22

1.9K 79 30
                                    

Siedzę w łazience z Malfoy'em u boku i żałośnie rozpaczam. Nie mam siły nic powiedzieć, nie mam siły nic zrobić, po prostu siedzę oparta o blondyna i pogrążam się w smutku. Czemu tak w ogóle on tutaj siedzi? Czemu tutaj przyszedł? To jakaś część jego planu aby mnie pogrążyć? Nie wiem, ale w końcu tutaj siedzi. Może nie jest taki najgorszy?

Amelie, stop, przecież to Malfoy.

Tak, tak, to ten sam Malfoy, który jeszcze jakiś czas temu pogrążyłby cię przed całą szkołą i jeszcze byłby z tego dumny, ale ludzie się w końcu zmieniają. Może to dotyczy również jego?

-Wyglądasz coraz słabiej.- Blondyn przyłożył swoją dłoń do mojego czoła. -Nie ma co płakać, prędzej czy później i tak znajdziesz sobie kogoś lepszego.- Powiedział z lekkim pocieszającym uśmiechem na twarzy.

Od środka ucieszyłam się, że ktoś mnie w tym momencie wspiera, ale na zewnątrz próbowałam tego nie ukazywać.

-Wiesz, mój znajomy trzyma kilka pająków w słoiku. Jak chcesz, to mogą one przypadkiem znaleźć się pod poduszką Andersona.- Kontynuował.

Podniosłam swoją głowę i spojrzałam się na chłopaka.

-Kto normalny trzyma pająki w słoiku?- Zaśmiałam się lekko przecierając oczy.

-Słuchaj, nigdy nie powiedziałem, że wszystko z nim w porządku.- Zaśmiał się razem ze mną.

Patrzyliśmy się przez jakiś czas na siebie, aż w końcu blondyn położył swoją dłoń na moim policzku, i delikatnie mnie pocałował.

-Lavender! Zamknij się, i przestań gadać przez sen.- Wybudził mnie krzyk Ginny.

Co do cholery? Co to było? W sensie ten sen. Chyba muszę jak najszybciej zapisać się do jakiegoś najbliższego psychologa.

-Halo? Co ci? Wyglądasz jakbyś dementora zobaczyła.- Oznajmiła Ginny, która trzymała się za głowę.

Zauważyłam, że dziewczyna miała ostrego kaca. Skończyło mi się już na niego antidotum, więc pewnie czeka mnie cały dzień stękania i narzekania na ból głowy. Przynajmniej reszta dziewczyn jeszcze śpi.

-Miałam dziwny sen, ale i tak już go nie pamietam.- Skłamałam.

-Dobra, podaj mi antidotum na kaca bo za chwilę tutaj zejdę.

-Skończyło się.

-Co? Niemożliwe.

-Możliwe. Przeżyjecie jakoś.

Na moje słowa Ginny położyła się z powrotem na swoje łóżko, i ukryła swoją głowę pod poduszką.

Dopóki dziewczyny się nie obudzą, mam chwilę spokoju.
Wyciągnęłam ze swojej szafy ciuchy, i pokierowałam się do łazienki. Ogarnęłam się szybko, i wyszłam z toalety. Dziś postawiłam na luźne czarne spodnie i białą bluzkę. Usiadłam na swoim łożku, i zaczęłam czytać swoją ulubioną książkę.

Dochodziła godzina 10.00. Dziewczyny zaczęły się już powoli budzić, co oznacza również, że zaraz zacznie się narzekanie.

-O Boże, ale boli mnie głowa. Kto ma antidotum?- Spytała Hermiona zaspanym głosem.

-Nie ma. Nikt nie ma.- Odpowiedziała krótko Ginny spod kołdry.

-Jak to nie ma? Mela, to prawda?

-No tak.- Odpowiedziałam dziewczynie.- Dacie radę bez eliksiru, po prostu pijcie dużo wody.

-To nie to samo.- Stwierdziła przygnębiona rudowłosa.

Pozory myląWhere stories live. Discover now