8.1 Igła i nić

142 30 10
                                    

Oglądanie Liliany w secondhandach szybko znalazło się w top trzech ulubionych czynności Cezarego. Kiedy porywał ją szał zakupów, zupełnie traciła swoją standardową, „odpowiedzialną" aurę. Tańczyła pomiędzy wieszakami niczym wróżka, zbierająca pyłek z kwiatów.

Cezary nawet cieszył się z roli tragarza, jaka mu przypadła. Róża wymigała się od oglądania ubrań i przykleiła się do jedynej w sklepie półki, rozchwianej stosem książek. Co prawda większość nie była nawet po polsku, a dobrej połowie brakowało stron, ale kto by się tym przejmował, skoro kosztowały prawie nic?

– Co o tym myślisz? – Lila przesunęła Czarkowi pod nos wełniany sweter w skandynawskie wzorki. – Nie, jednak mi się nie podoba. Znaczy, ma urok, ale nie. Nie i koniec.

– Cieszę się, że mogłem pomóc – odparł rozbawiony.

– Mhm... o, a to? Nie, kolor jest brzydki. Znaczy, nie brzydki, ale mi nie pasuje. Może powinnam je wziąć i przefarbować?

Najstarsza panna Fikus miała pewną niepokojącą zdolność, która objawiała się tym, że nawet zwykłych, burych spodni nie potrafiła skrytykować. Ostatecznie nikt nie wie, czy rzeczone spodnie przypadkiem nie mają duszy i nie będzie im po takich komentarzach przykro? Nikt, ot co. Lila wolała nie ryzykować, co przyprawiało jej rodzinę (oraz jej tymczasowego członka) o ciągłe przewracanie oczami.

Koszyk wypełniał się coraz to nowymi materiałami, a Cezary nowymi pokładami zdziwienia. Nigdy nie miał talentu do wyszukiwania ubrań w lumpeksach, a Lilianie wystarczyło jedno spojrzenie na stertę ubrań, żeby wyciągnąć z niej prawdziwe skarby. Przy każdym wyborze zapewniała go dodatkowo, że konkretne ubrania będzie jeszcze przerabiać.

– Cezary, ziemia. – Szturchnęła go w ramie. – Chcesz taki golf?

– Chyba...

– I tak go wezmę.

Parsknął śmiechem, a Lila posłała mu spojrzenie pełne niezrozumienia. Do przepełnionego koszyka dopakowała jeszcze golf i płaszcz. Z całej rodzinki Fikusów najwięcej ubrań zużywali Florek i Jagoda. Róża na dobrą sprawę nie potrzebowała niczego poza grubymi skarpetami i swetrem, w których mogłaby czytać, Malinka zachowywała się wyjątkowo grzecznie, jak na tak małe dziecko.

Florian i Jagoda to była zupełnie inna sprawa. Zamiłowanie do sportu, błota, szalonych ekscesów i przede wszystkim jedzenia, skutecznie spędzało sen z powiek ich najstarszej siostry. Potrafili zniszczyć wszystko, czego się dotknęli w zastraszającym tempie.

– Tyle musi wystarczyć. – Liliana westchnęła głęboko. – Na więcej i tak nie mam pieniędzy. Najwyżej Jadzia będzie chodzić w przypalonych spodniach, może nauczy się, że zabawa świeczką nie jest świetnym pomysłem.

– Zostało mi trochę pieniędzy od mamy, mogę się dołożyć – zaoferował Czarek.

– Nie trzeba, dziękuję. Idę z tym do kasy, znajdziesz gdzieś Różę?

Róża oczywiście ciągle kucała w tej samej pozycji przed regałem z książkami. Kartkowała zakurzony wolumin z ciemnym obrazem na okładce.

– Coś ciekawego? – zapytał, przysiadając się do niej.

– Chyba tak, ale po niemiecku. Jak myślisz, ile muszę się uczyć, zanim będę mogła to przeczytać?

– A ile już umiesz?

Das Perfum to perfumy. Mörder to morderca. Przynajmniej tak przypuszczam, bo uczę się tylko angielskiego. Szkoda, zawsze chciałam przeczytać Pachnidło w oryginale.

Rozstrojony chłopiecWhere stories live. Discover now