Rozdział 16.3

308 11 0
                                    

Wtorek 21 września
Dominik:
- Jen powiem ci, że cholernie tęskniłem za tym miastem.
- Nie dziwie ci się jest tu ładnie nawet bardzo.
- Tam na rogu jest super restauracja. Co powiesz, aby spróbować mojego ukochanego dania?
-To znaczy co?
-Pierogi ruskie.
- Nie wiem co to, ale mogę spróbować.
- W takim razie zapraszam.
***
-Jejku to jest pyszne!
- Mówiłem.
- Powinni wszyscy tego spróbować!
Jen zachwalała dalej danie, ja natomiast się wyłączyłem. Wyłączyłem bo poczułem ból, cholerny ból.
-Dominik halo? Co się dzieje?
Sam nie wiem, ile czasu do mnie mówiła.
- Przepraszam zamyśliłem się...
- Czyżby o swoim ukochanym?
- Być może.
- No ja myślę. Odpowiedział Zayn, który ewidentnie musiał wejść, gdy chwilowo straciłem jakąkolwiek orientację na temat tego co dzieje się wokół.
-Co dobrego macie?
-To najlepsze co jadłam w życiu- odezwała się czerwonowłosa. Koniecznie musi to Pan spróbować.
-Jen umówmy się jak będziemy sami będziesz mówić do mnie po imieniu. Jesteś w końcu tutaj najbliższą osobą dla Dominika.
- W takim razie bardzo miło mi Zayn.
Wszyscy razem wybuchnęliśmy śmiechem. Po czym blondyn obejrzywszy się wcześniej czy nie ma nikogo z naszych, zabrał mi jednego z pierogów.
- Misiek no ja nie wiem czy tak ładnie jest kraść. Z tego co wiem to było moje.
-Domi- a ja myślałem, że to co moje to twoje. Co twoje to moje.
-No cóż w tym kontekście nie myślałem.
-Gdzie teraz się wybieracie Jen?
-Tak naprawde to nie wiem. Dzisiaj Dominik robi za przewodnika.
-W takim razie zostawiam was. Muszę iść do reszty nauczycieli. Mam nadzieję Domi, że jednak później się jeszcze zobaczymy (i wiesz, że nie mówię o zbiórce)
-Też mam taką nadzieję... Do zobaczenia.
Potem jedynie patrzyłem jak mężczyzna znika za drzwiami lokalu. My z Jen też długo nie zostaliśmy i już parę minut później znajdowaliśmy się poza terenem lokalu. Mieliśmy jeszcze półtora godziny, zanim zacznie się zbiórka. Nie mogłem zmarnować okazji i musiałem pokazać Jen starówkę. Co prawda mamy jutro to w planie wycieczki zresztą jak zamek królewski, ale domyślam się, że na pewno nie będziemy oglądać wszystkiego, a potrafią się tu znajdować ,,perełki''. Oczywiście jak to Jen nie odpuściła też sklepów z pamiątkami. I szczerze mówiąc to tam spędziliśmy najwięcej czasu. Nawet się nie obejrzeliśmy, gdy zbliżyła się 22 i trzeba było wracać. Jedyne co mnie martwiło, że chwilami moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa.

Wróciliśmy do hotelu, chwilę przed 23. Może i zeszło by szybciej, gdyby nie fakt, że słuchaliśmy jeszcze dźwięków skrzypiec, gitary czy wiolonczeli , granej przez tutejszych ulicznych muzyków. Inną sprawą było to, że trzech chłopaków z klasy się najzwyczajniej w świecie zgubiło i trochę zeszło im odnalezienie właściwej drogi. Nie oszukujemy się, mało kto w naszej grupie zna angielski, a w Polsce mało kto zna francuski. Jednak w końcu jakoś się im udało i mogliśmy udać się w drogę powrotną. Od razu po przekroczeniu drzwi, postanowiłem się ogarnąć. Szczerze powiedziawszy dobrze zrobiłem, gdyż jakiś kwadrans później zadzwonił mi telefon. Oczywiście nie był to nikt inny jak Zayn. Umówiliśmy się, że spotkamy się o północy. Ta też i zrobiliśmy. Najpierw spędziliśmy miło czas w jego pokoju, a później postanowiliśmy się wymknąć z hotelu. (W sumie ja zaproponowałem).Wybraliśmy się na miasto. W nocy Warszawa nie była tym samym miastem. Było cicho i spokojnie. Ulice były oświetlone jedynie lampami i oświetleniem, dawanym przez domy i okoliczne atrakcje.
-Mam coś dla ciebie. Po czym wręczyłem mu małego słonika. To jest figurka , którą dostałem wiele lat temu. Mam z nią wiele wspomnień i darze ja wieloma uczuciami i emocjami. Dzisiaj chcę ci ją wręczyć Tobie.
- Dzięki tobie jestem najszczęśliwszą osoba na świecie. Kocham cię Dominik.
-Ja Ciebie też Zayn... Po czym połączyliśmy się w pocałunku, otoczeni blaskiem miasta.

Czy Ja Mam Szanse? Where stories live. Discover now