41.

2.8K 181 53
                                    

70 gwiazdek = nowy rozdział!





Idąc pod ramię z Josephem weszliśmy do restauracji. Ten facet jest nienormalny... Ostatnio restauracja włoska, a teraz najdroższa restauracja w całym Londynie. Mnie nie stać na szklankę wody w tym budynku, a co dopiero za kolację. Joseph nie może cały czas za mnie płacić!

-Rezerwacja na nazwisko Morgan. - mruknął do kelnerki za ladą. Kobieta szybko skinęła głową i szybko stanęła obok nas.

-Proszę za mną. - uśmiechnęła się prowadząc nas do stolika. Powtórka z rozrywki, znów mamy boskie miejsce przy oknie. Ten cudowny widok. Naprawdę kocham Londyn.

Joseph odsunął mi krzesło, żebym mogła usiąść.

-Dziękuję. - uśmiechnęłam się, a blondyn skinął głową.

-I jak ci się podoba? - spytał.

- Mam ochotę Cię zabić. - mruknęłam - Nie stać mnie na kolację w takich miejscach. - wyjaśniłam.

-Ale mnie stać. - wzruszył ramionami.

-Nie mam zamiaru Cię wykorzystać. - westchnęłam - A tak to wygląda, nie spotykam się z Tobą dla pieniędzy ani dla jedzenia. - mruknęłam, a blondyn przewrócił oczami.

-Nawet nie brałem pod uwagę, że mogłabyś mnie wykorzystywać. - oznajmił - Po prostu nie widzę problemu żeby podczas randki zapłacić za naszą dwójkę. - wyznał. I co ja mam mu na to odpowiedzieć?

- Nie wiem co mam Ci odpowiedzieć. - odparłam zgodnie z prawdą. Zaśmiał się i pokręcił głową.

-Czyli wygrałem. - zadowolony wzruszył ramionami. Jak dziecko, cieszy się z takiej głupoty jak dziecko z lizaka.

-Tak czy inaczej. - westchnęłam - Bardzo dziękuję.

- Nie ma za co. - odparł uśmiechnięty - Więc, na co masz ochotę? - spojrzałam na menu. I znów ta sama historia. Niby w moim języku, a ja nic nie rozumiem. Czy nie można po prostu napisać "filet z kurczaka" zamiast jakiś bef strogonow. Co to w ogóle jest?!

-Joseph. - spojrzał na mnie spod menu - Poddaje się. - westchnęłam, a blondyn parsknął śmiechem.

-Jakieś sugestie co do gustu czy zdajesz się na mnie? - zapytał.

-Załóżmy, że ci ufam. - puściłam mu oczko. Uśmiechnął się, a gdy kelnerka podeszła zamienił z nią kilka słów (Bardzo trudnych swoją drogą) zadowolona kobieta odeszła. Spojrzałam na niego spod byka. - Następnym razem ja wybieram restaurację. - mruknęłam.

-Dlaczego?

- Bo chcę wiedzieć co zamawiam! - wybuchł śmiechem - Ja mówię poważnie. - ostrzegłam.

-Dobrze. W sumie to się bardzo cieszę, już wiem, że będzie kolejna randka. - ukazał szereg idealnie białych zębów.

-Chcesz spoiler? - zapytałam. Blondyn zmarszczył brwi.

- Co to znaczy? - spojrzał na mnie niepewnie.

-Tak czy nie?

- Czy. - wybrał. Jak dziecko, on jest jak dziecko. Podniósł radę w górę w geście poddania. - Okey, chcę.

-Świetnie. Więc następnym razem widzimy się w McDonaldzie. - mruknęłam zadowolona. Parsknął śmiechem. - Ja mówię poważnie! Ewentualnie może być KFC. Powiedzmy, że dam Ci wybór.

-Cokolwiek co sprawi, że będziesz szczęśliwa. - oznajmił. W tym samym momencie kelnerka przyniosła szampana i dwa kieliszki.

-Życzę smacznego. - mruknęłam i szybko odeszła. Blondyn szybko przechwycił butelkę szampana.

-Jak wrócimy do domu? - zapytałam, gdy siłował się z korkiem trunku.

-Mój znajomy jest tutaj szefem kuchni, już się z nim dogadałem. - puścił mi oczko.

-Jesteś za sprytny... - pokręciłam głową.

- Po prostu przewiduje przyszłość. - zaśmiał się i w dalszym ciągu szarpał butelką. To zaraz wybuchnie...

- Wiesz co robisz? - przerażona patrzyłam na butelkę w jego dłoniach.

-Dam radę. Trochę zauf - i przerwał mu huk. Korek wystrzelił i uderzył w okno, robiąc na nim spore pęknięcie. O Nie. Starałam się powstrzymać, ale w końcu nie dałam rady i wybuchłam śmiechem. Zasłoniłam sobie usta dłońmi, ale dalej było słychać mój śmiech.

- Mam ci zaufać? - wyszeptałam między napadami śmiechu. Skonsternowany patrzył to na butelkę w dłoniach to na szybę. W końcu jego wzrok padł na mnie.

-Spadamy stąd. - zarządził i chwycił za swoją marynarkę. Parsknęłam śmiechem, myśląc, że to żart. Jednak Joseph szybko stanął za mną i odsunął moje krzesło. - Ja nie żartuję - mruknął i dosłownie zepchnął mnie z krzesła. Szybkim krokiem ruszyliśmy do wyjścia, po drodze mijając naszą kelnerkę z zamówieniem w rękach.

-Przepraszam, ale państwa zamówienie... - blondyn wepchnął mi butelkę szampana w dłonie. Serio wziął tego szampana? W sumie... Pewnie był cholernie drogi. Wyciągnął portfel z marynarki i wcisnął kobiecie dwieście funtów w dłoń.

-Miłego dnia życzę. - uśmiechnął się i pchnął mnie do wyjścia.

-Myślisz, że nikt się nie zorientuje? - zapytałam siedząc w jego aucie. Zbył mnie machnięciem dłoni.

-Masz ochotę na odgrzewanego kurczaka? - zapytał przez śmiech. Spojrzałam na niego. Co za różnica co i gdzie będę jadła? Ważne, że z nim.

-Pewnie. - odparłam.

-Czyli jedziemy do mnie. - mruknął zadowolony.







******
Gwiazdki i komentarze mile widziane kochani! 🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Off Limits | Joseph Morgan ✔Where stories live. Discover now