34.

2.9K 202 134
                                    

65 gwiazdek = nowy rozdział!




Siedzieliśmy w salonie i kończyliśmy jeść spaghetti. W telewizji nie było nic ciekawego, choć cały czas jakiś film grał w tle, my byliśmy skupieni na rozmowie.

-Mówię poważnie. - mruknął, gdy ja w dalszym ciągu się śmiałam. Opowiadał o początkach kariery i jego wpadkach. Jak tak go słucham, to myślę, że prawdziwe jest stwierdzenie, że trening czyni mistrza.

- Nie wierzę. - pokręciłam głową i nawinęłam na widelec ostatni makaron z sosem. - Dobra, masz jakieś motto życiowe? Albo coś czym się kierujesz? - zapytałam. Zastanowił się chwilę.

-Chyba nie mam jednego konkretnego, po prostu z dnia na dzień staram się być coraz lepszym i nie biorę pod uwagę braku wiary innych w moje możliwości. - wyjaśnił - A Ty? Masz coś czym się kierujesz? Albo wierzysz?

-W sumie to chyba tak. - mruknęłam - Życie jest jak gra w szachy. - wzruszyłam ramionami, a blondyn zmarszczył brwi.

-I?

-A ja nie potrafię grać w szachy. - oboje wybuchliśmy śmiechem.

-Szanuję. - skinął głową z uznaniem. Ponownie spojrzałam na telewizor. No proszę... Joseph Morgan w tv. Kto by pomyślał.

- Przygłoś. - mruknęłam wpatrzona w ekran. Zmarszczył brwi i parsknął śmiechem.

-Poważnie? - spojrzał na mnie - Skoro jesteś moją fanką to zakładam, że widziałaś już ten film. - stwierdził - Mam oglądać film z sobą samym? - pokiwałam głową.

-Tak. - oznajmiłam.

-Nie. - pokręcił głową.

- Nie chcesz to nie oglądaj, ja chcę to obejrzeć! Lubię ten film. - mruknęłam i sięgnęłam po pilot, jednak blondyn był szybszy. Zdezorientowana odłożyłam talerz na stolik. - Oddawaj pilot! - syknęłam i choć było to nierozważne rzuciłam się na Josepha - No daj! - jęknęłam - Chcę to obejrzeć... - marudziłam i wciąż próbowałam zabrać pilot jednak Morgan sprawnie unikał moich dłoni. Wkurzona przysunęłam się bliżej niego i ponownie spróbowałam zabrać upragniony przedmiot.

-Postaraj się trochę. - zaśmiał się.

-Koniec zabawy. Oddawaj! - syknęłam.

Nie oceniajcie mnie! Ja naprawdę lubię ten film. Szybko wskoczyłam mu na kolana. Zgadza się, nie przemyślałam tego. Zaśmiał się jeszcze głośniej i wygiął rękę w tył. Plecami padł na kanapę, a ja nie myślałam w jakiej pozycji się znajdujemy i jak bardzo niekomfortowe to jest. Liczył się tylko ten film, chciałam go obejrzeć! Wycięgnęłam dłoń, aby przechwycić pilot, wylądowałam na klatce piersiowej blondyna, który świetnie się bawił.

- No oddaj. - mruknęłam błagalnie.

-A co będę z tego miał? - zagryzł dolną wargę.

-Zobaczysz siebie w telewizji? - uśmiechnęłam się susząc ząbki. Pokręcił głową.

- To za mało. - odparł.

- Na więcej nie licz! - syknęłam i jeszcze bardziej się zbliżyłam. To szczegół, że praktycznie na nim leżałam i gdyby ktoś nas teraz zobaczył, stwierdziłby, że robimy coś czego nie robimy. Nie zniechęciło mnie to jednak i wycięgnęłam dłoń po pilot. Jestem tak blisko. To już tylko kilka centymetrów.

-Zrobię coś czego nie przewidziałaś. - mruknął. Zmarszczyłam brwi. Ściemnia, bo chce zatrzymać pilot. Nie pozwolę mu na to. Ponownie wycięgnęłam dłoń po pilot w jego dłoni. Nagle uniósł głowę i poczułam jego usta na swoich, przymknęłam powieki. Okey, więc jednak nie kłamał, zrobił coś czego się nie spodziewałam. Pytanie tylko, dlaczego odwzajemniłam pocałunek? Nie powinnam tego robić... Poczułam dłonie Josepha na mojej talii. Pocałunek stał się bardziej namiętny, a blondyn nie zamierzał się ode mnie oderwać, bynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia. Czy to sen? Błagam powiedzcie, że to nie sen. Językiem przejechał po mojej wardze, więc nie zastanawiając się rozchyliłam usta. Dlaczego ja to robię? Powinnam się odsunąć, ale nie mogłam. Przygryzł moją dolną wargę i pociągnął do siebie. Niepewnie otworzyłam oczy. On tu dalej jest! Nie zniknął. Czyli to nie sen. To się działo naprawdę.

-Jednak Cię zaskoczyłem. - uśmiechnął się pod nosem. Zmarszczyłam brwi.

-Dosyć tego. - syknęłam - Gdzie ten pilot? - warknęłam. Mój wzrok znalazł się na czarnym przedmiocie w jego dłoni. Momentalnie za niego chwyciłam i pociągnęłam do siebie, ale nie wyszło tak jak planowałam. Zamiast pilota w dłoni, leżałam przygnieciona przez ciało Josepha.

-Czyżby nie poszło tak jak planowałaś? - zakpił.

-Nie. Tego właśnie chciałam. - prychnęłam. Co ja gadam? Pojebało mnie do reszty. Potrzebuję lekarza.

- Skoro tak. - momentalnie wpił się w moje wargi. Nie silił się na hucie delikatnym, jego język od razu znalazł się w moich ustach. Nie zamierzałam narzekać...




******
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Off Limits | Joseph Morgan ✔Where stories live. Discover now