[ TRZYDZIEŚCI TRZY ]

993 45 23
                                    

Dzień pogrzebu Neala był chyba jednym ze smutniejszych momentów mojego życia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dzień pogrzebu Neala był chyba jednym ze smutniejszych momentów mojego życia. Być może nie znaliśmy się dobrze, ale był to naprawdę fantastyczny mężczyzna, bardzo dobry przyjaciel i jeszcze bardziej wspaniały ojciec dla Henrego, choć nie było dane spędzić im ze sobą więcej czasu.

Zacisnęłam mocno wargę, nie chcąc by z mojego gardła wydał się szloch. Poczułam metaliczny smak na języku. Przyłożyłam chusteczkę do nosa i wytarłam łzy z policzków.

Emma starała się dzielnie trzymać. Nie płakała. Ściskała mocno ramię Henrego, który nawet nie wiedział, co tu robi i kim był mężczyzna, którego właśnie pochowaliśmy. Miał jednak zwieszoną głowę i zdezorientowany, ale nadal smutny wyraz twarzy. Nawiązaliśmy krótki kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się do mnie smutno, jakby próbował mnie pocieszyć, ale prawda była taka, że nawet nie wiedział, ale to on tego potrzebował.

Ciężko było mi patrzeć na czarną trumnę, ale nie umiałam oderwać od niej wzroku.

Ile jeszcze ważnych osób stracimy? Ile jeszcze pogrzebów i wylanych łez przed nami?

Trumna powoli zaczęła się opuszczać do wykopanego dołu. Dopiero wtedy zauważyłam łzy w oczach Emmy. Jakby własnie teraz dotarł do niej fakt, że już straciła Neala bezpowrotnie.

Poczułam, jak Killian obok mnie porusza się. Wyszedł na przód jako pierwszy z kamienną miną na której wyrzeźbiony był żal po stracie Bealfiera. Złapał za rączkę łopaty i przysypał trumnę ziemią.

Każde kolejne przysypywanie, było jak zadawanie tępego bólu prosto w samo serce.

W końcu i na mnie przyszła pora.

Zrobiłam to, a ból był silniejszy.

Stanęłam na swoim miejscu między Emmą, a Hakiem.

Kiedy nadeszła pora Henrego, poczułam, jak szorstka ozdobiona pierścieniami dłoń delikatnie muska moją. Był to minimalny dotyk, a jednak przyniósł mi ulgę, zaraz po tym, jak kolejna garść ziemi zadała ból w samo serce.

Nie chciałam uczestniczyć w stypie, dlatego, gdy tylko pogrzeb dobiegł końca, otworzyłam bagażnik swojego samochodu i wyciągnęłam z niego łuk i kołczan ze strzałami.

Poszłam w głąb lasu, trochę dalej od szlaku i wyciągnęłam z kieszeni zmiętą kartkę z wydrukowaną tarczą do strzelania. Przywiesiłam ją na pierwszym lepszym drzewie i odeszłam parę metrów do tyłu.

Wyciągnęłam strzałę, napięłam cięciwę. Skupiłam się na oddechu. Wyrównałam go i skoncentrowałam się na celu. Czerwona niewielka kropeczka przyciągnęła moja uwagę. Sekundę przed wypuszczeniem strzały zastanawiałam się, czy nadal mam to coś, ale kiedy strzała bezbłędnie wbiła się w sam środek tarczy, uśmiech wpłynął na moje usta.

Wyciągnęłam kolejną strzałę. Napięłam cięciwę, a ostry koniec przeciął gwałtownie powietrze i wylądował tam, gdzie poprzedni. W samym środku, rozdzierając strzałę na dwie równe połowy.

HAPPILY EVER AFTER ¬ Killian Jones [1]Where stories live. Discover now