9.2 Nibylandia przyjmuje wszystkich podróżnych

148 28 22
                                    

Nawet jeśli Liliana zdziwiła się dodatkowym dzieckiem, z którym Cezary wrócił do domu, nie dała tego po sobie poznać. Bez reszty pochłonęło ją bieganie po ręczniki, którymi mogłaby wytrzeć ociekające deszczem włosy biedaka.

– Ojejku, jejku, Jagoda nastaw wodę na herbatę – trajkotała jak szalona. – Cezary, myślisz, że masz jakieś ubranie, w które można go przebrać? Nawet jeśli będą za duże, to przynajmniej suche. Chodź, biedactwo, zaraz zawiniemy cię w koc.

– A jak ja wróciłam przemoczona do domu, to nawet mnie nie przytuliłaś – żaliła się Jadzia, ale posłusznie udała się do kuchni.

Ignacy w kompletnym oszołomieniu pozwalał robić ze sobą wszystko. Nawet się nie zorientował, a już siedział na kwiatkowej kanapie w o wiele za dużych dresach, z kubkiem gorącej i równie słodkiej herbaty w dłoniach. Róża           zajęła miejsce w swoim ukochanym fotelu i stamtąd rzucała w jego stronę podejrzliwe spojrzenia.

– Chcesz może coś do jedzenia? – zapytała Lila.

– Nie, dziękuję, proszę pani – odpowiedział Ignacy roztrzęsionym głosem.

– Mów do mnie Liliana, spokojnie. Powinnam zadzwonić do twojej mamy. Masz telefon albo pamiętasz numer?

– Poczekaj, Lila – przerwał jej Cezary. – Daj Ignacemu trochę odsapnąć.

Posłał jej dość intensywne i sugestywne spojrzenie, które wyjaśniało całą sytuację, a może jeszcze więcej. Lila pogłaskała jeszcze Ignacego kilka razy po blond włosach, wcisnęła mu w dłoń kilka ciastek, a potem wróciła przed maszynę. Cezary usiadł naprzeciwko niej, z szerokim uśmiechem obserwując rozwój wydarzeń pomiędzy młodzieżą.

Robił to najwyraźniej zbyt ostentacyjnie, bo Liliana kopnęła go niezbyt delikatnie w kostkę. Uśmiechała się pod nosem, a uszy nastawiła wyraźnie na sytuację pomiędzy Różą a Ignacym. Najwyraźniej nie miała w sobie tyle niewinności, na ile wskazywały kwiatowe wzory jej ubrań.

– To zamierzasz w końcu powiedzieć, dlaczego siedzisz w deszczu, jak jakiś Oliver Twist? – wypaliła w końcu Róża.

– Jak kto?

Zła odpowiedź, nawet Cezary na to wpadł. Lila skrzywiła się lekko, ale nie zrobiła nic, żeby powstrzymać swoją młodszą siostrę od zapowietrzenia się z grozy.

– Zapomnij o tym porównaniu i odpowiedz na pytanie. Resztę chyba rozumiesz.

– Pokłóciłem się z mamą – wymamrotał, a jego policzki od razu przebiła czerwień.

– A dokładniej?

– Każe mi chodzić na szachy, a ja tego nie cierpię.

Liliana musiała bardzo mocno ugryźć język, żeby nie parsknąć śmiechem. Tym razem to Cezary kopnął ją w kostkę, chociaż musiał przyznać, że sytuacja stawała się coraz bardziej komiczna. Młode pokolenie przechodziło zaskakująco podobne problemy, co oni sami.

– Szachy są nudne – przyznała Róża.

Ignacy uśmiechnął się lekko, ona też. Wspólny język można znaleźć na najdziwniejsze sposoby, a wszystkie są równie piękne i skuteczne.

Róża przeniosła się ze swojego fotela na miejsce obok Ignacego, a on sam przestał się czerwienić przy każdym słowie. Powolutku rozpracowywali swoje różnice, uczyli się je doceniać i przede wszystkim, wybaczać. W świecie najpiękniejsze jest, że zwykła sprzeczka nie ma wystarczającej siły, żeby zniszczyć szansę na przyjaźń.

Liliana obserwowała rozwój wydarzeń kątem oka. Nie mogła uwierzyć, że jej mała siostrzyczka, która nie potrafiła wybaczyć nawet ulubionym pisarzom, że umarli, teraz rozmawiała ze swoim jedynym wrogiem jak z przyjacielem. Odkąd Cezary wprowadził się do ich życia, zmieniło się naprawdę dużo.

Rozstrojony chłopiecWhere stories live. Discover now