12.2 Coś się kończy, coś zaczyna

203 37 12
                                    

Stanął przed drzwiami fioletowej kamienicy z duszą rozświergotaną jak słowiki na wiosnę. Wpisał kod do drzwi, który nigdy już nie miał opuścić jego serca, wdrapał się po schodach bez zadyszki. Z całych sił odsuwał od siebie wrażenie, że wraca do domu.

Jego dom był przecież za szarymi murami równie szarego osiedla. Szary to nie taki brzydki kolor.

Zanim zapukał, pogłaskał opuszkami palców wymalowane na drewnie kwiaty.

Drzwi otworzyły się, ukazując Lilianę w niebieskim swetrze. Znowu otuliło go przenikające ciepło, feeria zapachów, barw i szczęścia. Uśmiechnął się lekko, ona tak samo. Nie miała opuchniętych oczu, zmęczonej skóry ani smutnego spojrzenia. Bez słowa wszedł do środka, ale nie usiedli w salonie, jak to się powinno robić. Stanęli naprzeciwko siebie w kuchni, zupełnie jak wiele razy w ciągu ostatnich tygodni.

– Pogodziłem się z tatą – powiedział nareszcie Cezary. – Tak mniej więcej.

– To cudownie.

– Więc znowu mogę mieszkać w domu.

– To też cudownie.

Kiwnął głową, bo przecież się cieszył. Mimo tego szczęścia, pewne poczucie żalu zacisnęło się na jego gardle. Liliana chyba też je poczuła, bo nie mogła zmusić ust do uśmiechu równie szerokiego, co zazwyczaj.

– Tak strasznie będę za wami tęsknił – wymamrotał Czarek, spuszczając wzrok na barwne kafelki kuchenne.

– My za tobą już tęsknimy. – Lila szturchnęła go w ramię, żeby znowu na nią popatrzył. – Florek prawie się rozpłakał, kiedy wrócił, a ciebie już nie było. Róża ciągle narzeka, Jagoda nie ma ochoty grać na gitarze. Nawet Malinka bez przerwy o ciebie pyta. Tata ma nas powoli dość.

– Gdzie teraz jest?

Dopiero teraz zauważył, że mieszkanie Fikusów było zupełnie puste, co nie zdarzało się przecież nigdy. Żadnych śmiechów, tupotów bosych stóp, muzyki w tle.

– Zabrał dzieciaki do kina, a Jagoda znowu siedzi u znajomych.

– To miło.

Czy zaczęło się robić niezręcznie? Chyba tak. Dodatkowo jeszcze smutno, nostalgicznie, melancholijnie i nieszczęśliwie. Takich uczuć Liliana fizycznie nie mogła znieść, więc uciekła się do jedynego rozwiązania, jakie działało na wszystkie problemy.

– Może zrobię nam kakao – zaproponowała.

– Hej, Lila, umówisz się ze mną?

Roześmiała się szczerze, a Cezaremu nawet nie przeszło przez myśl, że mogłaby to być inna odpowiedź, niż „tak".  Zabrał się do wyciągania kubków i obserwowania kątem oka luźno spiętych włosów Liliany, które miał oglądać jeszcze przez wiele, wiele lat.

– Zostaniesz na kolację? – zapytała. – Róża zaprosiła też Ignacego, chyba w końcu zaczęli się dogadywać.

– To powinno być pytanie retoryczne.

I został. Następnego dnia wpadł na kawę, potem na śniadanie przed szkołą. Wyprowadzka nie oznaczała przecież, że już nigdy nie mógł wejść od mieszkania Fikusów.

Coś się kończy, coś zaczyna, a wszystkie chwile mają barwę uśmiechu.

🌸🌸🌸

*panika*

Rozstrojony chłopiecWhere stories live. Discover now