XXI

833 40 7
                                    

Pov. Toby

Kiedy (t.i) upadła na podłogę podbiegłem do niej najszybciej jak mogłem. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem do naszego pokoju. Położyłem na łóżku i przykryłem kołdra. Była strasznie blada. Przygniotło ją to wszystko. Wróciłem do sali i pokazałem ze można kontynuować. Długo jeszcze się sprzeczali względem tej kary. Tak czy siak ustalone nie zostało dosłownie nic. W końcu z brakiem porozumienia zakończyliśmy tą szopkę. Jutro Slendy i jego brat spotkają się sami. My na ten czas mamy wolne. Odrazu poszedłem do (t.i). Siedziała na łóżku i przecierała oczy. Pewnie dopiero się wybudziła. Podszedłem do łóżka i usiadłem koło niej. Ona spojrzała na mnie a ja się uśmiechnąłem. Ona również tylko nieco słabiej niż zwykle. Zmartwiłem się objąłem ja ramieniem i zaczolem rozmowę.
-Hej - powiedziałem pewnie. - Coś się stało?
-Nie czemu pytasz?
-Wydajesz się osłabiona...
-To nic nie martw się... To tylko... - zawahała się.
- To tylko co?
- Nie lubię rozmawiać o tym co się stało...
- Okej... Rozumiem...- przytuliłem ja. - Przy mnie nie musisz nic mówić.
Czułem tylko delikatny uścisk z jej strony. Siedzieliśmy tak jeszcze długi czas.

Pov. Jane

Przechodziłam koło pokoju Toby'ego i (t.i). Zobaczyłam że siedzą razem na łóżku. Tak poprostu się przytulali. Ten chłopak naprawdę się o nią troszczy. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę gabinetu Operatora i jego brata. Weszłam do środka.
-Dobrze ze jesteś Jane.
-Słucham.
-Trzeba zrobić rekonesans więc ty Jeff i E.J ruszycie na zwiady.
-Tak jest.
-Tu masz mapę 25 kilometrów stąd powinno być dobrze.
-Rozumiem.
-Przekasz im to i powodzenia.
-Dobrze.
Wyszłam i ruszyłam szukać E.J'a i tego debila. Nie było trudno. E.J siedział w swoim pokoju a Jeff był na zewnątrz i rzucał nożem w jakieś drzewo. Wyjaśniłam im wszystko zaraz potem ruszyliśmy. Wiedziałam że nie będzie to łatwe bez kłótni z Jeff'em po drodze ale i tak musieliśmy to zrobić.

Time skip : 7 godzin później

Robiło się już późno a my byliśmy dopiero w połowie drogi powrotnej. Postanowiliśmy zrobić postuj. Szybki obóz nie był problemem. Każdy z nas wszedł na drzewo i próbował jakoś zająć czas do rana. Ja obserwowałam czy czasem żadne nie porządne osoby nie kręcą się po okolicy. E.J bawił się skalpelem a Jeff ostrzył sobie jakiś patyk. Nagle usłyszałam nagły krzyk nie daleko nas. Szybko spojrzałam na chłopaków i dałam znać żebyśmy ruszyli. Szybko że skoczyliśmy z drzew i pobiegliśmy ile sił w nogach. Dotarliśmy na miejsce. Krzyk jaby był wokół nas. Otaczał nas. Coś zdecydowanie nie grało. Nagle cichy szmer zakończył krzyk agoni. Zastąpił go maniakalny śmiech. Obróciliśmy się a to co zobaczyliśmy napełniło nas gniewem i strachem jednocześnie. Była to Clockwork razem z Offenderman'em za swoimi plecami.
-No witam jak miło że wpadliście...
Po jej słowach wiedzieliśmy że nie będzie łatwo.

Pov. Toby

(t.i) już zasnęła. Położyłem ją powoli i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. Chodziłem korytarzem gdy nagle rozległ się huk. Dobiegał on z dołu. Szybko zbiegłem po schodach. Przy drzwiach stali stali wszyscy. Podszedłem bliżej i zauważyłem Jane Jeff'a i E.J'a. Byli ranni. Tylko Jane stała o własnych siłach. Zdarzyłem do niej podbiec a ona ostatnimi siłami powiedziała.
-Chroń (t.i)...Ona po nią idzie...
I wtedy zemdlała. Stałem jak wryty. Skoro to zrobiła moim przyjaciołom to strach pomyśleć co by zrobiła (t.i).
Wiedzialem ze od tamtego momentu musiałem ja chronić jeszcze bardziej niż zwykle.

-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-

Koniec na dziś
Czekajcie na następne
Do zobaczenia~

Dobranoc słonko...~(Ticci Toby) love storyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora