dlaczego? - zmarszczyła brwi, nie spuszczając ze mnie swoich oczu, a do niej dołączył Peter.

To pytanie chciałam zadać także sobie. Dlaczego nie piłam już trzecią imprezę?

Od wtedy, kiedy pokazałam swoją słabą stronę Dylanowi, byliśmy na dwóch wypadach. Chyba bałam się, że po takiej bliskości, jaka nastąpiła podczas nauki, kiedy się opiję, nie będę miała barier, aby zepsuć naszą przyjaźń. Właśnie - zepsuć. Nie chciałam tego, dlatego wolałam zostać abstynentką, aby usta Dylana mnie nie kusiły.

Rok zatraceniaWhere stories live. Discover now