8.2 Igła i nić

151 29 10
                                    

Szczęście na stałe wróciło do krakowskiej, prawie fioletowej kamienicy, a tym samym do życia Cezarego. Przyniosło ze sobą pełną paczkę zimowej herbatki od jednej z koleżanek Jadzi, całą masę śmiechu i łagodne dźwięki gitary.

Maszyna do szycia odnalazła stałe miejsce na stole. Bardzo się z tego cieszyła, bo wcześniej wyciągano ją tylko na specjalne okazje. Talerze zaczęły za to narzekać, nikt nie lubi przecież tracić miejsca do jedzenia. Czasami musiały nawet przenosić się na kanapę, bo stolik cały zawalony był materiałami!

Przynajmniej stół nie narzekał. Stał, gdzie stał zawsze, a od porozrzucanych ubrań robiło mu się przyjemnie ciepło.

Każdy miał ręce pełne roboty, chociaż tylko Liliana robiła cokolwiek. Tajemnicą świata jest, jak to było w ogóle możliwe. Zresztą, kto by się tym przejmował? Każdy miał ręce pełne roboty, to miał. Kropka.

Malinka zajmowała się chowaniem nici w różne miejsca, Jagoda ocenianiem każdego fragmentu pracy swojej siostry, Róża narzekaniem na Jagodę, a Florek czyhaniem na chwile nieuwagi, podczas których wykradał smakołyki z najwyższej szafki. Cezarego zatrudniono w roli nadwornego muzyka, więc palce zbielały mu od nieustannego przyciskania strun.

Rytm dnia nieznacznie się zmienił. Można powiedzieć, że rodzina Fikusów już wcześniej spędzała ze sobą zwariowaną ilość czasu, ale nie umywała się ona do tej po rozpoczęciu nowego biznesu.

Co najważniejsze, zmieniła się kolejność życia. Powrót ze szkoły, szybki obiad, jeszcze szybsze odrabianie lekcji, a później szał twórczy. Niektóre problemy zostały całkiem zapomniane, inne wręcz przeciwnie.

– Dalej nie mam co czytać.

Chyba nie trzeba mówić, kto był autorem tych słów. Lila oderwała się od czerwonego materiału, Cezary od gitary, a reszta nie zwróciła na siostrę uwagi.

– Biblioteka – odpowiedziała Lila zwięźle. – Napiszę ci to słowo na czole, żebyś mogła codziennie na nie patrzeć w lustrze. Żadnego nie powtarzam tak często.

– Tym razem chodzi o coś innego. Żadna książka mnie nie ciekawi.

To faktycznie było coś innego.

Salon Nibylandii wypełniły zmarszczone brwi, zaskoczone oddechy i pełne niedowierzania, przyspieszone bicia serca. Czy Róża była chora? Smutna? Oszalała? Każda opcja wydawała się bardziej prawdopodobna od zwykłej utraty zainteresowania.

– Może oglądnę jakiś film? – zastanawiała się dalej.

– Auć!

– Niech to!

Liliana z wrażenia wbiła igłę głęboko w palec, pisk bólu przestraszył Cezarego tak gwałtownie, że uderzył się gitarą w brodę, Jadzia zakrztusiła się powietrzem, a Malinka rozpłakała się na kolanach Florka (biedna, pewnie nawet nie wiedziała, co się działo).

– Jesteście dziwni – skwitowała Róża.

– Jasne, przepraszam. – Lila poprawiła się na krześle, a krwawiący palec owinęła w chusteczkę. – Oczywiście. Film to dobry pomysł, jeśli myślisz, że poprawi ci humor. Możesz poszukać rzutnika gdzieś w szafie, albo oglądnąć na laptopie.

– Polecić ci jakiś tytuł? – zapytała Jagoda.

– Nie trzeba, raczej nie macie w tych kwestiach gustu. Dziękuję.

I tak o, po prostu, wstała z kanapy, wyszła z salonu. Kilka pytań zawisło w powietrzu po jej wyjściu, ale żadne nie zostało zadane. Róża ostatecznie była na tyle dojrzała, żeby podejmować własne decyzje.

Rozstrojony chłopiecWhere stories live. Discover now