VIII

1.7K 86 32
                                    

Następnego dnia:

Pov. Toby

Wstałem jak zwykle. Zeszlem na dół zjadłem śniadanie a po tem postanowiłem się ogarnąć. Umysłem zęby przebralem się i wszedłem do gabinetu operatora. Okazało się że jakieś dzieciaki kręcą się za blisko rezydencji i mamy to sprawdzić. Szybko powiedziałem o tym chłopakom i po 5 minutach byliśmy gotowi żeby wyruszać.

Time skip:

Kiedy zalatwilismy to co mieliśmy chcieliśmy już wracać do domu. Jednak dotarł do mnie zapach dymu. Spojrzałem na moich towarzyszy i odrazu po tym polecielismy na miejsce skąd wydobywał się ten smrud. Gdy już tam dobieglismy zcielo mnie z nóg. To był dom (t. i). Cały w ogniu. Sparaliżował mnie smutek. Nie mogłem się ruszać. Jednak postanowiłem coś zdziałać. Bez namysłu z łzami w oczach pobiegłem w stronę płonącego budynku. Jednak nie było mi to dane. Masky i Hoodie mnie trzymali. Mówili do mnie blagali żebym przestał. Nie słuchałem ich za wszelką cenę chciałem zobaczyć czy (t. i) jeszcze żyje.

Time skip(już po pożarze w rezydencji) :

Byłem załamany. Nie mogłem uwierzyć że nie udało mi się uratować mojej ( zdrobnienie imienia). Siedziałem w pokoju i z nikim nie rozmawiałem. Tylko myślałem o tym co by ona o mnie pomyślała gdyby mnie teraz zauważyła. Wyobrażałem ja sobie. Jej uśmiech jej niewinne spojrzenie i to że świetnie sobie radziła mmimo że świat był przeciwko niej. Zacząłem płakać.

3 godziny wcześniej w domu (t. i) :

Pov. (t. i)

Obudziłam się jak zwykle tylko tym razem coś było nie tak. Poczułam zapach dymu. Szybko zerwała się z łóżka i wyjrzalam przez okno. Stał tam człowiek z postury przypominał dziewczynę. Trzymał w jednej ręce pisty baniak. Nie przyglądał się bo po chwili go nie było. Ogień zaczol się rozprzestrzeniać. Szybko wzielam rzeczy z krzesła ubrała je i wyskoczyła przez okno. Miałam parę ran od szkła ale nie zwracałam na to większej uwagi. Spojrzałam na mój dom. Właśnie w tym momencie zrozumiałam że w domu byli wszyscy moji bliscy. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Patrzalam tylko jak wszystkie moje wspomnienia znikają w ogniu. Mimo smutku podniosła się i zaczęłam kroczyć ku nieznanemu. Nie mogłam na siebie po tym patrzeć a co dopiero pozwolić patrzeć na mnie innym.
-Wybacz Toby... - tylko tyle byłam w stanie wydusić. Lepiej żeby mnie nie widział w tym stanie...

=+=+=+=+=+=+=+=+=+=+=+=+=+=+=+=

Tak sobie myślałam...
Może zrobić by w tym miejscu koniec?
Co o tym myślicie?
Dajcie znać w komentarzach

Ale jak narazie to tyle
Mam nadzieję że się spodoba
😉😉
Papatki!

Dobranoc słonko...~(Ticci Toby) love storyWhere stories live. Discover now