32

1.6K 66 14
                                    

Pokierowałam się pędem w stronę swojego dormitorium. Obiecywałam sobie w głowie, że nie będę dziś płakać, lecz kilka łez samo spłynęło po moich policzkach. Nie umiałam nad tym zapanować.

Super Amelie. Pokazujesz, że nie dość, że jesteś w chuj naiwna, to jeszcze i słaba.

A no tak. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mogę wrócić do dormitorium w takim stanie. Dziewczyny zaczęły by mnie o wszystko wypytywać, szczególnie nasza wścibska Ginny. No chyba, że już wszystkiego dowiedziały się od uczniów na korytarzu.

Jedynym w miarę rozsądnym wyjściem jest pójście do publicznego kibla. Dlaczego? Dlatego, że niektóre duchy nawiedzają publiczne toalety by „straszyć ludzi", dzięki czemu uczniowie w nich nie przebywają. Nie jest to ani trochę straszne, ale za to jakie niekomfortowe. Raczej nie muszę mówić dlaczego.

Zawróciłam, i po krótkiej chwili dotarłam do łazienek. Usiadłam na zimnej podłodze, i siedziałam tak sama przez najbliższy czas. Zaczęłam rozmyślać. Rozmyślać, i zastanawiać się czemu Malfoy to zrobił. Czy on nie znosi mnie aż tak bardzo, że obmyślił i zrealizował cały ten plan, tylko po to aby na samym końcu ze mnie zakpić? Zawsze wiedziałam, że jest on bezduszny, ale nie sądziłam, że mógłby posunąć się aż tak daleko. Choć w sumie, to po nim mogłam się spodziewać wszystkiego. Szkoda, że dopiero teraz mi się to przypomniało.

Za dużo się tym przejmuję. Najlepiej będzie, gdy całkowicie przestanę o nim myśleć. Jeżeli w ogóle jest to możliwe.

Wstałam na swoje nogi, i podeszłam do lustra. Na szczęście, nie wyglądałam już jakbym wcześniej płakała. Pod moimi oczami widniały tylko lekko sine wory, lecz to nic takiego, ponieważ mam takie na codzień. Poprawiłam swoje delikatnie rozczochrane włosy, i wyszłam na korytarz, na którym aktualnie nie było żadnych uczniów. Kierując się do swojego pokoju, na drodze napotkałam Blaise'a, który właśnie schodził ze schodów.

-Hej piękna. Skoro akurat cię spotkałem.- Chłopak poklepał mnie po ramieniu.- Mam do ciebie sprawę.- Powiedział z bananem na twarzy.

Już się boję.

-No, mów.- Odpowiedziałam mu niepewnie.

-Moja matka ma za dwa dni urodziny, a więc pójdziemy do Hogsmeade, a ty pomożesz mi wybrać dla niej idealny prezent.

Okej, Zabini raczej jeszcze nic nie wie. Może ta plotka jakoś bardzo się nie rozniesie? Może o tym dziwnym zdarzeniu będzie wiedzieć tylko kilka osób? Miejmy nadzieję.

-Blaise, ale... nie najlepiej się aktualnie czuję.

-Nie ma żadnych ale. A, zapomniałbym. Przyniesiesz mi bluzę z mojego dormitorium? Na dworzu robi się coraz zimniej.

Że o co mu znów chodzi?

-Co? Czemu sam nie możesz sobie jej wziąć?- Spytałam podnosząc jedną brew do góry.

-To proste. Nott rozrzuca swoje brudne gacie po całym pokoju. Nie chciałem się kłócić, ale on już przesadził.- Zabini na samą myśl skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

-I co w związku z tym?- Spytałam.

-To, że można powiedzieć, że jesteśmy aktualnie pokłóceni, i nie mam ochoty patrzeć na jego wkurwiającą twarz, a przynajmniej na ten dzień.

Nie wierzę w tego człowieka.

-Nie wejdę do pokoju Ślizgonów.- Powiedziałam stanowczo.

-W takim razie ja nie pójdę z tobą do Hogsmeade.- Powiedział z cwanym uśmieszkiem na twarzy.

Nie no, Zabini chyba potajemnie coś bierze.

-Znaczy...- Jego uśmiech zszedł z jego twarzy w chwili w której zrozumiał co właśnie powiedział. -Po prostu pójdź mi po tą bluzę. Poproszę.- Chłopak zrobił maślane oczy.

-Dobra, ale wisisz mi przysługę.

-Stoi.- Powiedział, po czym razem pokierowaliśmy się do lochów.

W momencie gdy weszliśmy przez wielkie drzwi, Blaise ujrzał Teodora siedzącego na kanapie na środku pokoju.

-Ja poczekam tutaj, zaraz przy drzwiach.- Rzekł stanowczo Zabini.

-Nie rób z siebie większego pajaca, chodź!

Próbowałam go przekonać, lecz Blaise to najbardziej uparte stworzenie jakie kiedykolwiek spotkałam. Wiedząc, że to mi się nie uda, weszłam niepewnie wgłąb pomieszczenia. Na szczęście, nie było w nim dużo ludzi. Gdy stałam przed drewnianymi drzwiami do dormitorium chłopaka, lekko do nich zapukałam. Otworzył mi Adrian Pucey.

-Cześć.- Powiedział z obojętnością.- Co ty tutaj robisz?

-Podasz mi jakąś bluzę Zabiniego? Podobno pokłócił się z Teodorem, i nie ma zamiaru tu wchodzić.

-Ta, jasne. Czekaj.- Powiedział, a następnie wszedł w głąb swojego pokoju.

-Masz.- Wręczył mi ciuch.

-Dzięki.

-Spoko, cześć.- Po tych słowach zamknął mi drzwi przed nosem.

Ale ten Adrian kulturalny.

Kierując się do wyjścia, zauważyłam Greengrass siedzącą na kanapie. Czemu akurat gdy ja tutaj jestem, to ona też musi być? Tym razem nie siedziała ona sama, a z Andersonem u boku. Zlot palantów ogłaszam za otwarty. Założyłam swój kaptur od bluzy na głowę, i przykryłam swoją twarz jak najbardziej było to możliwe.

-Powiedziałaś Malfoy'owi?

Te słowa byłam w stanie podsłuchać, przechodząc przez pokój wspólny.

Coś mi tu śmierdzi, i to nie jest nawet Greengrass.

A tak w ogóle, to co mnie obchodzi co Astoria miała powiedzieć Malfoy'owi? Nic.

Gdy wyszłam z pomieszczenia, napotkałam czekającego Blaise'a który stał przy drzwiach. Wręczyłam mu bluzę, a następnie wyszliśmy z lochów.

-Idzie nasza naiwna Northlake.- Zakpiła ze mnie grupka Ślizgonów z naszego roku.

Co takiego Malfoy im nagadał, że każdego to tak śmieszy? Wole chyba na ten czas nie wiedzieć.

-Co?- Spytał rozkojarzony Zabini.

-Nie wiem. Chodź.- Pociągnęłam go natychmiastowo za dłoń.

***

Dotarliśmy właśnie do Hogsmeade.

-Wejdźmy do jubilera.- Oznajmił chłopak, po czym pokierował się w stronę sklepu.

Poszłam za Zabinim. Na wystawie widniała ta sama bransoletka, którą podarował mi Malfoy. Zapomniałam, że wciąż ją noszę. Zdjęłam biżuterię z nadgarstka, i schowałam do kieszeni.

-Idziesz?- Spytał, zauważając, że się zatrzymałam.

-Tak, już.

***

Jako prezent dla pani Zabini wybraliśmy piękny perłowy naszyjnik. Mam nadzieję, że Blaise dopisze, że pomagałam mu go wybierać.



~~~

Dziękuje za ponad 3k wyświetleń pod książką!
Miłego czytania!!

Pozory myląWhere stories live. Discover now