10

2.2K 92 7
                                    

-Jezus Maria, Ginny! Co ci się stało?!- Podbiegłam do przyjaciółki.

Rudowłosa siedziała sama na łóżku, próbując opatrzyć swój zakrwawiony nos.

-Czemu nie jesteś na imprezie? Przecież dobrze bawiłaś się z tym chłopakiem.- Powiedziała trzymając się za swój spuchnięty nos.

-Daj spokój, gadaj w tej chwili co ci się stało, albo sama jakoś z ciebie to wyduszę.- Stwierdziłam stanowczo zmartwionym głosem.

-No już już, dobra, siedziałam sobie spokojnie przy barze, aż nagle podszedł do mnie Malfoy, i zaczął wypytywać mnie o to, z kim tańczyłaś. Powiedziałam mu, że nie wiem, i że ma się odwalić bo to nie jego interes. Potem zaczęliśmy się wyzywać, aż tu nagle podeszła do mnie Greengrass i mnie walnęła. Chyba była nachlana. Zaraz po tym jak dostałam, rzuciła coś w stylu „Nie będziesz wyzywać mojego Draczusia!"... Żałosne. Później słyszałam tylko jak Malfoy wyzywa tą idiotkę, ale ja już szłam w stronę wyjścia, i ledwo co już mogłam usłyszeć.

Stałam zamurowana, próbując ułożyć sobie to wszystko w głowie.

-Co? Boże, jak tylko zobaczę tą sukę, to oddam jej dwa razy mocniej.- Powiedziałam gotując się w środku.- A poza tym, jakim cudem Malfoy nie znał Matt'a? Przecież podobno też jest w Slytherinie.

-Z tego co wywnioskowałam, to ten chłopak jest nowy w Hogwarcie, i chodzi do tej szkoły dopiero od kilku dni.

-Dobra, mniejsza z tym. Pokaż mi ten nos, spróbuję go opatrzyć.

Wzięłam z szuflady plastry, i usiadłam obok Ginny.

-Hej, a skąd wiesz, że tu byłam.-Spytała przyjaciółka.

-Od Blaise'a.

-Jebany, mówiłam mu, żeby ci nic nie mówił.

-Nic szczególnego się od niego nie dowiedziałam. Powiedział tylko, że poszłaś do dormitorium. Czasami kobieca intuicja się przydaje.- Zaśmiałyśmy się.- A poza tym, proszę mi tu Blaise'a nie wyzywać.- Tym razem, to już wybuchłyśmy śmiechem.

-Przeżyjesz, na szczęście nie jest złamany. Ale i tak pójdę do pani Pomfrey po okłady. Idź się już myć, bo szczerze mówiąc, chce mi się już spać.- Stwierdziłam.

-Dobrze mamo.- Powiedziała Ginny powstrzymując śmiech.

-Ha, ha, bardzo śmieszne. Ty się lepiej ciesz, że masz taką przyjaciółkę.-Powiedziałam, i wyszłam z dormitorium.

Szłam pustymi korytarzami do skrzydła szpitalnego. Każdy powyżej trzeciego roku był jeszcze na imprezie u Ślizgonów, a młodsi uczniowie siedzieli w swoich pokojach. Przez drogę myślałam o tym, co stało się na imprezie, a szczególnie o tej sytuacji z Malfoyem. Co do cholery go obchodzi z kim tańczę? On pewnie coś knuje, ale chyba wole nie wiedzieć co.

Weszłam do skrzydła szpitalnego.

-Dobry wieczór, pani Pomfrey? Jest tutaj pani?- Spytałam cichym głosem. Nie powinnam tutaj przychodzić o tak późnej porze, więc się trochę bałam, ale wiedziałam, że Pomfrey jest w porządku, i pewnie mnie nikomu nie wyda.

-O tak tak, dobry wieczór, co cię tutaj sprowadza o takiej późnej godzinie?- Wstała ze swojego krzesełka i podbiegła w moją stronę.

Kobieta codziennie przesiaduje w skrzydle szpitalnym po godzinach pracy, i czyta jakieś książki popijając herbatę.

-Czy mogłaby mi pani dać jakiś okład? Moja przyjaciółka walnęła się o kąt łóżka.

Pozory myląWhere stories live. Discover now