33

2.6K 88 89
                                    

Powoli dochodziła noc. Siedziałam właśnie na łóżku Blaise'a w jego pokoju, w którym znajdował się również Adrian popijający swoją kawę.

Nie jestem pewna czy picie kawy o tak późnej godzinie jest dobrym pomysłem.

-Gdzie ty się tak szykujesz?- Spytałam Zabiniego, zauważając, że wyciąga on dość eleganckie ciuchy ze swojej szafy.

-Jak to gdzie? Nie pamiętasz?

-Niby o czym?

-No ja pierdole, ty to masz jednak pamięć do wymiany.

-Do rzeczy.

-Dziś o 21.00 zaczyna się impreza w pokoju Ślizgonów.- Powiedział. -Idziesz?

-Jeszcze się pytasz? Jasne, że nie. Ta impreza to ostatnie wydarzenie w którym chciałabym aktualnie uczestniczyć.

-Normalnie to bym cię zmuszał abyś ze mną poszła, ale dziś wyjątkowo dam ci spokój. Odpoczywaj.- Powiedział chłopak ubierając koszulę.

-Od kiedy to ty taki opiekuńczy się zrobiłeś?- Spytałam z cwanym uśmieszkiem.

-Od kiedy moja przyjaciółka prawie codziennie wpada w jakieś tarapaty. Znaczy, ty od zawsze miałaś do tego tendencje, ale teraz to już pobijasz wszystko.

-Jakie tarapaty? Daj mi jakiś przykład.

-Spójrz na swoją rękę. Muszę coś więcej mowić?

Mój wzrok powędrował na moją dłoń, na której widniał krwisty napis Będę bardziej uprzejma. Kurczę, zapomniałam o tym.

-Niech zgadnę, Umbridge ci to zrobiła?- Rzekł Blaise, patrząc się na moją bliznę.

-Skąd wiesz?

-Głupi by się nie domyślił. Tylko uczniowie którzy się jej sprzeciwili noszą takie napisy na swoich dłoniach.

-Najwidoczniej musieli sobie zasłużyć. Poza tym, Umbridge jest spoko.- Wtrącił się Adrian.

-Musieli sobie zasłużyć? Przecież ja praktycznie nic nie zrobiłam, tylko kulturalnie stwierdziłam fakty.- Oznajmiłam coraz bardziej wkurzona.

-Poparłaś tego atencjusza, Pottera, to wystarczy.- Rzekł Pucey.

-No tak, ale ten atencjusz miał rację.- Oznajmiłam stanowczo.

Zabini przyglądał się temu zdarzeniu z lekkim zdziwieniem. Chłopak w sprawie z Umbridge jest po niczyjej stronie, nawet mimo tego, że tłumaczyłam mu już tysiąc razy jaka ta landryna jest zjebana.

-Dobra, ja wychodzę. Cześć.- Powiedziałam, po czym lekko trzasnęłam drzwiami.

Gdy już miałam wychodzić przez wielkie drzwi od pokoju Ślizgonów, nagle weszła przez nie ta jebana fretka, a na dodatek na mnie wpadła.

-Uważaj jak chodzisz, Northlake.- Wycedził.

-To nie ja na ciebie wpadłam.- Powiedziałam z agresją w głosie. -Dobra, idź szukać swojego mózgu, może na dobre ci to wyjdzie.

-Powiedziała to osoba, która puściła beznadziejne plotki po szkole. -Powiedział, po czym zaczął się ode mnie oddalać, a ja stałam wciąż w jednym miejscu, będąc coraz bardziej zdziwiona.

-Tak, Astoria zdążyła mi już wszystko wyjaśnić.- Wykrzyczał z kpiną w głosie zagłębiając się w głąb pokoju.

Co? Astoria? No chyba go pogięło.

Natychmiastowo wyszłam z pomieszczenia. Muszę udać się jak najszybciej do swojego dormitorium, i to wszystko na spokojnie przemyśleć. Albo nie, nie będę już o nim myśleć. Draco to już przeszłość, i muszę się z tym prędzej czy póżniej pogodzić.

Pozory myląWhere stories live. Discover now