6.2 Grunt ucieka spod nóg

148 27 5
                                    

Julka mieszkała w małym domku na obrzeżach Krakowa. Cezary jechał do niej dobre pół godziny, ale chyba było warto, bo okolica zachwycała kwiatkami przy drodze i starymi latarniami.

Dom Julki miał jedno piętro, białe ściany i proste, nowoczesne meble. Wewnątrz przypominał trochę mieszkanie Cerazego, a właściwie państwa Łempickich. Przestronne, schludne, a przede wszystkim, lodowate. Dobrze, że główne lampy były zgaszone, bo Czarek mógł oślepnąć od białego światła. Jego oczy (cała reszta właściwie też) przyzwyczaiły się do świeczek i bogato zdobionych kloszy u Fikusów.

Konkretnie się spóźnił, więc kiedy przeszedł przez masywne drzwi wejściowe, większość jego znajomych była już pijana, a przynajmniej wstawiona. Nie znał może kilku gości, co trochę podniosło go na duchu. W ostatnim czasie ciężko było mu wygospodarować wolną chwilę na spotkania ze znajomymi. Pokładał duże nadzieje w tej imprezie.

– Czarek, cześć! – Wysokiemu głosowi towarzyszyło mocne uderzenie w ramię. Julka zatoczyła się koło niego z szerokim uśmiechem. – Miło, że już jesteś.

– Wiem, że trochę późno, ale nie da się do ciebie trafić.

– Racja, trochę to skomplikowane. Nalej sobie czegoś, zaraz lecimy tańczyć!

Pewnie sama wcisnęłaby mu kieliszek w rękę, gdyby nie cała grupa roześmianych dziewczyn, która porwała ją na taras. Przez okno Czarek zobaczył Pawła z papierosem między palcami. Z pewnym siebie i trochę zarozumiałym uśmiechem bajerował jakąś blondynkę.

Cezary uśmiechnął się w duchu. Mało rzeczy sprawiało mu równie dużą przyjemność, co oglądanie miłostek Pawła. Chłopak miał tendencję do gorącej miłości, a dziewczyny zdobywał na dwa sposoby – prawiąc monologi po francusku oraz recytując Romea i Julię po włosku. Zaskakująco dobra taktyka.

Chwycił nieotwartą puszkę piwa i przeniósł się na kanapę, gdzie grupa znajomych dyskutowała na najgorętsze tematy. Kilka dni wcześniej chłopcy z prywatnej szkoły przy rynku się pobili, ulubiona kawiarnia Cezarego przestała przyjmować uczniów przez palenie zbyt nielegalnych substancji w łazience, a Mania i Janek (kimkolwiek by nie byli) w końcu zostali parą. Gratulacje.

Na kanapie wytrzymał dokładnie siedemnaście minut. Stwierdził, że Paweł jedną dziewczynę może sobie odpuścić, więc wyszedł na taras. Wiał zimny wiatr i Cezary w sekundę pożałował, że nie zabrał ze sobą kurtki.

– Cezary, amigo – zaśmiał się Paweł na jego widok. – Wyglądasz jak zmokła kura. Pozwól, że przedstawię ci Elizę.

– Lisę – poprawiła go blondynka.

– Miło mi.

Uścisnęli sobie ręce. Lisa miała rzadkie włosy, ogromne oczy i anorektyczną budowę. Jej uśmiech niezależnie od intencji wydawał się odrobinę szyderczy. Pachniało od niej ziołem, ale zachowywała się całkiem normalnie.

Paweł zdawał się żadnej z tych rzeczy nie zauważać, tylko z zachwytem wpatrywał się nowej znajomej.

– Lisa jest genialna. Cały ostatni miesiąc jeździła autostopem po Holandii.

– I szkoła nie miała problemów? – zdziwił się Czarek.

– Jestem na nauczaniu domowym. – Lisa wzruszyła ramionami. – Nikogo nie obchodzi, gdzie się uczę, dopóki zdaję testy. Są całkiem proste.

Lisa, pomimo swoich ironicznych uśmiechów, okazała się szalona i Cezary nie dziwił się, że kilka minut konwersacji z nią zawróciło Pawłowi w głowie. Wypalili kilka papierosów na zewnątrz, a zimno przeniknęło w głąb ich ciał, aż stracili czucie w kończynach. Dopiero wtedy zdecydowali się wrócić do środka.

Rozstrojony chłopiecWhere stories live. Discover now