Siedzę w łazience z Malfoy'em u boku i żałośnie rozpaczam. Nie mam siły nic powiedzieć, nie mam siły nic zrobić, po prostu siedzę oparta o blondyna i pogrążam się w smutku. Czemu tak w ogóle on tutaj siedzi? Czemu tutaj przyszedł? To jakaś część jego planu aby mnie pogrążyć? Nie wiem, ale w końcu tutaj siedzi. Może nie jest taki najgorszy?
Amelie, stop, przecież to Malfoy.
Tak, tak, to ten sam Malfoy, który jeszcze jakiś czas temu pogrążyłby cię przed całą szkołą i jeszcze byłby z tego dumny, ale ludzie się w końcu zmieniają. Może to dotyczy również jego?
-Wyglądasz coraz słabiej.- Blondyn przyłożył swoją dłoń do mojego czoła. -Nie ma co płakać, prędzej czy później i tak znajdziesz sobie kogoś lepszego.- Powiedział z lekkim pocieszającym uśmiechem na twarzy.
Od środka ucieszyłam się, że ktoś mnie w tym momencie wspiera, ale na zewnątrz próbowałam tego nie ukazywać.
-Wiesz, mój znajomy trzyma kilka pająków w słoiku. Jak chcesz, to mogą one przypadkiem znaleźć się pod poduszką Andersona.- Kontynuował.
Podniosłam swoją głowę i spojrzałam się na chłopaka.
-Kto normalny trzyma pająki w słoiku?- Zaśmiałam się lekko przecierając oczy.
-Słuchaj, nigdy nie powiedziałem, że wszystko z nim w porządku.- Zaśmiał się razem ze mną.
Patrzyliśmy się przez jakiś czas na siebie, aż w końcu blondyn położył swoją dłoń na moim policzku, i delikatnie mnie pocałował.
-Lavender! Zamknij się, i przestań gadać przez sen.- Wybudził mnie krzyk Ginny.
Co do cholery? Co to było? W sensie ten sen. Chyba muszę jak najszybciej zapisać się do jakiegoś najbliższego psychologa.
-Halo? Co ci? Wyglądasz jakbyś dementora zobaczyła.- Oznajmiła Ginny, która trzymała się za głowę.
Zauważyłam, że dziewczyna miała ostrego kaca. Skończyło mi się już na niego antidotum, więc pewnie czeka mnie cały dzień stękania i narzekania na ból głowy. Przynajmniej reszta dziewczyn jeszcze śpi.
-Miałam dziwny sen, ale i tak już go nie pamietam.- Skłamałam.
-Dobra, podaj mi antidotum na kaca bo za chwilę tutaj zejdę.
-Skończyło się.
-Co? Niemożliwe.
-Możliwe. Przeżyjecie jakoś.
Na moje słowa Ginny położyła się z powrotem na swoje łóżko, i ukryła swoją głowę pod poduszką.
Dopóki dziewczyny się nie obudzą, mam chwilę spokoju.
Wyciągnęłam ze swojej szafy ciuchy, i pokierowałam się do łazienki. Ogarnęłam się szybko, i wyszłam z toalety. Dziś postawiłam na luźne czarne spodnie i białą bluzkę. Usiadłam na swoim łożku, i zaczęłam czytać swoją ulubioną książkę.Dochodziła godzina 10.00. Dziewczyny zaczęły się już powoli budzić, co oznacza również, że zaraz zacznie się narzekanie.
-O Boże, ale boli mnie głowa. Kto ma antidotum?- Spytała Hermiona zaspanym głosem.
-Nie ma. Nikt nie ma.- Odpowiedziała krótko Ginny spod kołdry.
-Jak to nie ma? Mela, to prawda?
-No tak.- Odpowiedziałam dziewczynie.- Dacie radę bez eliksiru, po prostu pijcie dużo wody.
-To nie to samo.- Stwierdziła przygnębiona rudowłosa.
![](https://img.wattpad.com/cover/249125293-288-k561671.jpg)
YOU ARE READING
Pozory mylą
Fanfiction„Czemu to robisz?" Spytałam prostu z mostu. „Robię co?" „Siedzisz tu ze mną i próbujesz mnie pocieszyć. Przecież podobno się nie znosimy." Jest to moje pierwsze fanfiction, więc proszę o wyrozumiałość. Przepraszam za wszelkie literówki i błędy któr...