Siedziałam na podłodze w damskiej łazience i żałośnie szlochałam, podczas kiedy inni bawili się znakomicie na balu. Podłoga była zimna, dzięki czemu byłam cała zmarznięta, ale przecież nie wrócę na salę i nie będę udawała, że wszystko jest ok. Bo nie jest. Zdecydowanie nie jest.

Kontynuowałam płakanie w samotności, aż nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Super, zaraz ktoś tu wejdzie, i zacznie się jeszcze ze mnie śmiać, lub coś w tym stylu. 

Do łazienki faktycznie ktoś wszedł, lecz wolałam nawet nie patrzeć kto to. Schowałam swoją twarz w kolanach, i siedziałam skulona przy umywalce.

Ten ktoś usiadł obok mnie na podłodze, i objął mnie ręką.
Dobra, teraz jestem zmuszona zobaczyć kto to. Podniosłam lekko głowę, a moim oczom ukazał się... Ukazał się Malfoy.

Już nic mnie dziś nie zdziwi.

Blondyn miał lekko zakrwawioną koszulę, i rozczochrane włosy.

-Nie ma co płakać po takim dupku. Nie jest tego wart.- Powiedział chłopak.

-Czemu to robisz?- Spytałam prostu z mostu.

-Robię co?

-Siedzisz tu ze mną, i próbujesz mnie pocieszyć. Przecież podobno się nie znosimy.

-Oj Northlake, sytuacje się zmieniają, wszystko się zmienia.- Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. To nie był ten jego standardowy cwany uśmiech. To był uśmiech, po prostu uśmiech.

-Masz zimne ręce.- Zdjął z siebie swoją szatę wyjściową, i zarzucił ją na mnie.

-Nic nie rozumiem.- Stwierdziłam będąc coraz bardziej zdezorientowana.

-Nie musisz, bo ja tez nie.

Po tych słowach nastała cisza. Siedzieliśmy na podłodze obok siebie nic nie mówiąc przez najbliższe 20 minut. W sumie, to tego właśnie potrzebowałam. Niby spokój i odpoczynek, ale jednocześnie wsparcie od kogoś. Tak wiem, dziwna jestem.

-Odprowadzić cię do dormitorium?- Spytał przerywając ciszę.

-Nie trzeba, ale dziękuje.

-Jesteś pewna?

-No tak. A właśnie, twoja szata.- Zdjęłam ją z moich ramion, i podałam chłopakowi.

-Zatrzymaj ją.

-Ale-

Chłopak posłał mi uśmiech i bez słowa pokierował się w stronę lochów.

Co się tu dzieje? Wiem, że ostatnio zadaje sobie te pytanie zdecydowanie za często, ale no.

Pokierowałam się do swojego dormitorium, próbując zostać niezauważona. Schowałam szatę Malfoya w mojej szafie najgłębiej jak się dało, a następnie położyłam się na swoim łożku, i zaczęłam gapić się w sufit. Nawet nie mam nastroju na czytanie swojej ulubionej książki, na nic aktualnie nie mam nastroju. Totalnie.

Humor? Zepsuty.
Psycha? Siada.
Hotel? Trivago.

Właśnie zdałam sobie sprawę, że za jakieś kilka godzin przyjdą moje pijane przyjaciółki, a ja będę musiała się z nimi użerać. Zajebiście.
Dobra, muszę coś ze sobą zrobić, bo pewnie wyglądam aktualnie jak wrak człowieka. Wzięłam z szafy zwykłe dzienne ciuchy, i weszłam do łazienki. Zmyłam rozmazany makijaż, i się przebrałam. Ogarnięta już wyszłam z łazienki.

Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić, więc może pójdę się przejść wokół Hogwartu? Tak, spacer na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi.

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Zarzuciłam ma siebie kurtkę i pokierowałam się w stronę parku. Na dworzu nikogo nie było, bo każdy bawił się jeszcze w Wielkiej Sali. Dla mnie nawet lepiej, bo wolałam teraz pobyć sama. Usiadłam na jakieś pierwszej lepszej ławce, i zaczęłam przyglądać się wschodzącemu księżycu. Kocham patrzeć na księżyc, choć sama nie wiem dlaczego. Odstresowuje mnie to.

Siedząc na ławce zaczęłam rozmyślać.
Ciekawe czy Matt zdradzał mnie od dawna, czy po prostu na balu pocałował jakąś pierwszą laskę. Dobra, nim sobie już głowy nie będę zawracała. Niech się jebie.

I tak najbardziej zdziwiła mnie ta sytuacja w łazience. Czy Malfoy na serio się zmienił? W sumie, to od początku roku zaczął zachowywać się jakoś inaczej, ale nie umiem określić jak.

A no tak. Właśnie mi się o czymś przypomniało.

Blondyn po tym jak zauważyłam Matta całującego się z jakąś inną dziewczyną podszedł do niego, lecz dalej nie widziałam co się stało, ponieważ zdążyłam wyjść z sali.
W łazience natomiast Malfoy miał koszulę pobrudzoną krwią.

Ha! Biedny Matt chyba został sprany.
Frajer.

Siedziałam samotnie na ławce przez kolejne dwie godziny. Czas zaczął lecieć mi dość szybko, więc nawet nie zdążyłam zauważyć od ilu godzin już tu siedzę. Zaczęło robić się coraz chłodniej, więc postanowiłam wrócić z powrotem do swojego dormitorium, choć szczerze wolałbym zostać jeszcze ma dworzu.

Gdy weszłam już do zamku, przy wejściu wpadł na mnie Blaise.

-Oo, tu jesteś. Wszędzie cię szukałem. Patrz, krew.- Pokazał mi swoją zakrwawioną rękę. -Chwilę po tym jak wybiegłaś z sali, Smok zajebał temu skurwysynowi, a chwilę po nim, zrobiłem to samo.- Powiedział dumny z siebie z uśmiechem na twarzy.

-O boże. Stało ci się coś?- Spytałam w szoku. Zdecydowanie za dużo się dziś dzieje.

-Wszystko w porządku.

-Ta, przynamniej fizycznie.- Zachichotałam.

-Dobra, dobra, może i jestem pojebany, ale za to mnie lubisz.

-Nie zaprzeczę.

-Chodźmy stąd, zimno tutaj. Idziesz ze mną do mojego dormitorium? Przecież muszę ci opowiedzieć, jak mu zajebałem.- Powiedział dumnie podnosząc głowę chłopak.

-Ja już chyba będę iść do swojego dormitorium, zmęczona jestem. Jutro mi opowiesz.

-Nie ma tak łatwo. Albo ty idziesz do mnie, albo ja wpraszam się do ciebie. Masz wybór.

-Nie dasz mi spokoju, prawda?- Spytałam ze zmęczeniem w głosie.

-Nigdy.- Powiedział uśmiechając się.

-Eh, no dobra, chodź.- Ruszyłam w stronę swojego dormitorium a Blaise za mną.

Gdy weszłam z nim do pokoju, Zabini wszedł na moje łóżko i zaczął po nim skakać, opowiadając przy tym energicznie całą historię jak walnął Andersonowi w nos. Dobra, przyznaję, humor to on umie poprawić.

Gdy skończył opowiadać, dopadł się do mojej czekolady i zjadł mi ją całą. Normalnie dziecko.

Po jakimś czasie chłopak wyszedł z dormitorium. Postanowiłam jak najszybciej się umyć, a następnie poszłam spać.


~~~

Ten rozdział traktujcie jako prezent, bo to już dzisiaj jest wigilia. 

I jeszcze raz, wesołych świąt wszystkim! <3

Pozory myląWhere stories live. Discover now