-WSTAWAJ, WSTAWAJ!!- Ktoś krzyczał mi nad uchem.

-AMELIE, NO WSTAWAJ!- Już wiedziałam kto to jest, mój jebnięty brat Noah.

Nikt normalny nie skakałby na czyimś łóżku jak jakiś opętany, budząc go, krzycząc przy tym na cały dom.

-HALO, HALO, JEST TAM KTO?- Albo go oleję i pójdę z powrotem spać, albo zaraz wstanę i go opieprzę.

-AMELIEEEEEE!

-Zamknij się wreszcie.- W końcu mu odpowiedziałam, bo tego hałasu nie dało się po prostu olać.

-Oo, widzisz? Obudziłaś się. Moja metoda budzenia zawsze działa.

Dziwne by było jakby nie zadziałała.

-Dziękuje bracie, że mnie obudziłeś, choć mam nastawiony budzik na 7:00, a jakbyś nie zauważył, jest 6:47.- Powiedziałam sarkastycznie. -A teraz wypad z mojego pokoju.

Jak powiedziałam tak zrobił. Aż dziwne, bo byłam pewna, że zaraz zacznie tańczyć na środku pokoju.
I tak go nie lubię. Ciągnie satysfakcję z użerania się nade mną. Jakim cudem on nie jest w Slytherinie? A no tak, wątpię, że typowy piętnastoletni Ślizgon skakałby na łóżku i wydzierał się jak sześcioletnie dziecko.

Chciałam zmrużyć jeszcze na chwilkę oczy, ale właśnie sobie przypomniałam, że to już dzisiaj jadę do Hogwartu, A JESZCZE WSZYSTKIEGO NIE SPAKOWAŁAM.

Jak to się stało, że zapomniałam o czymś tak ważnym? To prawda, nie mam najlepszej pamięci, ale żeby aż tak?

Wstałam w pośpiechu z łóżka, i pędem podeszłam do swojej wysokiej szafy. Ubrałam luźne jeansy, i szarą bluzę z kapturem. Rzadko kiedy się malowałam, tym razem podkręciłam tylko rzęsy zalotką. Nie chciało mi się pięknić na bóstwo jak większość dziewczyn w moim wieku.

Gdy już mniej więcej się ogarnęłam, zaczęłam pakować wszystkie rzeczy, których nie spakowałam wczorajszego wieczoru. No tak, cała ja. Zostaw wszystkie rzeczy na jutro, a teraz daj sobie spokój. Przyznaję, jestem strasznym leniem, ale co zrobisz?

Gdy już byłam całkowicie gotowa, zeszłam na dół ze swoim kufrem.
W kuchni zastałam mamę przygotowującą naleśniki.
Mój tata z moim bratem siedzieli przy stole i jedli wspólnie śniadanie.
Przywitałam się z rodziną, i dosiadłam się do stołu.

-Cześć Mela, gotowa na nowy rok nauki w Hogwarcie?- Tata spytał mnie z uśmiechem na twarzy.

-Raczej tak.- Odpowiedziałam krótko i odwzajemniłam uśmiech.

Nie byłam zbyt rozmowna, ogólnie zazwyczaj wolałam przebywać sama, niż w jakimś towarzystwie, dlatego czasami znajomi nazywali mnie dziwolągiem. No tak, bo przecież „jAk mOżnA wOleĆ siEdzieĆ i Gnić SamEmU w PoKoju, niŻ SpotyKaĆ siĘ zE ZnaJomYmi?"

Introwertycy powinni mnie zrozumieć.

Zjadłam śniadanie, a następnie wraz z mamą, tatą, i bratem wyszłam z domu.
Tata wpakował nasze bagaże do bagażnika, a ja z bratem zajęliśmy swoje miejsca w samochodzie.

-Sorry za tą pobudkę, ale wiesz, że lubię cię wkurzać.- Powiedział Noah z cwanym uśmiechem na twarzy.

-Zauważyłam.- Odpowiedziałam mu krótko wtapiając się w swoją ulubioną książkę.

Droga minęła nam spokojnie i miło.
Po godzinie jazdy, dotarliśmy na peron 9 3/4. Stojąc już przy naszej lokomotywie, ja i Noah pożegnaliśmy się z rodzicami. Oczywiście nie obyło się bez łez mamy. Nie znoszę gdy ktoś płacze w moim towarzystwie. Czy to łzy szczęścia, czy smutku, bardzo niezręczne było dla mnie przebywanie przy osobie płaczącej.

Pożegnałam się jeszcze raz z rodzicami, po czym jak najszybciej weszłam z bratem do lokomotywy.

Pozory myląWhere stories live. Discover now