XXIV

571 40 7
                                    

Pov. Toby

Po tych słowach zasnęła na moich rękach. Uśmiechnąłem się i wziąłem ją na "pannę młodą". Położyłem ją pod drzewem a potem pomogłem reszcie z opatrywaniem ran. Hoodie Masky pobiegli po pomoc. Nie mogliśmy ich transportować w taki sposób.
Po jakimś czasie chłopacy wrócili a za nimi pojawili się Sleder i Splendor. Zaczęli pojedynczo i powoli teleportować ich do willi Splendorman'a.
Kiedy wszyscy już tam byli przyszła pora na nas. Teleportowano nas przed wille. Wszedłem tam z (t.i) na rękach i wziąłem ją do naszego pokoju. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Zanim wyszedłem z pokoju spojrzałem na nią i zamknąłem drzwi. Poszedłem w stronę skrzydła szpitalnego aby pomóc opatrzeć innych. Byli w bardzo złym stanie.
Po około 3 godzinach skończyliśmy opatrywać ostatnią osobę. Potem wziąłem apteczkę i poszedłem do (t.i). Otworzyłem drzwi a ona już nie spała . Siedziała na łóżku odwrócona tyłem do mnie. Wpatrywała się w okno. Korzystając z okazji powoli podszedłem do niej. Apteczkę położyłem na łóżku a ją złapałem za ramiona i pociągnąłem do tyłu. Jej głowa wylądowała na moich kolanach. Jej mina w tamtym momencie była bezcenna. Zaśmiałem się a ona się podniosła i walnęła mnie w ramie. Potem śmiała się razem ze mną.
- Gdybyś widziała swoją minę haha.
- Pff weź przestań - powiedziała krótko. - Po co przyszedłeś?
- Chciałem cię opatrzyć - pokazałem apteczkę.
- Mnie nic nie jest ale martwię się co z innymi.
- Spokojnie wszyscy już są opatrzeni a teraz odpoczywają.
(t.i) odetchnęłam z ulgą. Ja zarzuciłem ręką na jej ramiona i przyblizylrm do siebie.
- Wszystko będzie dobrze.
Ona nic nie powiedziała tylko wtuliła się we mnie.
Położyliśmy się na łóżku a ja głaskałem jej głowę.

Pov. Jane

Kiedy skończyliśmy opatrywać rannych ruszyłam żeby zobaczyć co z (t.i). Drzwi od jej i Toby'ego pokoju były uchylone. Zajrzałam do środka. Jak zobaczyłam że leżą na łóżku uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Nagle usłyszałam pisk w uszach. Slederman wzywa mnie do siebie. Zastanawiam się dlaczego.
Weszłam do gabinetu jego i jego brata. Siedziałam sam a kiedy tam weszłam odrazu wstał z krzesła.
- Wzywałeś mnie.
- To prawda i mam jedno pytanie.
- Słucham.
- Jak to się stało że (t.i) była na miejscu kiedy dałem ci wyraźne wytyczne żeby ona nie wychodziła?
- Nie mogę jej pilnować cały czas.
- Powinnaś mogła równie dobrze zginąć!
- Nie jest dzieckiem i potrafi już sobie poradzić!
- To dalej nic nie zmienia! Eh... Od teraz (t.i) nie może wychodzić. Zrozumiałaś?
- Ale co z jej treningami! Jeszcze trochę i już by...
- Zrozumiałaś...?
- Tak...
- Dobrze możesz wyjść.
On złapał za jakieś papiery a ja się odwróciłam i wyszła.
Naprawdę było mi głupio. Faktycznie nie dopilnowałam (t.i) ale to nie powód żeby zabronić jej się rozwijać.
Jutro będę musiała z nią na poważnie porozmawiać. Narazie pozwolę jej odpocząć. Miała dzisiaj ciężki dzień.
Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi.

  

$_$_$_$_$_$_$_$_$_$_$_$_$_$_$_$_$_$

Następny
I mam nadzieję że nie ostatni
Dziękuję za wszystkie
Gwiazdki i komentarze
Naprawdę daje mi to motywację
Aby dalej pisać

Dzięki
I
Bayo~

Dobranoc słonko...~(Ticci Toby) love storyWhere stories live. Discover now