Pozory mylą 5.1

193 33 17
                                    

Cezary wpatrywał się smętnie w kilka ciastek, owiniętych w ciemny papier śniadaniowy. Siedział z kilkoma kolegami, jednak każde wypowiedziane przez nich słowo wypadało z jego głowy prędzej, niż wystrzał z karabinu. Ciasteczka zrobiła Jagoda dzień wcześniej, a Liliana zapakowała dla każdego po równo.

Bezwiednie przeniósł wzrok na grupkę dziewczyn, siedzących przy pierwszej ławce. Miał widok idealnie na włosy Lilii, które spięła w wysokiego kucyka tak szybko, jak tylko dotarła do szkoły po spotkaniu z dyrektorem. Korciło go, żeby zapytać ją, jak ono poszło. Może i wydawała się całkiem szczęśliwa, ale kiedy Lila była smutna? Wolał się upewnić.

– Czarek – usłyszał gdzieś nad głową – zejdź na ziemię.

Ciemnowłosa dziewczyna wepchała się na siedzenie obok niego, z szerokim uśmiechem na twarzy. Julia Zawadiak była przewodniczącą klasy i potrafiła zaprzyjaźnić się z każdą osobą po trzech minutach konwersacji. Mało kto jej nie lubił.

– Jestem, jestem. Niestety – dodał szeptem.

– Coś się z tobą ostatnio dzieje – zauważyła Julka, marszcząc brwi. Jego koledzy pokiwali zgodnie głowami, na potwierdzenie jej słów.

– Wydaje ci się.

Wzruszyła ramionami. Nie potrzebowała drążyć jego prywatnych tematów dla własnej satysfakcji, szczególnie że miała o wiele ważniejsze sprawy do obgadania.

– Nie powiedziałeś mi jeszcze, czy zamierzasz przyjść na moją imprezę – przypomniała, żartobliwie grożąc Cezaremu palcem. – Jest za dwa dni, a ja chciałabym wiedzieć, ile osób się zwali do mojego mieszkania.

– Racja, przepraszam – westchnął. Impreza kompletnie wypadła mu z głowy, chociaż była planowana już od kilku dobrych tygodni. – Muszę się rozeznać, jak z rodzicami. Ostatnio są na mnie trochę cięci.

Dalsza rozmowa toczyła się zwyczajnym rytmem, a Cezary starał się jak najbardziej w niej udzielać. Wolał zachować pozory normalności, skoro nawet Julka zauważyła, że coś się z nim działo. Jednak aż do dzwonka uciekał spojrzeniem w stronę brązowych loków i ich właścicielki – to był już pewnego rodzaju odruch.

Rozpoczął się język polski, a nauczyciel wręczył każdej ławce po jednym wierszu i zadał interpretację w parach. Czarek z niechęcią wczytał się w Obłoki, Czesława Miłosza. Dobrze wiedział, że jego sąsiad, Paweł, kompletnie zignoruje instrukcje profesora.

– Dobra – odezwał się po kilku minutach. – Ja powiem ogólną interpretację, a ty skup się na podmiocie, że jest...

– Cezary, cut the crap – przerwał mu Paweł, którego ulubionym zajęciem było wplatanie zagranicznych fraz do wypowiedzi. Cóż, tak się dzieje, kiedy ktoś wychowuje się w rodzinie lingwistów.

– Ale o co ci chodzi?

– Od tygodnia wgapiasz się w Lilę Fikus, jak w prawdę objawioną. – Westchnął ciężko. – Nie uwierzę, że nagle stała się wyjątkowo interesująca.

– Po pierwsze, nie wiem o czym mówisz, a po drugie, Lila jest całkiem interesująca – rzucił, zanim zorientował się, jak zabrzmiało ostatnie zdanie.

Paweł posłał mu pobłażliwe spojrzenie, po czym westchnął kolejny raz. Nie był przyzwyczajony do „głębokich" rozmów, pełnych rozemocjonowanych wywodów.

– Po prostu... ogarnij się. W jedną albo drugą stronę, bo jak będziesz się wahał całe życie, utkwisz w miejscu, które nic ci nie da. No.

Poklepał go po ramieniu, w geście męskiej solidarności. Cezary już nic na to nie odpowiedział, tylko wrócił do omawianego wiersza. Słowa Pawła ciągle obijały się głuchym echem po jego czaszce, nie zostawiając nawet sekundy wytchnienia. Rzucił Lilii spojrzenie, trwające mniej niż sekundę – tak po prostu, żeby tylko na nią popatrzeć.

Rozstrojony chłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz