10.2 Wszystko się zmienia

135 26 16
                                    

Jagoda wzięła gitarę ze świeżo wymienionymi strunami na kolana. Uśmiech zakwitł na jej twarzy piękniej niż bzy w maju. Bez najmniejszej gracji ani wyczucia zaczęła wygrywać prostą melodyjkę, którą Cezary tłukł jej do głowy przez ostatni tydzień.

– Jest idealna – oceniła.

– Lila, proszę – wyjęczała Róża zza książki. – Nie pozwól jej na tym ciągle grać.

– Siedź cicho, molu książkowy!

Liliana westchnęła głośno, zdruzgotana zachowaniem swoich sióstr. Mogłoby się wydawać, że z każdym rokiem powinny stawać się coraz dojrzalsze, tymczasem one odkrywały kolejne dna w poziomie kłótni.

Rozwiązała problem tradycyjną metodą – jedną zagoniła do sprzątania, drugą do odrabiania lekcji. Florek spędzał tę noc u jednego ze swoich kolegów, co dawało jej nikłą nadzieję, że uda jej się złapać trochę spokoju.

Nie tylko nikłą, ale jak się okazało, także złudną.

– Hej, Lila. Mam do ciebie pytanko. – Jagoda miała sprzątania po dziurki w nosie, więc tylko rozsiadła się na kanapie obok siostry, z szatańskim uśmiechem na twarzy. – Coś się stało pomiędzy tobą, a Cezarym?

Policzki Liliany oblały się czerwienią winowajcy, trochę bez powodu. Zakochanie to przecież żadna zbrodnia, a już na pewno nie w tym przypadku. Zajęła ręce i myśli rozplątywaniem frędzli narzuty, jakby mogło to pomóc w (z góry skazanym na niepowodzenie) wymiganiu się od odpowiedzi.

– Nie, na pewno ci się coś przywidziało. Co miałoby się stać? Wszystko jest w najlepszym porządku, nic się nie zmieniło.

Jagoda popatrzyła na swoją siostrę jak na kompletną idiotkę, ale nie ciągnęła tematu.

Ostatecznie, nie zmieniło się znowu aż tak dużo. Pojawiło się więcej uśmiechów, spojrzeń znad kubka z kawą i iskierek w oczach. Cezary miał rację, mieli jeszcze sporo do przemyślenia i ustalenia. Jeśli mieli dalej ze sobą mieszkać, siłą rzeczy musieli trzymać się na dystans. Nikt nie chciał nadwyrężać zaufania cioci Danuty. Piekło przy tym, co potrafiła człowiekowi zgotować, wydawało się wakacjami na Karaibach.

Trzasnęły drzwi wejściowe, a do mieszkania wszedł sam zainteresowany. Ciemne włosy Cezarego były jeszcze wilgotne od deszczu, skóra czerwona od ostrego wiatru, jedno ramię unosiło się wyżej od drugiego, ponieważ od rana dźwigało na sobie gitarę.

Lila automatycznie się uśmiechnęła. Cezary automatycznie zaczął się jej przypatrywać. Jagoda automatycznie udała atak kaszlu i wymiotów, żeby zwrócić na siebie ich uwagę.

– Cześć, Czarek – przywitała się. – Lila ma coś na twarzy, że tak się jej przypatrujesz?

– Co? – zapytał, nagle wyrwany z myśli. – Na twarzy? Nie, tak się zapatrzyłem. Jak w szkole, krasnalu?

Całe szczęście, jedno takie pytanie potrafiło wepchnąć Jagodę w trochę egoistyczną spiralę mówienia o samej sobie. Nie można jej winić. Kto nie lubi, kiedy uwaga kochanych osób jest na nim skupiona?

Wieczór płynął tak jak każdy inny – spokojnie i przyjemnie, bez nieproszonych smutków. Nikt ich nie zapraszał, więc nie przyszły. Proste.

Liliana zdecydowała się w końcu schować maszynę do szycia pod stół, żeby mogli spokojnie zjeść kolację. Zapachowe świeczki zyskały płomienie, stare radio odtwarzało jedną z wielu zakurzonych płyt, sztućce przygrywały mu radośnie. Wszystko było na swoim miejscu. Może nie wszyscy, bo zabrakło Florka, ale do ideału brakowało niewiele. Jak codziennie.

Rozstrojony chłopiecWhere stories live. Discover now